napisał(a) Ural » 18.06.2016 21:17
W dniu dzisiejszym w godzinach nocnych zginął mój kolega potrącony przez samochód osobowy. Był osobą bardzo wierzącą. Angażował się dużo społecznie i religijnie, okazało się, ze chyba za dużo ......... Przetransportowany śmigłowcem do Szpitala zmarł. Jest to dla mnie porażka życiowa. Pracowaliśmy w jednej instytucji i nie z jednego pieca chleb jedliśmy. To On po moim odejściu przejął po mnie stanowisko. Nie mogę jakoś przyjąć tego do wiadomości. Osierocił żonę i trójkę dzieci. Sprawca wypadku okazało się, że obcokrajowiec ze wstępnych ustaleń wynika, że prawdopodobnie przysnął w trasie - trzeżwy. Szczęście w nieszczęściu, że nie zabił więcej osób bo odbił się na drugą stronę jezdni. Przyjdzie mi go żegnać tak jak żegna się Oficera ale nie taki miał być koniec.