cd Część 5. Pobyt
Dzień 6-7.
Słońce !
Piękne poranki zachęcały do plażowania. My, ludziska z nizin, niedogrzani, wypłowiali
, musieliśmy nabrać odpowiedniego kolorytu. W końcu jeszcze nam nikt nie uwierzy, że byliśmy w Chorwacji
.
Te dwa dni spędziliśmy na odkrytej wcześniej plaży. Po ostatnim pobycie samochody wyglądały, jakby w pobliżu wybuchł wulkan. Całe były pokryte dość grubą warstwą pyłu z drogi, który przy każdorazowym trzaśnięciu drzwiami zsuwał się z samochodu.
Tak jak ostatnio na wjeździe musieliśmy zostawić 10 kun. Można tego uniknąć, ale trzeba przyjechać przed godz. 9.00. Komu by się chciało
Nasze ostatnio zajęte miejsce było puste, więc rozbiliśmy się. Samochody jak zwykle pod drzewami.
To widok na bar. My leżymy po prawej stronie.
Poniższe zdjęcie przedstawia całą naszą plażę. Zrobione o godz. 14.00. Ludzi w sam raz
.
Przy barze jest WC. Niestety płatne, ale jest.
Takie moje spostrzeżenie na temat tego baru. Niby wszystko OK, ale...
Prawdopodnie plaża jest własnością rodziny, która prowadzi bar. Pewnego dnia, zabrakło im wody w zbiorniku umieszczonym na górce, w lesie. Możliwe, że woda ta jest potrzebna do spłukiwania w WC, a może i do mycia szklanek
. To tylko hipoteza.
Jak brakuje, to trzeba dolać. Więc ojciec z synem wytargali na plażę pompę z wężem, który zanurzyli w wodzie. Ojciec zatykał wąż, a synek biegał z konewką i zalewał go od strony pompy. Inaczej pompa nie zaciągnie. Mieli z tym trochę problemów, jakby robili to pierwszy raz. Zalewali, włączali pompę i nic. Co chwilę się zmieniali, cuda wyprawiali. Przypomniała mi się bajka, bodajże "Sąsiedzi"
Jeden mądrzejszy od drugiego. Nagle pompa zaciągnęła. Hurra !
Koniec węża przyblokowali kamieniami i poszli sobie. Daleko nie odeszli, a tu smyk i wąż znalazł się ponad wodą. Pompa zaczęła wydawać dzikie dźwięki. Idąc po lody dla dzieci powiedziałem im co się stało. Przybiegli. Zaczęli gestykulować i krzyczeć "private, private". Nawet tubylcy im wyjaśniali, że to samo się zrobiło. A oni swoje.
Ponowne uruchomienie zajęło im kilkanaście minut. W złości przynieśli skrzynki od butelek i nawrzucali do wody, aby zablokować wąż i utrudnić dostęp do węża. Umorusali się przy tym po same łokcie. Poszli sobie.
Nie minęło 5 minut, a skrzynki zaczęły odpływać od brzegu. Wężyk wypłynął, a pompa pobierała powietrze. Ostatnio byli niesympatyczni, więc tym razem nie miałem ochoty im o tym mówić. Po godzinie przyszli i wyłączyli pompę, która prawie zmienila kolor z zielonej na czerwoną.
Dryfujące dość daleko od brzegu skrzynki stały się atrakcją dla plażowiczów, którzy płynęli po nie i wyławiali na brzeg
.
Syn polewał piwo i przyrządzał kawę, a ojciec na zapleczu przygotowywał ciepłe posiłki. Zamówiłem frytki. Po 10 min z zaplecza wyszedł jegomość, który ręce, a nawet twarz miał jeszcze umorusaną od smaru
.
Taki tam szczegół
.
Słońce prażyło, wiał delikatny wiaterek, woda krystaliczna i ciepła, w lodówce zimne piwko. Żadnych zmartwień. Luz blues. Cóż więcej potrzeba !?
Postanowiłem przejść się i porobić zdjęcia.
Im dalej się oddalałem, tym coraz to piękniejsze widoki widywałem
.
Na pierwszym spacerze doszedłem do kamieniołomu i ruin jakiejś chaty.
Dalej było jeszcze piękniej, ale zostawiłem to sobie na następny dzień.
Podczas spacerku przygrywały mi cykady, które współtworzą klimat wyspy. Nagrałem je wraz z panoramą tamtego miejsca.
http://www.youtube.com/watch?v=2yyCmbLGRlE
Następnego dnia poszedłem jeszcze dalej. Tam już nie było plaży z kamyczkami, tylko ostro zakończone skały.
Aż doszedłem na jej koniec, gdzie znajdowała się latarnia i widać było Split.
Mógłbym tam siedzieć cały dzień, wpatrując się w krajobraz. Niestety musiałem wracać na plażę, gdyż długo mnie tam nie było.
Wieczorkiem pojechaliśmy do Trogiru, a także do Splitu, gdyż przeoczyliśmy posąg sfinksa i nie zrobiłem mu zdjęcia.
Natrafiliśmy na przedstawienie, które odbywało się na centralnym dziedzińcu pałacu Dioklecjana. Dostęp do sfinksa był utrudniony.
A oto cel wyprawy - egipski sfinks, wykonany z czarnego granitu, który ma 3,5 tysiąca lat
cdn ...