cd Część 4. No to ruszamy.
Chorwacja
Godz. 12.30. Granica z Chorwacją - 909 kilometr. Koniec strefy Schengen. Trzeba poszukać paszporty. Są, 4 sztuki. Podjeżdżamy pod szlaban, gdzie czekał na nas z wyciągniętą ręką celnik. Podałem paszporty, on je zważył
, otworzył pierwszy z góry i odcisnął swoją dumę bycia celnikiem. Wypadło na mój paszport. Mam pamiątkę.
Drugi kiwnął, że mamy jechać. Na granicy spędziliśmy ok. 15 min.
Zaraz za granicą trwają roboty drogowe, więc trzeba jechać powoli. Po chwili dojeżdżamy do bramki przed wjazdem na autostradę A1 - Trakośćan (wyjazd w Zapreśić). Prawie bez oczekiwania podjechaliśmy pod szlaban, nacisnąłem na guzik, bzyt i wydrukował się bilet. Jest on potrzebny przy wyjeździe, więc lepiej go nie wyrzucać.
Kalkulator opłat za poszczególne odcinki znajduje się na stronie:
http://www.hac.hr/?task=aut
Droga przebiegała spokojnie, mały ruch samochodów, krótkofalówki działały i mogliśmy rozmawiać między samochodami. Można było podziwiać górzysty teren i tunele, które pojawiały się co pewien czas. Jedyną niepokojącą rzeczą była pogarszająca się pogoda.
Dojeżdżamy do wyjazdu z autostrady - Zapreśić. Kieruję się na bramkę, gdzie można płacić kartą. Jak później przeczytałem na wyciągu bankowym, opłata wraz z przewalutowaniem wyniosła nas 18,31 zł. (39 kn - co daje 0,47 zł za 1 kunę). W Polsce 1 kuna kosztowała ok. 0,64 zł. Więc się opłacało i nie warto kupować kun w Polsce
Uwaga - ten odcinek błędnie podaje strona Autocesty.
Dalej kierujemy się na autostradę A1, kierunek Dubrownik. Koło Zagrzebia ponownie bramki i wjazd na autostradę. Po drodze zaczęło padać, co żona uwieczniła na filmie:
http://www.youtube.com/watch?v=FGHLQJrls6s
Mieliśmy wrażenie, jakby ktoś chciał nam zrobić na złość i odprawiał rytuał woodoo, wbijając igły w mapę Chorwacji.
O godz. 14:13 było już tylko 12 stopni, przestało padać (ale mi pocieszenie).
Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę, na najbliższym, w miarę ładnym, parkingu. Przejechaliśmy kolejny tunel i ukazał się znak informujący o postoju. Skręciliśmy. Czas nas kilka zdjęć, napicie się gorącej kawy, siusiu w tojtojach. Było niesamowicie zimno.
Uciekaliśmy przed ulewą, ale chyba zatrzymała się na szczycie, którego nie widać
Po krótkim posiłku wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Zaczęło pojawiać się coraz więcej samochodów. Około godz. 16.00 utknęliśmy w korku, którego końca nie było widać. Niektórym samochody odmówiły posłuszeństwa i stały na pasie awaryjnym. Jak się później okazało był to korek przed tunelem Sveti Rok. Jeden tunel obsługuje dwustronny ruch, a drugi jest dopiero w budowie. Stąd ten zator.
Jest to najdłuższy tunel w Chorwacji, ma 5670 m długości i znajduje się od 510-561 m n.p.m. Maksymalna prędkość w tunelu to 80 km/h, a minimalna 50 km/h. Wielkie wentylatory wyciągające dym podwieszone pod sufitem, hałas, migające znaki drogowe oraz światła, świadomość ogromu ton skał znajdujących sie nad nami, niekończące się zakręty, to wszystko sprawia, że zapamiętujemy to na długie lata.
Nie mogliśmy już doczekać się końca. Aż tu nagle widać światełko w przysłowiowym tunelu. Coraz większe, i jaśniejsze, aż w końcu wyjechaliśmy. I w tym właśnie momencie wszyscy zaczęliśmy krzyczeć ....
cdn...