Czas:9 sierpień 2012, godz.ok.15.30
Miejsce: wyspa Pag, plaża Rucica.
Ktoś wynosi człowieka z wody.
Tak na oko jakieś 60-65 lat.
Kładą go na plaży,jakiś metr od wody.
Od razu widać, że człowiek musiał chwilę w tej wodzie przebywać.
Dookoła tłum.
Nikt się nie rusza-wszyscy patrzą.
Trzeba jednak próbować, więc za akcję reanimacyjną biorą się: dwóch gliniarzy, pielęgniarka i lekarz (pozdrawiam).
Wszyscy z...............Polski.
10 minut.
Bez żadnego efektu.
Gwoli ścisłości muszę dodać, że jakiś Włoch jeszcze podszedł i próbował się dodzwonić na pogotowie.
Dosyć nieudolnie, bo nawet nie wiedział na jakiej plaży się znajduje, ale w końcu , wspólnymi siłami jakoś się udało.
Brak tętna, jakiejkolwiek reakcji źrenic- człowiek umarł.
Przykryliśmy go jakimś ręcznikiem, który leżał obok.
Po chwili przybiega dwóch gości.
Jeden coś ponad 20, drugi koło 40-stki.
Dowiedzieliśmy się od nich , że to właściciel apartamentu w którym mieszkają.
Ewidentnie w szoku, co jest oczywiście zrozumiałe.
Nie zrozumiały jest jednak fakt, że nie powiadomili oni nikogo z członków rodziny.
Spanikowali i uciekli.
Ponieważ pogotowia jeszcze nie było przykryliśmy człowieka ręcznikiem i jakimś starym brezentowym namiotem, który znalazłem w wodzie.
Dookoła niemal dzikie tłumy.
Stoją i patrzą.
Niektórzy z małymi dziećmi, bo wszak to wydarzenie bez precedensu.
Niech dziecko ma co opowiadać po wakacjach,nie?
No,ale nie w tym rzecz.
Wydawało mi się, że jakies służby powinny przypłynąć drogą wodną z Pagu ( bo to i bliżej i szybciej).
No ale tylko mi się wydawało.
Po...........1,5 godz. idzie ekipa od strony parkingu, a więc pewnie przyjechali z Nowalji....
Jakiś lekarz....dwóch pielęgniarzy.
Podnieśli brezent, krótkie "badanie" i po 5 minutach odeszli.
Człowiek dalej leży pod przykryciem.
Po kolejnej godzinie z tegoż samego parkingu idzie dwoje ludzi.
Jeden w mundurze (więc pewnie policjant) i jakaś młoda kobieta.
Podchodzą , podnoszą brezent i...............stoją.
Nic się nie dzieje.
Mija kolejna godzina
Do wspomnianej powyżej dwójki przychodzą następne trzy osoby.
Pewnie jakiś prokurator.
Zerkają pod brezent, jakieś chyba oględziny.....................
Wszystko trwa góra dziesięć minut, po czym wszyscy odchodzą zostawiając człowieka tam gdzie leżał.
Nikt nikogo o nic nie pyta......
Policjanci nie rozmawiają z nikim, nie próbują ustalić faktów, świadków.....nic.
Mam jako takie rozeznanie jak to wyglądałoby gdyby rzecz się działa u nas, więc lekki szok.
Ok.godz.19.00 od strony parkingu nadchodzi czterech mężczyzn.
Zabierają denata to takiej, jakby..............narzuty na wyrko, chwytają każdy za swój róg tkaniny i wynoszą człowieka w kierunku parkingu.
Wszystko to jak widać trwało ok. 4 godzin.
W tym czasie człowiek leżał pod brezentem w pełnym słońcu.
Ja wiem, że jemu już nikt nie mógł pomóc, ale trochę dziwi zachowanie tych wszystkich służb, które pojawiały się tam kolejno.Strasznie to wszystko rozwleczone w czasie i jakże inne ich zachowanie jeżeli go porównać do tego z czym mam do czynienia w PL.
Zastanawia mnie jednak jakby to wszystko wyglądało gdyby była szansa człowieka uratować.
Albo gdyby rzecz działa się na takiej np.Beretnicy, gdzie dotarcie lądem jest o wiele trudniejsze i zajmuje dużo więcej czasu.
ps.
Jak się potem dowiedzieliśmy, człowiek ten dostał zawału serca i nie było najmniejszych szans go uratować.
Taki trochę inny..............co najmniej dziwny obraz tej naszej Chorwacji.