Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ciovo, Mostar, Krka, Klis - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
madzia828
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 185
Dołączył(a): 02.04.2012
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) madzia828 » 12.08.2012 14:14

bardzo ciekawa relacja :wink: na Ciovo jeszcze nie byłam wiec chętnie poczytam i pooglądam dalej :wink: :wink:
Madzik68
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 426
Dołączył(a): 04.03.2010
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Madzik68 » 12.08.2012 15:10

Fajna relacja :) mówisz że to RAJ :wink: oczywiście że tak, ja jak widzę ten widok to czuję się jakbym dojeżdżała do drugiego domu :) radość nie do opisania :D
Załączniki:
__DSCN7147.jpg
Andrzej_Krak
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 88
Dołączył(a): 23.08.2005
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Andrzej_Krak » 12.08.2012 17:06

Wspaniała relacja
Czytam wszystko z dużym zaciekawieniem, za trzy tygodnie właśnie wybieram się na Ciovo, a plan zwiedzania podobny do Twojego :), więc każda uwaga mile widziana.
Czekam na dalsze relacje - Mostar - tam też mam zamiar zawitać, no i Dubrownik pewnie jak czasu starczy :?
edytas
Odkrywca
Posty: 89
Dołączył(a): 06.07.2012
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) edytas » 12.08.2012 20:45

Super relacja!
Czytam, podziwiam i nie mogę już doczekać się wyjazdu na Ciovo. A ten dopiero we wrześniu.
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 12.08.2012 21:02

Ta wycieczka, w zasadzie, miała mieć miejsce rok temu, ale z różnych przyczyn nie doszła do skutku, toteż w tym roku sprawa została postawiona jasno: nie wyjeżdżamy z Chorwacji do momentu jej zrealizowania. Celem jest Miasto Strażników Mostu (mostari), czyli stolica Hercegowiny - Mostar.
Z pełną świadomością i całkowitą premedytacją przygotowania logistyczne do wyprawy w kraj nieznany ograniczyliśmy do 3 punktów jedynie:
1. sprawdzenie, czy w AutoMapie jest linia łącząca granice Chorwacji z Mostarem - checked;
2. sprawdzenie, czy w AutoMapie jest choćby szczątkowy plan miasta z oznaczonym przynajmniej jednym parkingiem - checked;
3. zapoznanie się z relacją (sprzed 2 chyba lat) z niniejszego forum z wyprawy do Mostaru i utwierdzenie się w przekonaniu, że pomysł nie jest pozbawiony sensu - done.
Zatem, gdy ponownie minął nam wstręt do trogirskiego korka pakujemy się w autka i jedziemy tradycyjnym już objazdem przez Mastrinkę. Mijamy Trogir (tym razem 30 minut) ignorujemy szaleństwa termometru w samochodzie (35 st.C o 9:00) i z duszą na ramieniu mijamy stację INA zaraz za Trogirem mimo ostrzegawczego położenia wskazówki paliwa w obu autkach. Mamy bowiem PLAN! Otóż w Bośni - wg naszych informacji - cena benzyny jest na poziomie, jaki pamiętają jedynie najstarsi Polacy, czyli około 5 zł / litr - tam też planujemy napoić rumaki pod korek :-)
Plany mają to do siebie, że robione na kolanie z reguły biorą w łeb i tak stało się i w tym przypadku.
"Limunove vozilo"
Obrazek
pomimo optymistycznych w momencie startu wskazań komputera pokładowego po kilku podjazdach pod górę zrezygnowało z optymistycznych wskazań i jasno sugeruje, że utkniemy w szczerym polu z pustym bakiem "limunovego vozila", stąd wizyta na jakiejś egzotycznej stacji benzynowej celem dopojenia limunovego rumaka.
Wjeżdżamy więc w Bośnię i Hercegowinę po sprawdzeniu w systemie informatycznym na granicy, czy nie jesteśmy przypadkiem członkami Al Kaidy, Hamasu, Tupamaros, Świetlistego Szlaku, Czerwonych Khmerów, PZPN, ZUS, Camorry, Cosa Nostra i innych organizacji terrorystycznych...
Bośnia jawiła się nam do tej pory mniej więcej tak, jak Polska jawiła się telewizji BBC i Solowi Campbelowi przed Euro 2012. Toteż nie bez ulgi stwierdzamy fakt, iż jest to kraj cywilizacyjnie identyczny z Polską, a nawet - co się okaże potem - w niektórych obszarach ją przewyższający. Jedziemy drogą o jakości, której do niedawna ciężko było w Polsce znaleźć. Jedynie widoczki z naszych dróg w Tatrach, czy Bieszczadach śmiało mogą konkurować z widoczkami bośniackimi na najwyższym światowym poziomie:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Niepokój jedynie budzi fakt, że niejaki Krzysztof Hołowczyc zamknięty w nawigacji krzyczy w panice, że jedziemy... szczerym polem, choć pod kołami czuć asfalt najwyższej jakości (nieroztapialny), a drogowskazy co chwilę jasno i wyraźnie informują, że posuwamy się w kierunku Medjugorie i Mostaru. Na szczęście jest to stan przejściowy i po kilkunastu kilometrach AutoMapa odnajduje drogę. Pretensji do firmy Aqurat żadnych nie mam, gdyż mimo wszystko jest to najlepsza chyba (po iGO) nawigacja działająca w Bośni, a Google Maps wręcz nie przyjmuje do wiadomości jakiegokolwiek istnienia żadnego państwa w tym regionie świata. Toteż zjeżdżamy malowniczą drogą w dół do Mostaru mijając po drodze piękne, czyste i ślicznie odbudowane miasteczka bośniacke. Tak śliczne, że obu dyżurnym fotografom zabrakło refleksu i zdjęć ślicznych miasteczek nie ma :-(
Wjeżdżamy więc do Mostaru. O dziwo AutoMapa nie gubi się wcale i doprowadza nas na upatrzony parking. Warto dodać, że nie opłaca się parkować w Mostarze "byle gdzie", gdyż - jak nas poinformował parkingowy - mandat kosztuje 100 euro i jest egzekwowany z całą stanowczością nawet po wyjeździe z Bośni. Nie interesuje mnie, jak oni to robią - wolałem nie testować, tym bardziej, że całodzienne parkowanie bez ograniczeń kosztuje śmieszne 40 kun, lub 10 kun / godzinę (już mniej śmieszne). W dodatku rzeczony parkingowy wykazał się znajomością polskiego, bo usłyszawszy nasze wewnętrzne dylematy, na jak długo zostawić samochód z uśmiechem powiedział: "Ja rozumiem! 3 godziny." Zostawiamy więc samochody z opcją "bez ograniczeń" i idziemy w miasto. Już przy samym parkingu widać pozostałości trudnej, najnowszej historii Bałkanów:
Obrazek
Ponoć są to ślady pozostawione "ku pamięci" i nie śpieszno im z ich usunięciem. Obok zlokalizowana jest winiarnia - niestety komercyjna, więc na testowanie nie ma co liczyć, a Bośnia znana jest ze swych doskonałych win. Ceny nie są przesadnie wygórowane, ale mimo to wstrzymujemy się z zakupem testowej butelki licząc, że trafimy na coś lepszego z możliwością porozmawiania z właścicielem :-)
Idziemy więc dalej i już w zasadzie bez zdziwienia stwierdzamy, że poza rdzennymi mieszkańcami oraz turystami z Japonii najwięcej jest tu... Polaków. Toteż wkraczając na bazar na starym mieście nikogo nie powinna zaskoczyć poniższa reklama kramiku z szalikami:
Obrazek
Uśmialiśmy się do łez budząc sympatię włascicielki tego biznesu i nawet jedna z członkiń wycieczki kupiła u niej ten szalik - tylko dla samej celnej reklamy. Tak twierdziła :-) Generalnie wszędzie daje się zauważyć sympatię Bośniaków do Polski i Polaków. Moja córka zapragnęła nabyć - nie ukrywam - kiczowate tureckie kapcie (takie z wywiniętymi nostami i pomponami na nich) i gdy sprzedawca usłyszał, że jesteśmy z Polski cena automatycznie spadła o 2 euro bez żadnych negocjacji. W ogóle wszystko w Bośni wydaje się tańsze, niż Polsce, nie mówiąc już o Chorwacji. No... Może nie wszystko, ale jednak 90% napotkanych dóbr materialnych było znacznie tańsze, niż u nas. Wspomniane kapcie kosztowały... 12 złotych zaledwie. Przepyszna kawa (khava) i czaj w licznie rorzuconych po starym mieście kawiarenkach - 1 euro.
No ale biznes biznesem, kawiarnie kawiarniami, a my tu jesteśmy, by coś zobaczyć! Zatem mijamy "arcydzieła sztuki militarnej":
Obrazek
i klimatyczną graciarnię (pewnie w większości Made in China):
Obrazek

Obrazek
kierując się w stronę słynnego Starego Mostu. Nie było to łatwe - przyznaję - gdyż przejście 1 kilometra zajęło nam prawie 1,5 godziny, bo a to lody (5 kun / gałka), a to burek (8 kun za ćwierć całości wielkości koła od Poloneza), a to kawa, a to coś tam jeszcze... O upale nie wspomnę, bo 40 st.C w Mostarze to pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni :-) Dochodzimy więc do Starego Mostu, na którym kłębi się tłum turystów głównie, jak wspomniałem, z Japonii i z Polski. Aby strzelić sobie pamiątkową fotę trzeba było stanąć w kolejce do "plenerowego miejsca" ;-)
Obrazek
Oczywiście łatwiej było znaleźć miejsce do fotki samego mostu, bo nie trzeba wtedy miejsca dla obiektu fotografowanego na tle mostu :-)
Obrazek
Co do samego mostu...
Pewnie większość z Czytelników relacji wie, że został on kompletnie zniszczony pod ostrzałem chorwackich czołgów dnia 9-11-1993 roku (znamienna to data, bo w tym dniu urodziła się jedna z uczestniczek wycieczki).
Obrazek
Pomimo takich "pomników", jak wyżej u wejścia na Most nie zauważyłem, by oba te narody darzyły się jakąś wielką antypatią. Przynajmniej, gdy inni patrzą ;-)
Most został odbudowany w 2004 roku i do odbudowy użyto tego samego kamienia z tej samej kopalni, z którego zbudowany był oryginał. Od tego czasu jest wpisany na listę UNESCO. Wkroczyliśmy więc na rzeczony most
Obrazek

Obrazek
z którego rozciąga się bajeczna panorama na stare miasto w tureckim stylu
Obrazek

oraz na liczne meczety
Obrazek

Mostar jest wyraźnie pod wpływem kultury muzułmańskiej i tureckiej przez co przypomina trochę arabskie miasta. Prócz tych atrakcji widocznych z mostu trafiła nam się gratka, czyli wyczyn członka Klubu Skoczków. Są to faceci skaczący za pieniądze zebrane od turystów z mostu do leżącej chyba ze 30 metrów niżej szmaragdowej Neretwy (to ten nagi gość górujący nad tłumem sponsorów ;-) ):
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idąc dalej zagłębialiśmy się w stylowe stare miasto. Oczywiście kolejne stragany i dalszy ciąg bazaru Kujundżiluk:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Spacerując po Mostarze trafiliśmy na klimatyczną kawiarnię ulokowaną w skalnej grocie centralnie w środku Mostaru!
Obrazek

Obrazek

A także stylowe budownictwo królujące w tej części miasta:
Obrazek

Oczywiście kolejnym punktem programu był słynny meczet Koskin-Mehmed Pasy:
Obrazek

Obrazek

a tu studnia na dziedzińcu meczetu:
Obrazek

Z dziedzińca jest fantastyczna panorama na Stari Most w dodatku wolna od "żółtych łapek z aparatami" które bez pardonu wciskają się wszędzie włażąc człekowi na odciski lub pchając się w kadr:
Obrazek

Rzeczona panorama
Obrazek

Obrazek
ma dodatkowy walor: punkt widokowy jest w gęstym cieniu, w dodatku działał tam system podlewania wytwarzający przyjemny i chłodny deszcz. Śmiem twierdzić, że cieszył się on co najmniej równym uznaniem, co widok Starego Mostu :-)

Łaziliśmy po mieście - jak się okazało - ponad 4 godziny. Oczywiście łącznie, bo był czas również i na drobną konsumpcję lokalnych przysmaków (w takim upale organizm domaga się głównie wody ;-) ) i odpoczynek w kawiarenkach z wiatrakami redukującymi nieco skutki potwornego upału.
Obrazek

potwornego, bo wśród murów zabudowań nie ma co liczyć na najlżejszy nawet powiew wiatru - wszystko gotuje się w sosie własnym.

Wracając już do autek smażących się na parkingu nabyliśmy rzecz jasna parę drobiazgów. Ja i żona maniakalnie kolekcjonujemy wszelkie "wyroby rękodzielnicze" - najlepiej takie, które są wykonywane na oczach kibiców: ja zbieram małe obrazeczki ręcznie rysowane (w Mostarze bajecznie tanie bo po 1 euro / sztukę) - żona zaś woli rzeczy trójwymiarowe, ale takie, które da się wsadzić w ramkę i powiesić na ścianie. Mamy więc w domu 2 "ściany pamięci" - moją i żony ;-) W Mostarze nabyłem grafikę - coś w stylu widocznym poniżej tyle, że mniejszą:
Obrazek
zaś żona maskę wykonywaną ręcznie z białego akrylu wg pomysłów artystki-rzeźbiarki. Można się nawet było przyjrzeć procesowi produkcji :-)
Dodatkowo kupiliśmy jeszcze butelkę znakomitego wina - niestety także w komercyjnej winiarni i niestety za cenę 2 razy wyższą, niż w Polsce. Ale tak nam zachwalano ten gatunek, że nie mieliśmy siły odmówić sobie. Wszak wakacje są raz w roku i nie ma takiej opcji, by się nie udały. Prawda? ;-)

Po wyjeździe z Mostaru około 17 skierowaliśmy się do odległych o niecałe 40 km Wodospadów Kravice...

[cdn]
Ta część relacji zrobiła się cokolwiek długa, więc podzielę ją na 2 kawałki (drugi jeszcze dziś)
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 12.08.2012 22:51

Zatem zapowiadana druga część "bośniackej relacji" - Kravice:

Wyjeżdżając z Mostaru napotkaliśmy na pewien drobny problem: zatrudniony przez nas Krzysztof Hołowczyc z uporem maniaka prowadził nas pod prąd w drogę jednokierunkową. Zrobiwszy więc jedno kółeczko ulicami Mostaru zignorowaliśmy całkowicie "Hołka" i po prostu pojechaliśmy na azymut w nadziei, że AutoMapa wcześniej, czy póżniej się połapie. I faktycznie, gdy minęlismy felerny fragment miasta AM złapała poprawną drogę i skierowała nas na otaczające Mostar wzgórza.
Tam uzupełnilismy dossier fotograficzne o panoramę Mostaru z otaczających gór, pominiętą po wrażeniem chwili w momencie wjazdu:
Obrazek
Droga okazała się na początku nad wyraz krętą:
Obrazek
acz malowniczą, jakością i szerokością przypominającą nasze polskie drogi, więc bez specjalnych emocji :-)
Minęliśmy więc, mniej więcej w połowie, zjazd do Medjugorie (ostatecznie trzeba coś zostawić na rok przyszły) i pognaliśmy w kierunku miasta Ljubuśki (via Citluk). W Ljubuśkach dajemy, za radą Hołka, "ostro w lewo" i jedziemy na Studenci. Ciut wcześniej skręcamy - również za radą Hołka - "lekko w prawo", bo Bośniacy nie chwalą się przesadnie posiadaniem na swym terytorium Wodospadów Kravice. Jedyna tablica mówiąca o nich jest niedaleko tego ostatniego skrętu, w dodatku w kolorze maskującym, który idealnie potrafi zlać się z otoczeniem :-)
Dojeżdżamy do Kravic około 18:00 i parkujemy na ładnym i dużym parkingu (w towarzystwie, a jakże, 3 innych aut z polskimi numerami) nie przejmując się tym, że Hołek ma ochotę na dalszą podróż twierdząc, że do końca drogi zostało 3 km i nie zwracając uwagi na fakt, iż dalsza część tejże drogi zagrodzona jest znakiem oznaczającym w każdym kraju świata "zakaz wjazdu wszelkich pojazdów". Oczywiście nie ma sensu pchać się tą 3-kilometrową drogą na piechotę, gdy parę metrów dalej jest turystyczna ścieżka, świetnie utrzymana i wykonana, a która skraca tę drogę do niecałego kilometra. Toteż za, dosłownie, 10 minut ukazuje się nam taki oto widok:
Obrazek

Obrazek
Znaczy się WODOSPADY KRAVICE! :-)

Dla tych, których przeraża 10-minutowy spacer (pamiętać trzeba, że upał nadal jest iście piekielny pomimo godziny 18:00) dodam, że do Wodospadów Kravice idzie się w dół, a więc pląsamy niczym rącze kozice uzbrojeni w pełne wyposażenie do baraszkowania w wodzie, czyli: stroje kąpielowe i ręczniki. Im dalej w dół, tym widoki piękniejsze:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i tym niższa temperatura!!!! Nad wodą było już co najmniej 10 stopni chłodniej, co jest niebagatelne w kontekście ponad 40 stopni w Mostarze.
Wkraczamy więc na tradycyjną drewnianą kładkę:
Obrazek

i taksujemy okolicę pomni tego, co spotkało nas w Parku Krka.
Oględnie mówiąc: Krka to miejski basen dla plebsu, a Kravice - rzymskie łaźnie dla półbogów. Ludzi, jak na lekarstwo, w wodzie jedynie 2 dzieci. Obok knajpka z piwem i innymi chłodzącymi wnętrze frykasami. Miejsca od groma i jeszcze trochę tak, że można by rozegrać Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego (WKKW). Woda krystalicznie czysta i chłodna. W dodatku wszystko to... za darmo. Bośniacy nadal nie wpadli na pomysł, że można to sprzedać, albo właśnie wpadli, że lepiej nie sprzedawać, bo będą mieli u siebie to, co mają Chorwaci w Krka.
Szybko więc odnajdujemy zaciszne elementy przyrody gdzie zmieniamy garderobę lądową na wodną i walimy w kierunku największego wodospadu celem ochłodzenia rozgrzanego Mostarem ciała:
Obrazek

Tak, to nie jest bajka - to się dzieje naprawdę i w dodatku wszędzie jest cicho, czysto, nie ma błota, a woda, jak była lazurowa na górze, tak jest lazurowa na dole!! I wodospad nie jest tylko do oglądania, ale naprawdę można wleźć pod jego strumienie i się ochłodzić (czego, prawdę mówiąc straszliwie potrzebowaliśmy :-) )
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Naturalnie w międzyczasie zachwycaliśmy widokiem tego raju w raju, bo widoki są naprawdę zapierające dech w piersiach:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Siedzielibyśmy tam pewnie jeszcze ze 2 godziny, gdyby nie fakt, że zrobiła się godzina prawie 19:30, a przed nami 170 km drogi do domu.
Zatem ostatni rzut oka na ten cud natury:
Obrazek
i drogą na Grude (Bośnia) i Imotski (Chorwacja) pognaliśmy całkowicie odświeżeni w kierunku Trogiru. Po drodze - jako było w planie dolaliśmy rumakom paliwa pod korek - faktycznie w cenie 5,05 zł / litr, uzupełnilismy zapasy wody na pokładzie w międzyczasie ucinając pogawędkę na stacji benzynowej z obsługą - niezwykle chętną do takowej pogawędki i niezwykle sympatyczną oraz pomocną przy ustalaniu optymalnej trasy powrotu :-) Chciałbym widzieć w Polsce (np. w Zwardoniu) taką obsługę, z taką znajomością angielskiego i tak pomocną...

Użytkownikom nawigacji radzę jednak, by nie słuchać Hołka tak literalnie szczególnie, gdy mówi np. "3 km prosto". Droga składa się bowiem wyłącznie z zakrętów i do dziś nie mogę sobie przypomnieć odcinka prostego dłuższego niż 100 metrów :-)

Na granicy, o dziwo korek. Staliśmy jakieś 30 minut. Bośniacy z niewiadomych przyczyn trzepali "vozila", jakby szukali Koh-I-Noor'a, ale - co dziwne - jedynie turystom z Europy Zachodniej. Przed nami dokładnie sprawdzali Francuzów i Niemców, nam jedynie sprawdzili w systemie informatycznym, czy nie wysadziliśmy czegoś w powietrze na terenie Bośni, i czy nikt nie rości sobie pretensji do naszych własnych "vozidel" - potem machnęli ręką z uśmiechem i puścili stawiając uprzednio "pamiątkowy" stempelek w paszportach. Chorwatom nawet ręką nie chciało się machnąć - poprzestali na znaczącym spojrzeniu :-)

No cóż, plan pobytu została praktycznie wyczerpany, do wyjazdu zostało ledwie parę dni, więc ciąg dalszy, który nieuchronnie nastąpi będzie już częścią zamykającą relację...

[cdn]
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 12.08.2012 23:55

Andrzej_Krak napisał(a):Mostar - tam też mam zamiar zawitać, no i Dubrownik pewnie jak czasu starczy :?

U mnie zarówno Mostar (ponownie) jak i Dubrovnik, w którym jeszcze nie miałem okazji być, gdyż Chorwację zaliczam "od północy" zostawiam na przyszły rok :-)

Mostar, a przy okazji wspaniałe Kravice i pewnie też Medjugorie (sława wątpliwa, ale jednak sława) trzeba będzie pewnie rozłożyć na 2 dni, bo skład personalny wycieczki jednogłośnie orzekł, iż jest to miasto (Mostar) zachwycające, urokliwe i zdecydowanie za mało czasu poświęciliśmy mu w tym roku. Ciężko się z tym nie zgodzić, tym bardziej, że Bośniacy są przemili co dodatkowo sprawia, że wspomnienia stamtąd nakazują szybki powrót tamże :-)

W dodatku smakołyki serwowane w takich knajpkach, jak ta:
Obrazek

Obrazek

(Pod spodem płynie woda mająca za zadanie ochłodzić konsumentów)
Obrazek
są niezwykle delikatne i wysublimowane :-)
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 13.08.2012 08:15

Madzik68 napisał(a): ja jak widzę ten widok to czuję się jakbym dojeżdżała do drugiego domu :)

To podobnie, jak i my - czujemy się, jak w domu. Tym bardziej, że to już kolejny raz w tym samym miejscu :-)
Andrzej_Krak
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 88
Dołączył(a): 23.08.2005
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Andrzej_Krak » 13.08.2012 09:10

Ehhh - im więcej czytam Twoją relację, tym bardziej nie mogę się już doczekać wyjazdu.
Muszę wszystko na spokojnie poukładać, poznaczyć trasy w AM i jazda :)
- à propos - jaką masz wersję AutoMapy - czy najnowszą 6.10e czy może starszą i stąd te "nieporozumienia" z Hołkiem :?:
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 13.08.2012 09:35

Andrzej_Krak napisał(a):à propos - jaką masz wersję AutoMapy - czy najnowszą 6.10e

Najnowszej nie mam, ale przesadnie starej również :-)
Jest to wersja wcześniejsza: 6.10d

W innych krajach działa doskonale. W zasadzie w Bośni również za wyjątkiem krótkiego odcinka "w polu" i tej jednokierunkowej drogi w Mostarze. No ale Bośnia od zawsze była traktowana - nie wiedzieć czemu - "per noga" przez producentów elektronicznych map, więc te dziwolągi, które Hołek wyczyniał, to raczej wina firmy TeleAtlas, a nie Aqurat :-)
Andrzej_Krak
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 88
Dołączył(a): 23.08.2005
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Andrzej_Krak » 13.08.2012 10:40

No cóż skonfrontuje moją navi już w realu i zobaczymy co wyjdzie :)
Jak coś to mam jeszcze iGo, ale zawsze można jak napisałeś - na azymut :D
Nie ważne kto lub co będzie prowadzić, ważne żeby jechać, jechać..........już :)
Miken77
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 228
Dołączył(a): 08.02.2012
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Miken77 » 13.08.2012 10:55

Właśnie wpisałem w swój tegoroczny plan urlopu w Cro, wodospady w Bośni. Super :D
edytas
Odkrywca
Posty: 89
Dołączył(a): 06.07.2012
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) edytas » 13.08.2012 11:17

Iggy czy możesz dać namiary na ten parking w Mostarze?
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 13.08.2012 11:49

edytas napisał(a):Iggy czy możesz dać namiary na ten parking w Mostarze?

Adres: Mostar, Huseina Repca
Współrzędne z AutoMapy:
N 43:20:18,095; E 17:48:39,992

W zasadzie w tej okolicy są 3 parkingi i współrzędne są wycelowane mniej więcej w środek. My mieliśmy okazję testować 2 z nich: 1 na ulicy - strasznie zatłoczony, drugi po lewej stronie 10 metrów dalej na terenie odgrodzonym - znacznie lepszy. Ceny na obu były takie same, a dodatkowo na tym drugim była dostępna czyściutka i sympatyczna... toaleta dla klientów. Za darmo, rzecz jasna :-)

W ogóle to trasa przejazdu przez Bośnię wyglądała tak:
Obrazek

To ta niebieska linia. U dołu mapki są Kravice. Z nich wróciliśmy do Ljubusiek ze względu na tankowanie, ale można było też jechać dalej przez Capljinę (Bośnia) i Kulę Norinską (Chorwacja). No a poza tym chcieliśmy jednak zobaczyć większy kawałek tej Bośni, stąd powrót przez Imotski :-)
Iggy
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 04.05.2011
Re: Ciovo po raz wtóry - czyli Iggy'ego patent na Raj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iggy » 13.08.2012 12:35

Miken77 napisał(a):Właśnie wpisałem w swój tegoroczny plan urlopu w Cro, wodospady w Bośni. Super :D

Ja to chyba ten punkt programu wplotę na stałe w każdy urlop w Chorwacji :-)
A za rok na 100%. Tym razem spróbuję wrócić na autostradę w okolicach Vrgoraca, no i może gdzieś zanocować w Bośni tak, by spędzić tam 2 dni: 1 dzień Mostar, a drugi - Medjugorie i Kravice. Chyba, że w międzyczasie zdecyduję się odwiedzić Blagaj i Počitelj. To takie klimatyczna miasteczka parę kilometrów od Mostaru często polecane na kilkugodzinny wypad...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Ciovo, Mostar, Krka, Klis - czyli Iggy'ego patent na Raj - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone