Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Clio, żona i ja - Turcja i Grecja [Halkidiki] 2009

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
kamzio
Odkrywca
Posty: 111
Dołączył(a): 02.09.2009
Clio, żona i ja - Turcja i Grecja [Halkidiki] 2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kamzio » 05.03.2016 18:53

Wklejam moją relację z podróży, którą z żoną zrobiliśmy w maju i czerwcu 2009 r. po Turcji i kawałku północnej Grecji (płw. Halkidiki). Sama Turcja to ponad 3500 kilometrów, a wzdłuż tej trasy zaliczone - Istambuł, Kapadocja, Konya, przejazd przez Antalyę, Pamukkale - Hierapolis, Marmaris, Turunć k/Marmaris, Efez, przeprawa przez cieśninę Dardanele.

Z moich porad z tej podróży korzystał jeszcze stały bywalec forum cro.pl czyli Piotrek_B, który na bulgaricusie dopytywał się o wskazówki i w tym samym roku również wyjechał na wycieczkę do Turcji, bogato opisaną tu na cro_pl pod nazwą topicu turecki szlak ad 2009

Relacja wisiała na forum wyborczej i bulgaricusie, a tam nikt tego nie czytał, nie komentował. Może tutaj, kogoś z zapalonych podróżników-wycieczkowiczów na własną rękę, zainteresuje?

Tak więc zgodnie z obietnicą poniżej opis naszej podróży do Turcji i Grecji.

TRASA: POLSKA - BUŁGARIA + Przygody
Wyruszyliśmy z Siedlec około 22:00 w sobotę. O 4:00 rano granica słowacko-węgierska. Przed Budapesztem skróciłem sobie trasę przez Hatvan-Jaszbereny-Cegled-Kecskemet, ale od razu mówię, że nie warto – stanowczo lepiej śmignąć autostradą obok Budapesztu. Na granicy HU-SRB bez większych problemów i kolejek (choć w sezonie wakacyjnym niektórzy radzą omijać to przejście z powodu ogromnych kolejek i polecają mniejsze – Kelebija na północ od miasta Subotica) – standardowe sprawdzenie dokumentów, zielonej karty i bagażnika. Wjazd do Serbii i kontynuujemy drogą dwupasmową do Novego Sadu, a po drodze kilka patroli stojących pod wiaduktami lub sunących powoli poboczem. Dalej już bez problemów; autostrada aż do Niszu (płatna na 3 bramkach – 3 EUR, 4 EUR, i 8 EUR – uwaga na wydawanie reszty – potrafią oszukać, dostaliśmy 5 dinarów serbskich zamiast 1 Euro). W Niszu odbijamy w lewo na Sofię. Po chwili w dolinie Niszawy mijamy tunele i kilka fajnych widoczków. Dojeżdżamy do przejścia SRB-BUL w Gradinie. Po drodze odkrywamy, że klimatyzacja nam padła, choć tydzień wcześniej ją nabijałem i sprawdzałem czy działa. Mając na uwadze południowe upały perspektywa jechania w gorącej puszce nie wygląda ciekawie. Pomoc z Polski (dzięki!) wskazuje nam adresy ASO Renault w Płowdiw w Bułgarii, gdzie planujemy nocleg. Serbowie puszczają nas dalej, Bułgarzy sprawdzają dokumenty auta a przy ich zwrocie wręczają nam… pendrive’a. Co z tym zrobić? Prezent? Potem trzy następne okienka, w których dokonują sprawdzenia i za każdym razem proszą o ten pendrive. W ostatnim okienku należy kupić winietkę – na tydzień jedyne 6 EUR i ostatecznie okazuje się, że Bułgarzy nie robią elektronicznych prezentów. Za nami miły Pan Antek z Turku zmierzający na zlot miłośników Hondy Varadero do Turcji, który jako fachowiec od maszyn chłodniczych poradził, co może szwankować w klimatyzacji. Za nami wielka chmura deszczowa… Pan Antek postanawia uciekać, my zjadamy nasze kanapki i po chwili ruszamy jego śladem.

SUSZENIE POD SOFIĄ [BUŁGARIA]
Trzydzieści kilometrów do Sofii: pod górkę, ograniczenie do 50 km/h. Lizak, i oglądamy wskazanie suszarki, a po chwili zaproszenie do baraczku przy drodze. Na marginesie muszę dodać, że w wielu miasteczkach i wsiach Bułgarii mijaliśmy po drodze, że tak je nazwę baraczki lub małe domki policyjne (minikomendy), przy których policjanci czyhają na kierowców. W minikomendzie gruby, łysy gliniarz siedzi za biurkiem przyjmując dyspozycję podwładnego, który wprowadza mnie do niego, oznajmia „82 km/h” i oddala się. Gruby podnosi na pionowo bułgarski Super Express, a w nim pokazuje piersiastą dziewczynę i oznajmia, że to rumuńska tenisistka. Niezła, co? – wynika z kontekstu jego stwierdzenia. Po przełamaniu lodów, prezentuje mi taryfikator – przekroczenie w granicach od 30 do 34 km/h skutkuje sankcją – 6 pkt karnych, 150 lewa BLG (340 PLN) oraz zatrzymaniem prawa jazdy na miesiąc. Dodatkowo pokazał mi leżący obok plik wypełnionych dokumentów, do których spinaczami przypięto zatrzymane prawa jazdy (Niemca, Węgra i paru Bułgarów). Krótkie negocjacje przypieczętowane gestem suwaka na ustach i pojechaliśmy.

ZŁOŚLIWOŚĆ RZECZY MARTWYCH
W Sofii dogoniła nas chmura, którą widzieliśmy na granicy; ściana deszczu ale jedziemy dalej. 10 km za Sofią na autostradzie lewa wycieraczka wyjechała mi na boczną szybę, zaczęła tłuc i pogięła się. Trzeba dokręcić śrubę na trzpieniu zawiasu, ale kluczy brak. Dalsze pięć kilometrów na Lukoil jechaliśmy bez wycieraczek, choć deszcz lał jak z cebra. Na stacji zapytałem ekspedientkę czy mówi po angielsku, po chwili zastanowienia powiedziała NIE. Ale ta chwila zawahania pozwoliła mi sądzić, że mimo wszystko może zrozumieć o co mi chodzi. Zacząłem tłumaczyć, że potrzebuję klucza aby przykręcić wycieraczkę, a za chwilę powiedziała coś jakiemuś mężczyźnie, który po kliku minutach wrócił ze skrzynką pełną kluczy nasadowych. Podziękowaliśmy za pomoc i ruszyliśmy do Płowdiw.

BUŁGARSKA MATURA
Godzina 18:30 jesteśmy na przedmieściach; wybieram pobliski hotel w GPS nawigacji, wjeżdżamy do centrum, a tam… niekończące się sznury aut trąbiących nieustannie, rozrzuconych nieregularnie po ulicach. Auta, z których każde warte co najmniej 200 tys. PLN, wypełnione są śniadoskórymi, nastoletnimi Bułgarami (czyt. Cyganami). Dziewczyny i chłopaki siedzą na oknach samochodów, krzyczą i cieszą się jakby każdy wygrał w totka. Przeciskamy się tak między tymi samochodami przez pół miasta i trafiamy do hotelu Imperial Park – ulica 1A Arch. Kamen Petkov, - dwójka kosztuje 44 Euro za dobę ze śniadaniem. Pytamy recepcjonistki co dzieje się w mieście? Mówi, że dzisiaj 12 klasa świętuje ukończenie szkoły i do rana w mieście będzie trwała jedna wielka impreza.

Rano dnia następnego zawitaliśmy do ASO Renault w Płowdiw – naprawiliśmy klimatyzację – cena usługi niewiele większa niż w Polsce, i ruszyliśmy w stronę Turcji. Po drodze dużo patroli, tak więc uważajcie. W ogóle Bułgaria i Turcja to kraje gdzie widzieliśmy najwięcej policji, choć w Bułgarii stanowczo widać ich najwięcej.

GRANICA BUŁGARSKO-TURECKA
Dojeżdżamy do przejścia BLG-TUR w Kemal-Koy na drodze E80. Terminal celników 2x większy niż Terminal 2 na Okęciu i naprawdę robi wrażenie; dodatkowo wielki meczet co by nikt się nie pomylił, że wjeżdża do islamskiego kraju. W pierwszym okienku sprawdzenie paszportów (Pan zwraca je, kieruje 50 m do okienka na lewo po wizę (15 EUR lub 20 USD) i każe wrócić do siebie. Po powrocie wbija pieczątkę na wizie i wpisuje maksymalną datę pobytu – 30 dni. Kolejne okienko – pojawia się pieczątka z numerem, pod którym zarejestrowano twój samochód w bazie centralnej, jako towar wysokiej wartości wwożony do Turcji. Trzecia kontrola zagląda nam w bagażnik i wjeżdżamy na turecką ziemię. Od razu za okienkiem „wita” nas dwóch Turków i proponują papierową flagę Turcji za 10 Euro; mówię NIE – pada propozycja za 5 Euro, jeszcze raz NIE – forsują „za papierosa”. Nie palimy, więc ruszyliśmy na autostradę. Pod Edirne bierzemy bilet na bramce, a w Istambule około płacimy około 10 lir tureckich [YTL].

ISTAMBUŁ
Przedmieścia Stambułu ciągną się w nieskończoność, ale wreszcie nawigacja kieruje nas na prawo, Ataturk Bulvar, Kennedy Caddesi, i w końcu Akbiyik Caddesi, gdzie zamierzaliśmy szukać noclegu. Zapytaliśmy o parking; wskazano nam miejsce na ulicy Yeni Sarachane – zgodziliśmy się na 30 YTL za 3 noce parkingu, a jego właściciel (uprzejmy z brodą) polecił nam miejsce w Moonlight Pensyion na Akbiyik Cadessi Sokak. Wzięliśmy pokój z łazienką za 20 Euro za dobę za osobę ze śniadaniem. Bez luksusów ale z mojego rozeznania na miejscu i na hostelworld.com trudniej byłoby znaleźć coś tańszego.

Jako, że w poniedziałki muzea w Istambule są pozamykane, więc poszliśmy pospacerować po centrum starego miasta, zobaczyliśmy Wielki Bazar, Bazar Przypraw, itp. Dnia następnego zwiedzanie Błękitnego Meczetu i Hagia Sofia (bilet - 20 YTL), meczet Yeni, hipodrom. Kolejny dzień to piesza wycieczka po drugiej stronie zatoki Złoty Róg, z wizytą na wieży Galata (6 YTL), wizyta w lokancie na sutym obiedzie, a potem odsypianie podróży. Kolejny dzień to zwiedzanie Pałacu Topkapi (20 YTL – WARTO!), obiad, a wieczorem ruszyliśmy do Kapadocji.

Uważajcie na bramki za mostem przez cieśninę Bosfor; są b.źle oznaczone dla korzystających z biletów i można przestrzelić (a wtedy bramka wyje jak opętana, a jakie dalej są konsekwencje to nie wiem bo wolałem zjechać z autostrady a potem znowu wjechać. Podejrzewam, że kontynuacja jazdy mogłaby się skończyć spotkaniem z policją autostradową). Jako, że to środa wieczór, a w środy w TV jest Liga Mistrzów, po drodze do Ankary zatrzymaliśmy się w barze na kolację i finał Barcelona –Manchester. Pod Ankarą autostrada płatna 20 YTL z tego co pamiętam (ogólnie proporcje wyglądają tak, że na złotówki to wychodzi jakieś 1 zł. za 10 km, czyli dość tanio).

KULTURA JAZDY W TURCJI
Tu muszę wspomnieć o kulturze jazdy w Turcji: w miastach kierowcy lubią wyjeżdżać z podporządkowanej przed maskę jeśli uważają, że dość wolno jedziesz; ich dość wolno = polskie szybko). Jeśli nie ma namalowanych linii oddzielających pasy, lub jedziemy w korku, to z przepisowych np. dwóch pasów robi się trzy a nawet cztery, a często nieuporządkowany rozgardiasz, czyli każdy staje gdzie chce. Klakson to pierwsza broń Turków, ale używany w słusznej sprawie. Na Polskich ulicach gdy ktoś w korku próbuje się wepchnąć na pas obok czyha po prostu na okazję, natomiast w Stambule ten kto chce tak zrobić, również się wpycha ale gdy tylko zatrąbisz wycofuje się. Podobnie na autostradzie, mryganie długimi przez samochód jadący z tyłu oznacza ostrzeżenie, aby nie zmieniać pozycji na drodze, gdyż Turek po prostu JEDZIE. Pomimo tego pozornego bałaganu ruch w Stambule odbywa się całkiem sprawnie, na skrzyżowaniach stoją policjanci kierujący ruchem, którzy po upłynnieniu ruchu na danym skrzyżowaniu szybko „przerzucani” zastają na kolejne przez policjantów, którzy podjeżdżają po nich motorami. Wprawieni kierowcy nie będą mieli kłopotów z poruszaniem się po Turcji, a myślę, że początkujący powinni w miastach oddać kierownicę tym pierwszym. Kilkunastokrotnie spotkałem też na trasie (oprócz policji drogowej – trafik polisi, ale o tym później) żandarmerię (JANDARMA), która na zrobionym przez siebie zwężeniu haltuje wszystkich jak idzie i sprawdza dokumenty – nas czasami puszczali nawet bez sprawdzania papierów. Drogi w Turcji są stanowczo lepiej zorganizowane niż w Polsce. W miastach nie mam zastrzeżeń – b. dobrze. Autostrady – zawsze 3 pasy na jednej nitce, nawierzchnia b.dobra lub dobra, gdyż gdzieniegdzie łaty mają. Po za autostradami nawierzchnie mają się różnie (od b.dobrych: Antalya – Fethiye, Konya –Antalya; dobrych: Marmaris – Izmir – Canakkale – Lapseki, Mugla –Denizli; dostatecznych: Ankara – Aksaray [ten odcinek przypominał etap Gierkówki: Janki – Piotrków Trybunalski]). Asfalty mają bardzo chropowate, strasznie na nich opony hałasują, a i zapewne szybko się niszczą. Dodatkowo nawierzchnia na obrzeżach kruszy się na niektórych odcinkach i leży na niej dużo tych okruszków (okruchów raczej), tak więc uwaga na szyby. Trasy są różnej szerokości – odcinek Konya –Manavgat (obok jest Side) przez góry Taurus ma trzy pasy, w tym jeden wymiennie dla tych co jada pod górę; Ankara–Aksaray-Nevsehir – dwa pasy w każdą ze skrzyżowaniami, Aksaray –Konya - jeden pas w każda stronę, Marmaris-Izmir-Canakkale – wszystkie szerokości po trochu. Dodatkowo muszę wspomnieć, że Turcy lubią sobie powyrzucać różne śmieci przez okno samochodu: pety (standard i u nas), puszki, ogryzki, butelki kilkakrotnie spadały mi przed koła, raz nawet kilka gazet. Śmieci w Turcji to w ogóle odrębny temat.
Jeśli ktoś będzie jechał odcinek Fethiye – Marmaris to po drodze (miejsc. Gocek) trafi na płatny tunel 3 YTL. Uwaga na wydawanie reszty w takich budach na autostradach i tunelach, Turcy oszukują jak tylko się da. Przy płaceniu kartą też sprawdzać ile do zapłaty, pod Ankarą bowiem koleś na stacji benzynowej nabił mi 5 YTL więcej niż się należało. Może liczył na moje zmęczenie o drugiej w nocy, ale się przeliczył.
Stacje benzynowe są generalnie wszędzie (markowe również), choć w środkowej Turcji w okolicach słonego jeziora Tuz (Tuz Golu) więcej jest stacji niemarkowych (prywatnych), ale jeszcze 100 i więcej kilometrów na południe od Ankary spotkamy BP czy Shell.

DOJAZD DO KAPADOCJI
Dojazd do Kapadocji trwał do 8:00 dnia następnego. Na autostradzie do Ankary pełno TIRów, natomiast sama obwodnica autostradowa Ankary praktycznie pusta, może kilka aut minąłem. W odległości 60 km przed Aksaray, niedaleko jeziora Tuz powieki zaczęły opadać mi niemiłosiernie więc musieliśmy przespać się w aucie na Shell’u. Dzięki temu po obudzeniu mogliśmy oglądać Tuz Golu o 5:00 nad ranem; szafirowo-filotetowy odcień tafli ciągnie się aż po horyzont, a wokół step jak okiem sięgnąć, gdzie niegdzie urozmaicony małymi wioseczkami. Zbliżając się do Aksaray na horyzoncie pojawia się majestatyczna bryła wulkanu Hasan (Hasan Dagi) 3253 m.n.p.m., którego ostatni wybuch zanotowano w około 6000 r.p.Ch. Mijamy Aksaray i po 70 kilometrach dojeżdżamy do miasta Nevsehir (około 80.000 mieszkańców), jeszcze kilka zakrętów i jesteśmy w Uchisar, gdzie ze szczytu skalnego Zamku roztacza się piękna panorama na otaczające doliny Kapadocji i wulkan Erciyes Dagi (3916 m.n.p.m.).

KAPADOCJA
Ruszamy do Goreme – wioseczki w centrum Kapadocji, skąd najbliżej do wąwozów przecinających dolinę. Zaiste, wioseczka jak z Flinstone’ów, pełna domów w stożkach wyrzeźbionych z tufy, jednocześnie ekonomicznie funkcjonująca w oparciu o turystykę i nadzwyczajnie kosmopolityczna. Spanie znaleźliśmy w Kookaburra Pension – prowadzonym przez małżeństwo - Turka i Australijkę; (dwójka z łazienką za 50 YTL za dobę). Szybki prysznic, pida wegetariańska w lokancie, i ruszyliśmy na wypożyczonych rowerach w pobliskie wąwozy. Piękne widoki, kwitnąca flora pięknie przedstawiają się w Kapadocji w końcu maja, tak że nie mogliśmy się nasycić tą atmosferą. Wioska Cavusin (przeze mnie nazywana Kałuszyn), Czerwona dolina, Różowa dolina (dolina róż) zwiedzane przez nas zarówno rowerem jaki i pieszo (tam gdzie nie dało się wjechać) dostarczyły niezapomnianych wrażeń. Oprócz niesamowitych form skalnych mieliśmy okazję zobaczyć kościoły i kaplice wykute w tufie przez pierwszych chrześcijan (wg przewodnika Pascala II-III wiek po Chrystusie). Wieczorem w Goreme spotkaliśmy dwóch rodaków z Warszawy, którzy również na Hondach Varadero zrobili sobie objazdówkę po Turcji. Miłe spotkanie i rozmowa. Dzień następny to wyprawa do miasteczka Kaymakli celem zobaczenia podziemnego miasta (5 kondygnacji pod poziomem gruntu), w którym przed prześladowaniami ukrywali się pierwsi chrześcijanie. Ponadto zrobiliśmy sobie wycieczkę do Doliny Miłości, i do punktu widokowego gdzie oglądaliśmy zachód słońca. Rano 30.05.09 ruszamy do Fethiye nad Morzem Śródziemnym.

PRZYGODA Z PATROLEM POLICJI
Jedziemy w kierunku Konyi. Do miasta około 35 km jadąc przez step jak okiem sięgnąć. Auto z przeciwka ostrzega długimi przed patrolem policyjnym. Wyprzedza mnie czarny Passat. Zwalniam zjeżdżając z dużego wzniesienia i widzę z daleka policyjny radiowóz. Przejeżdżam obok. Mija 10 km i pojawia się kolejny patrol jednocześnie zatrzymuje kilka aut jadących przed nami oraz nas. Policjant z kompletu dokumentów wybiera tylko prawo jazdy i dowód rejestracyjny. Kierowca Passata mówi trochę po angielsku i stwierdza „speeding” po tym jak zacząłem zadawać pytania w angielskim „co jest nie tak”. Pytam się go o ile przekroczyłem prędkość, mówi 117km/h na dopuszczalnej 90-tce. Reszta kierowców stoi w kolejce przy szybie radiowozu i czeka na wypisanie mandatu. Kierowca Passata mówi mi, że lepiej od razu zapłacić policji – będzie taniej i stwierdza, że lepiej z policjantami nie dyskutować. Pytam się gdzie jest radar i niech pokażą mi wskazanie radaru; Passat tłumaczy policjantom i w odpowiedzi uzyskujemy odpowiedź, że radar był 10 km wcześniej w radiowozie pierwszego patrolu. Passat odjeżdża – nie mam już tłumacza. Biorę mandat i wracamy 10 km. Jeden z gliniarzy mówi kilka słów po angielsku. Proszę o wskazanie radaru dla mojego auta – zaczyna się gorączkowa dyskusja przez krótkofalówkę (domyślam się, że z pierwszym patrolem) i zaczyna się ignorowanie mnie. Przerywam dalsze zatrzymywanie samochodów i pytam się gdzie jest radar. Gliniarz duka, że na stacji benzynowej w połowie drogi pomiędzy patrolami; jeszcze raz proszę o wskazanie radaru - nie mogą znaleźć i udają głupka. Potem każą jechać do patrolu, który wystawił mandat. Wracamy, ale… patrolu już nie ma… choć słupki i znaki pionowe służące do zwężenia drogi zostały na szosie. Nie warto siedzieć 48 godzin w tureckim areszcie za awantury z policją więc… machnęliśmy ręką i pojechaliśmy. I tak to turecka Trafik Polisi wystawia mandaty z kapelusza. Pytałem się trzech nieznających się Turków, czy jest konieczność zapłaty tego mandatu – stwierdzili, że Policja ma centralną, krajową bazę numerów rejestracyjnych i wiedzą wszystko o każdym aucie; powiedziano mi, że na granicy najprawdopodobniej i tak zostanę zmuszony do zapłacenia mandatu, ale jeśli zapłacę wcześniej to będzie zniżka 25% (ale to już wiedziałem z treści spodniej strony mandatu). Płacić można praktycznie jedynie w Vergi Dairesi – turecki urząd skarbowy (na który tureckiego narzekania nasłuchałem się w trakcie wyjaśnień związanych z opłatą mandatu), którego to placówkę odwiedziłem w Marmaris. Ze zniżki rzeczywiście skorzystałem. Przy okazji ostrzegam innych: jeszcze dwa razy widziałem taki system kontroli kierowców, tj. wspólnie działające dwa patrole rozstawione w większej odległości. Ponadto na trasie Mugla-Izmir-Canakkale patroli było co nie miara, ale w godzinach nocnych praktycznie znikają z dróg… tak więc większe odległości radzę pokonywać w nocy. Na autostradach policji nie widziałem. Ogólnie rzecz biorąc wyjątkowo uważajcie na Trafik Polisi.

DROGA KAPADOCJA - MORZE ŚRÓDZIEMNE
Droga przez góry Taurus na wybrzeże morza Śródziemnego dostarcza wielu okazji do podziwiania widoków. Droga wzdłuż Riwiery Tureckiej to b.dobry asfalt, a trasa jak Gierkówka. Dojechaliśmy do Fethiye, ale żona przekonała mnie aby jechać dalej aż na południe od Marmaris – do wioseczki Turunć.

MORZE ŚRÓdZIEMNE - Turunć i Marmaris
W linii prostej leży od Marmaris w odległości 3km, ale samochodem trzeba do niej jechać serpentynami 22km. Turunc, miejscowość nastawiona na angielskiego turystę (ceny też dostosowane), choć przed sezonem znaleźliśmy nocleg na kieszeń przeciętnego Polaka i jak najbardziej go polecam. Apartamenty GOZDEM APRAT 2 – bez śniadania, ale codzienne sprzątanie i zmiana pościeli co 3 dni, basen i yakuzi przed domem, cena: 57 YTL (57 PLN za osobę) za dwójkę za dobę - apartament z salonem, TV, klima, balkon… i miła Pani właścicielka. Turunć to małe miasteczko z kilkoma hotelami i kilkudziesięcioma restauracjami, mała plaża w dość wąskiej i otoczonej wysokimi górami zatoce, przez co wydaje się zatoką dość mocno wciętą w ląd. Słońce wstaje nad morzem, ale szybko tu chowa się za góry, tak więc wieczorem nie posiedzisz tu na słoneczku. W sumie nie ma tu nic oprócz atrakcji plażowania, choć plaża ciekawsza wydaje się być w jeszcze dalej położonym na południe od Turunc miasteczku – Kulumbuk. Niestety, aby pojechać gdzieś dalej od Turunc trzeba pokonać dużą odległość do cywilizacji, a jechać się chce bo po dwóch dniach plażowania po prostu chce się coś zobaczyć. Chcieliśmy popłynąć katamaranem na całodzienną wycieczkę na Rodos ale niestety jeśli ktoś wjeżdża na terytorium Turcji samochodem zarejestrowanym za granicą musi z tym samochodem opuścić Turcję. Tak więc wybraliśmy się autem w góry płw Marmaris, a muszę stwierdzić, że warto było: kwitnące magnolie i inne różnorodne rośliny, żółwie przechadzające się dróżkami, węże i jaszczurki uciekające przez okiem człowieka, nieporadnie skaczące wiewiórki, stada kóz rozłażące się po wzgórzach… czyli Pani Przyroda na wyciągnięcie ręki. W sumie to Turcja krajobrazowo jest naprawdę piękna. Druga wycieczka wypadła do Pamukkale-Hierapolis na płn. od Denizli – 200km jazdy ale po drodze jechaliśmy odcinkiem niezwykle urokliwej drogi nr 48-28 przez Cicekli-Amutcuk-Golcuk. Polecam.

PAMUKKALE
W Pamukkale zaparkowaliśmy na przeciwko wapiennych trawertyn i po chwili spotkaliśmy Polaków, którzy przyjechali tu z Marmaris wynajętym samochodem. Chwila rozmowy i otrzymaliśmy od nich prezent. Dzięki! Pamukkale (bilet – 20 YTL), tak jak i Kapadocję koniecznie trzeba zobaczyć. Spacer boso po trawertynach i błękitne baseny…fajna sprawa.

EFEZ
Po kliku dniach ruszyliśmy do Grecji, ale po drodze chcieliśmy zobaczyć Efez. Przyjechaliśmy do Efezu około 15:00 (parking 5 YTL – auto, bilet -20 YTL). Wspaniale zachowane greckie i rzymskie miasto, w którym mieszkało w przeszłości nawet ponad 400.000 ludzi. O 19:00 zjedliśmy sutą kolację w centrum miasta Selcuk nieopodal Efezu. Cena obiadu była dwa razy niższa niż w Turunć, za praktycznie takie same dania i porcje.

TRASA DO GRECJI I PROM PRZEZ DARDANELE
Dalej ruszyliśmy w kierunku miasta Lapseki nad cieśniną Dardanele – celem była przeprawa promowa Lapseki-Gelibolu. Autostrada w okolicach Izmiru kosztowała nas 4 YTL. Około 1:30 w nocy dotarliśmy do przeprawy promowej, cena za auto osobowe 24 YTL, za osoby nie płaci się. Cennik inny niż na tej stronie gelibolu_info ale cena, którą zapłaciliśmy była wywieszona na kasie, tak więc nie wiem w końcu jakie są oficjalne ceny. Pewnie nas znowu oszukali, ale co zrobić, machnąć na to ręką. Promy w dzień co godzinę, w nocy nie mam pewności, ale chyba co dwie godziny. Czas przeprawy około 35 minut. Dojechaliśmy do przejścia granicznego TUR-GRE na drodze E90 w miejscowości Ipsala. Turecka policja a potem celnicy sprawdzili auto, a potem strefa bezcłowa (tu warto kupować: np. Emporio 100ml – 55 Euro, na granicy GRE-MCD jest drożej). Grecy zajrzeli w bagażnik i dalej jazda na autostradę w stronę Salonik. Jeśli chodzi o opłaty za autostradę w stronę Salonik to nie mogę być pomocny, dwa razy bowiem musiałem zjechać po paliwo i być może ominąłem bramki, raz przy Aleksandroupoli gdzie nad ranem każda stacja, którą mijałem była zamknięta i za jedyne 10 euro w portfelu zatankowałem na automatycznej stacji BP. Następnie zaś gdzieś w okolicach Ksanti i zatankowałem już do pełna. Od razu ostrzegam, że po drodze od granicy TUR-GRE do Agios Georgios brak jest stacji benzynowych i należy ich szukać poza autostradą.

GRECJA: SARTI na płw. Chalcydyckim
W końcu dojechaliśmy do Sarti na półwyspie Chalcydyckim (Halkidiki), na jego środkowym palcu czyli Sithonii. Po wrażeniach z Turcji trochę sceptycznie podchodziłem do miejsca w jakim znajdę się w Grecji. Szczególnie chodziło mi tu o warunki do plażowania. Ale po wejściu na plaże w Sarti bardzo miło się rozczarowałem, plaża długa na 1,5 km i dość szeroka 50-60m, miejscami drobny żwirek, miejscami plaża jak w Łebie. Woda cieplutka i bardzo przejrzysta (pływałem z maską i rurką czyli snurkowałem), o wiele bardziej niż w Turunć k/Marmaris. Dwójkę z łazienką na prywatnej kwaterze billyshouse wynegocjowaliśmy za 25 Euro za dobę za dwie osoby. Sarti to urocze, małe miasteczko, bez jakichkolwiek hoteli zwożących turystów w worku, a wyłącznie apartamenty do wynajęcia i atmosfera prowincji. Wiele kameralnych knajpek i sklepików wzdłuż dwóch ulic równolegle biegnących wzdłuż plaży, ale tylko na krótkim jej odcinku. Turystów niewielu, choć trochę rejestracji z Serbii, Węgier, Bułgarii widziałem, a nawet kilka z Polski. Ogólnie kilka dni zeszło nam w Sarti na błogim leniuchowaniu, plażowaniu i snurkowaniu. Polecam.

POWRÓT DO POLSKI
Drogę do domu postanowiliśmy wziąć na raz. W Grecji do przejścia GRE-MCD w Evzoni nie płaciliśmy za przejazd. W Macedonii są trzy bramki na autostradzie: 50, 60 i 50 dinarów macedońskich, tj. 3x 1 Euro. W Serbii odcinki:
Leskovac-Nisz – 2,5 Euro,
Nisz – Belgrad – 8 Euro
Belgrad – Novy Sad – 3 Euro
Novy Sad – Subotica – 4 Euro.
Na Węgry wymagana jest winietka: 4 dni – 1530 Forintów, można kupić na stacjach benzynowych – podajesz z jakiego kraju jest rejestracja, numer rejestracyjny i drukują ci taki świstek, który trzeba zachować, natomiast kopię podpisujesz i oddajesz sprzedającemu.
Z Sarti jechaliśmy 24 godziny z przerwą na 4 godzinny sen w aucie przed Budapesztem.
Ostatnio edytowano 23.02.2017 15:04 przez kamzio, łącznie edytowano 2 razy
Torac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3874
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Torac » 05.03.2016 19:53

Powalająca wyprawa, ale relacja w formie nieprzystępna, wybacz.
Może podziel ją na kawałki okraszając fotkami.
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16250
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 05.03.2016 20:12

Chciałam przeczytać z ciekawości jak po kolei zorganizowaliście wyjazd, ale niestety czytanie jednolitego tekstu jest bardzo trudne i po kilku linijkach zrezygnowałam. Musiałbym palcem wiersze zaznaczać, gdzie jestem.
Zrób przerwy między akapitami lub wstaw zdjęcia w tekst
słoma79
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 29.11.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) słoma79 » 05.03.2016 20:19

W życiu nie widziałem takiego długiego postu 8O
majeczka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3886
Dołączył(a): 04.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) majeczka » 05.03.2016 20:57

:D wow, rzeczywiście niezwykle fascynująca ta Twoja relacja...
Ural
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2989
Dołączył(a): 13.03.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ural » 06.03.2016 07:28

Tego nie da rady przeczytać. Potok słów. Do widzenia.
kamzio
Odkrywca
Posty: 111
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kamzio » 07.03.2016 14:52

piekara114 napisał(a):Chciałam przeczytać z ciekawości jak po kolei zorganizowaliście wyjazd, ale niestety czytanie jednolitego tekstu jest bardzo trudne i po kilku linijkach zrezygnowałam. Musiałbym palcem wiersze zaznaczać, gdzie jestem.
Zrób przerwy między akapitami lub wstaw zdjęcia w tekst


tl;dr :D :wink: :papa:
Nie chce mi się nic zmieniać.
Rysio
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13051
Dołączył(a): 23.07.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rysio » 07.03.2016 21:27

A nam czytać :papa:
Bea.ta
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 29091
Dołączył(a): 09.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bea.ta » 07.03.2016 21:32

kamzio napisał(a):tl;dr :D :wink: :papa:
Nie chce mi się nic zmieniać.

Szkoda, bo to świadczy o braku szacunku wobec potencjalnych czytających, ale masz rację, nie musimy tego czytać ... :roll:
agata26061
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3616
Dołączył(a): 04.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) agata26061 » 08.03.2016 11:26

Faktycznie, ciężko jest to czytac. Napisałeś, że na poprzednich portalach, gdzie była relacja umieszczona, nikt tego nie komentował. Na Cro.pl oczywiście jest inaczej, ale skoro widzisz, że ludziom średnio relacja się czyta, to zmień to troszkę w bardziej dostępny tekst. Przecież relację piszesz dla ludzi, czyli dla nas - forumowiczów. Oczywiście, kto chce przeczytac, to i tak przeczyta, ale łatwiej by było, gdyby tekst był trochę podzielony i okroszony fotami. Nie musisz pokazywac siebie i żony na fotach, ale jakieś widoki, czemu nie?
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108216
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 08.03.2016 14:31

kamzio napisał(a):tl;dr :D :wink: :papa:
Nie chce mi się nic zmieniać.

No to nawet nie zaczynam czytać, skoro nic nie będzie zmienione :papa: :papa: :papa:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 08.03.2016 21:35

Kurde, myślałem, że ktoś nową Deklarację Niepodległości napisał..... :roll:
elka21
Mistrz Europy UEFA
Posty: 9346
Dołączył(a): 20.08.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) elka21 » 08.03.2016 21:58

Przeczytałam tylko kawałek, znudziło mnie to, tego się nie da czytać.
Mam pytanie, jakie Clio rozwija taką prędkość, że w sześć godzin dojechałeś z Siedlec do granicy Słowacko-Węgierskiej? :o 8O
kamzio
Odkrywca
Posty: 111
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kamzio » 08.03.2016 22:32

elka21 napisał(a):Przeczytałam tylko kawałek, znudziło mnie to, tego się nie da czytać.
Mam pytanie, jakie Clio rozwija taką prędkość, że w sześć godzin dojechałeś z Siedlec do granicy Słowacko-Węgierskiej? :o 8O

1.5Dci , 82 KM. Wyjeżdżając o 22:00. Drogi puste do rana. 500 km w 6 godzin. Tak. Jechałem szybko. Szczególnie po krajowej DK19.
Ostatnio edytowano 23.03.2017 09:55 przez kamzio, łącznie edytowano 1 raz
elka21
Mistrz Europy UEFA
Posty: 9346
Dołączył(a): 20.08.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) elka21 » 09.03.2016 21:46

Z Siedlec do Rajki wujek Google pokazuje 785km i czas przejazdu 8,30 godz.
Jadąc 6godzin, musiałbyś osiągnąć średnią 130 km/h bez postojów w co nie wierzę, tym bardziej, że nie jechałeś cały czas autostradą, a po drodze przejeżdżałeś przez prawie środek paru miejscowości.
Następna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Clio, żona i ja - Turcja i Grecja [Halkidiki] 2009
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone