Witam wszystkich
Po tym wszystkim co dotychczas napisałem...muszę przeskoczyć w czasie,
żeby wrócić do dni kiedy to wyjazd do krainy spełnianych marzeń planowałem.
Może uda się to przedstawić w sposób obiektywny....pamiętam to wszystko dość dobrze.....
- przecież pierwsza miłość nie rdzewieje.....
Zima była 06/07 dość długa i mroźna,ogień trzaskał w kominku,czasami szumiał i zawodził....
a mnie szumiało w głowie morskim przybojem....
Kilkanaście razy przedtem byliśmy nad Bałtykiem i jeden wypad nad Adriatyk,ale niestety do płn.Włoch (Lido di Jesolo)
Jak Julia skończyła trzy latka to zaczęła nachdzić mnie myśl wyjazdu do Chorwacji.
Moje "okienko"na świat w ciągu kilku tygodni było otwierane i zamykane pareset razy - całe szczęście że nie ma zawiasów...bo było by do wymiany...
Szukałem opisów lub wspomnień okraszonych świetnymi fotkami...
Chciałem zaczerpnąć choćby namiastki tych krajobrazów i wybrzeży...
bo zabytki- i historię na nich wyrytą poznam na swój sposób.
Interesowało mnie szczególnie w jakich okolicznościach dzieje tego kraju są "zatopione"...
Szukajcie a znajdziecie.....no i znalazłem...ale nie był to strzał w "10" ponieważ nie trafiłem wówczas na Cro.pl
Inna strona - sucha opisowo,ale ze zdjęciami które zadały cierpienie...
no bo mamy koniec stycznia - a urlop za pół roku...
I tak kładłem się spać co wieczór ,z błękitem Cro-Adiatyku pod powiekami,który to swoje oblicze piękna miał mi dopiero pokazać...
Im bliżej wyjazdu,tym częściej zaczynała mnie dręczyć myśl czy niektóre
fotki nie są dziełem fotomontażu.....czy te wszystkie piękne miejsca to nie jest zlepek z całej Riwiery Makarskiej podpisany - Brela.
Pojechaliśmy w ciemno do kraju w którym jeszcze nie byłem,więc dreszczyku emocji troszeczkę było.....
Gdy ustąpił mrok - świeżynki zostały przywitane rozpromienionym słoneczkiem, które wraz z rozpromienioną przez nie - Chorwacką ziemią zapraszalo dalej...
Każdy z nas chyba najlepiej pamięta swój pierwszy raz...
Pojawiają się górki i tuneliki....potem już góry i tunele...
- pachnie inaczej - grzeje mocniej..... na tyle , że skały falują w rozedrganym powietrzu..
Wydaje się nam że nasze marzenia są już w bagażniku....jeszcze trochę i pozostanie jedynie je rozpakować...
W drugim rzędzie cisza.....dzieciaki już nie śpią,ale mają zajęcie - odklejają osłony przeciwsłoneczne...które im w tym momencie bardzo przeszkadzają...
Nasyciły oczy nowymi widokami, które rozpłynęły się za tylną szybą...
wijącymi drogami pośród skalnych ścian,zygzakami zieleni na górach i zboczach...lecz gdy tniemy powietrze kolejną godzinę pytają :
A gdzie jest morze...
Sam już za nim tęsknie wyglądam... ale cierpliwości ....jeszcze trochę...
Zjeżdżamy za niedługo w kierunku riwiery - wjeżdżamy w cień wielkiej góry - po prawej dolina,gdzie nie gdzie urwisko...
Czujemy się oczarowani tym prologiem do przedstawienia które ma się rozegrać za skalną zasłoną.
Wjeżdżamy między skały...góry powoli się rozstępują...uchylają coraz więcej tajemnicy - którą u swych stóp przechowują...
I spojrzałem na lazur...jak w najpiękniejsze błękitne oczy dziewczyny...
Niedowierzanie......
Fascynacja - ekscytacja.....niemalże emocjonalna ekstaza...
Witam się z Jadranem spoglądając na niego ponad serpentynką.....
rosnę ze szczęścia wysoko - jak ta góra co stoi za mną...
Nie ma zdjęcia które oddało by urok tego miejsca...a przecież każdy kto tu był to je ma...
Znaleźliśmy przyjemne mieszkanko na najwyższym poziomie zabudowań...
widok przepiękny...a do plaży mieliśmy gratisową ścieżkę zdrowia...