napisał(a) Użytkownik usunięty » 03.11.2017 11:33
Właściwie to trochę smuci ale przez wzgląd na ostatnie pół roku, odchodzę z firmy (brytyjskie podejście - pożegnali się ze mną po urodzeniu się córki...). Po pierwszych sześciu miesiącach, jeżdżenia to tu to tam, pracy z naprawdę fajnymi ludźmi, przez - nie ma co ukrywać, nieudolne zarządzanie projektem, mój docelowy klient zrezygnował z rozwiązań proponowanych przez głównego klienta oraz moją firmę - jako za drogie.
Nie było dla mnie miejsca w UK, to przypisali mnie do ekipy developerów skupionych wokół jednej kobylastej aplikacji około Industry 4.0, o której ani ja nie miałem zielonego pojęcia ani nie była nigdy ode mnie wymagana jej znajomość. Moja firma nie ma biura w PL, więc... po kolejnych siedmiu miesiącach, trzeba było walczyć z "kolegami" z Czech - pomimo, ze murem za mną stało parę dość wysoko postawionych osób (bo moja praca to nie pasmo samych porażek, jak uważają czescy koledzy - np. udane wsparcie kolegów z Oberursel i Dahlewitz, sprawne i błyskawiczne projekty w Hucknall czy Barnoldswick), to jednak mojemu menago nie podobało się to, że nie ma współpracy między mną a kolegami (którzy uważali, że się nie staram a ja robiłem co mogłem - choćby np. udana tranzycja w Norwegii) oraz brakiem czasu na przyuczenie mnie do rozbudowanej aplikacji (będac na tygodniowym szkoleniu usłyszałem, że ktoś mi krzywdę zrobił, wpychając mnie na tę minę bo pełne zapoznanie się z aplikacją, to jakieś dwa miesiące i nie da się tego nauczyć w produkcyjnym środowisku), trzeba było się pożegnać.
Mam trochę żal ale z drugiej strony cieszę się, że nie muszę się męczyć. Teraz trzeba szybko znaleźć jakąś fuchę na przeczekanie albo cierpliwie szukać konkretu, bo z oszczędności to ja długo nie pożyję