marze_na napisał(a):labusm napisał(a):Odgarniają śnieg, sypią sól, u mnie jest minus 10, a sól po prostu w tej temperaturze nie chce działać.
anakin napisał(a):Jest kilka rodzajów soli do sypania?
Bo z tego co widzę u mnie to jedna DW świeci się od niej, druga natomiast niekoniecznie ją widziała.
Oczywiście firmy za nie odpowiedzialne są różne.
Czy aby na pewno to wina soli?
Kilka lat pracowałam w firmie zajmującej się m.in. zimowym utrzymaniem, więc siłą rzeczy trochę poznałam temat.
Przy takiej temperaturze i takich opadach do soli trzeba dodać chlorku wapnia. Przy naszych zimach używany był rzadko, ale jakiś święty minimalny zapas na magazynie musiał być.
Sól drogowa raczej nie ma rodzajów, są tylko rożni dostawcy ( kopalnie ) a za tym idzie jakość i chęć współpracy ze śniegiem. Zależy kto wygra przetarg na dostawę.
Natomiast za całą moją kadencję ponad 20letnią przy utrzymaniu dróg raz widziałem na obwodzie drogowym worki z chlorkiem wapnia. I miał być wykorzystywany do posypywania nawierzchni betonowej na jednym z odcinków drogi. Miał być , ale nie był, bo do dziś leży sobie spokojnie w workach. Autostrada A1 jest betonowa na odcinku, który utrzymujemy, materiał należy do GDDKiA i jest to tylko i wyłącznie sól drogowa, nie ma żadnych mieszanek chlorku wapnia, aby go użyć. Nie ma i nigdy nie było.
Za to na nowym obwodzie utrzymania autostrady jest osobne pomieszczenie, w którym miałby być trzymany ( ale nie w tysiącach ton , jak to ma miejsce w przypadku zwykłej soli drogowej, może tonę, dwie
) i osobne urządzenia do wytwarzania roztworu wodnego.
anakin napisał(a):Śmiem twierdzić, że 80 % ludzi, którzy zajmują się zimowym utrzymaniem dróg nie ma bladego pojęcia co to jest chlorek sodu.
Albo jego koszt jest taki, że lepiej wyjść z założenia, że jakoś to będzie. W końcu przecież stopnieje
:
chlorek soduChlorek sodu = sól drogowa = sól kuchenna
chlorek wapniaChlorek wapnia to jest koszt, ale przecież kiedyś śnieg stopnieje
anakin napisał(a):Kolejną paranoją są umowy jakie z nimi są podpisywane.
Otóż mają dwie godziny na wyjazd od.... momentu ustania opadów!
Kto to wymyślił, a przede wszystkim kto się na to godzi?
A umowy są takie ( przynajmniej nasze ) , że na wezwanie dyżurnego kierowca na obwodzie musi być w ciągu godziny, na polecenie dyżurnego wyjechać na drogę odśnieżać. Za to standardy ośnieżania są takie, jak pisze anakin, że droga ma być doprowadzona do stanu czarna mokra w ciągu 1,2,3 iluś tam godzin od momentu ustania opadów. W praktyce raczej nikt nie czeka , aż ustaną, bo jak będzie sypało tydzień bez przerwy, to wtedy nawet pługi wirnikowe nie pomogą.
Wystarczy raz nie wyjść z łopatą odśnieżyć podjazdu i już widać, że zaspałem.
Oczywiście są różni ludzie jako dyżurni, nierzadko z łapanki, bo to też jest teraz firma zewnętrzna, a nie pracownik GDDKiA, czasem nie mający pojęcia z czym to się je, czasem dyżurny pójdzie spać, nie obserwuje stanu drogi. Czasem nie ma wiedzy, że parę kilometrów od obwodu na drodze jest źle, jakiś podjazd, ciężarówki nie wjadą, zablokują drogę i już wtedy jest za późno.
Oczywiście też są różni ludzie jako kierowcy, jedni się przykładają, inni przejadą tak, aby były kilometry do wypłaty, niekoniecznie dobrze robota zrobiona, takie życie. Ale to zawsze dyżurny decyduje kiedy wyjechać na drogę, nie wykonawca. Gdyby wykonawca decydował, to jeździlibyśmy w kółko, trzeba czy nie trzeba, bo przecież płacą nam za kilometry, sól nie nasza, więc jezdnia by była zawsze biała. Od soli