Podczas gdy przebywaliśmy w Orebicu,nasi przyjaciele( z którymi byliśmy już dwukrotnie w CRO) byli w Bułgarii na tygodniowym wypadzie.
W lużnych rozmowach gdzieś w kwietniu,wspomnieli że może dojadą.....
Wysłaliśmy ze trzy MMS...- dojechali - na pięć dni...
Ten "kaprys
"kosztował ich 18 godz. jazdy...-co Oni robili po drodze
...przecież jechali na skróty...
Na drugi dzień po przyjeżdzie zabieramy Ich w nieznane....
Nasi znajomi obchodzili w Bułgarii 40-tkę... - spontanicznie wpadło nam do głowy,że złożymy Im życzenia w rajskiej scenerii...
-------------------------------- CZARY - MARY-----------------------------------
A GDZIE SĄ HOMARY
Homary,krewetki,mule,dorady - to wszystko było..........
...tylko trzeba było za tym popływać.............................
...nikomu się nie chciało.................
NIE MA HOMARÓW...- ...TO NIE WYCIĄGAM KRYSZTAŁÓW....
To już czwarta odsłona rajskiej zatoki , ale po raz pierwszy są duże fale...
nie załamują się tylko niesamowicie kołyszą...
Przywiązujemy się do liny,po tym jak kilka razy materac katapultował
któregoś nabąbelkowanego "wilka morskiego"...
TO JEDYNY RAZ KIEDY NAŚMIECILIŚMY W CHORWACJI...
Z przyjemnością spoglądam w rozbiegane-zachwycone oczy przyjaciół...
Oni sobie leniuchują - kołysze i Jadran - i "szampan"...
...a ja zabieram dzieciaki do pontonu i w rejs...
Ten gumjak to taka zabawka - dlatego dzieciaki w środku,a ja za burtą w płetwach holuję Je pod fale...
Zabawa przednia - dziewczynki piszczą ze szczęścia - chciałyby skakać jak delfiny...
(trochę pomagam falom)
Taka radość dzieciaków ...- bezcenna...-dodawała mi siły, ale przez jakiś czas...
One nie chcą wracać, a ja ledwie zipię
Umawiam się z nimi na drugą turę - dopiero wtedy otrzymuję pozwolenie na cumowanie...
Duże dziewczynki też nie odpuściły..... (widzicie gdzieś piątą dłoń?)
Im też musiałem coś obiecać...żeby wróciły...
Teraz przy linie luzik...materacyk-leżanka...gadka-szmatka...a nasze jedyne zmartwienie jest takie, że nie możemy wymyślić nagrody za odszukanie korka...
Znam już dobrze odludne miejsca daleko od zatoki...-dlatego wiem że nikt mnie nie podglądnie...
Dosiadam fotelo-materac , zakładam płetwy na ...dłonie...i wiosłuję w "błękitną" dal...
Już od dawno chciałem zakosztować kąpieli na golasa...
...ale nigdy nie było okazji...
Teraz się nadażyła...i wiecie co
---było świetnie.......
Czułem się jak pierwszy człowiek na ziemi... pełna harmonia...
...do momentu gdy daleko płynący statek p o d e s ł a ł mi falę niespodziankę...w tym czasie snurkowałem uczepiony materaca - na nim
mój dobytek... gacie i płetwy.
Niespodzianka podbiła materac, który wywrócił mi się na głowę ... wystraszyłem się że w międzyczasie ktoś podpłynął i robi mi kawał -choć
gorzej by było, gdyby robił mi zdjęcia...
...w końcu różnice kolorów w tym miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę miałem duuużą
Więc najpierw się wynurzam...patrzę...- mój majątek przepadł...
w tym czasie maska mi zaparowała...-żeby było zabawniej - inwentarz nurkuje...każde osobno żeby sobie nie przeszkadzać...
Okazuje się że gacie umieją pływać, ale tylko na mojej......są już ze cztery metry pode mną ... muszę wybierać...
gacie czy materac
Na szczęście wróciliśmy w komplecie,choć dmuchaną łajbę goniłem dłuższą chwilę...
Śmiałem się sam z siebie jak głupi podczas powrotu - mało brakło, musiałbym wychodzić z morza z trójzębem podszywając się pod kogoś...
Jak bym mógł tak za chwilę... to bym to powtórzył...
Mój kumpel coś przeczuwał - bo chciał mnie sfocić na zoomie...jak wypłynę zza skał...
TO BYŁ FANTASTYCZNY DZIEŃ.....PLAŻE OPUŚCILIŚMY OSTATNI...