W tym roku jakby to powiedzieć rozdziewiczyłem Chorwację . Mieliśmy jechać do Seget, ale jako że wyszedł problem z naszym hotelem, pojechaliśmy w ciemno i wylądowalismy na Ciovo w Okrugu na przyjemnej prywatnej kwaterze
Wiele osób odradzało nam drogę przez Niemcy, ale my jednak wybraliśmy tą trasę i nie żałujemy. Najpierw w poniedziałek z Poznania do Cottbus zeszły jakieś 4 godzinki, później przez jakieś remonty nie mogliśmy znaleźć trasy na autobanę na Drezno, ale jak w końcu się udało to się już płynęło. I tak leciało w poniedziałek, Drezno-Regensburg-Austria. Chcieliśmy dojechać do Grazu i zrobić nocleg, zatrzymaliśmy się jednak 85 km przed Grazem w małej urokliwej miejscowości Kalwang po 10 godzinach podróży, i tam wbiliśmy się na tanią drzemkę. We wtorek ruszyliśmy o 5 rano Graz-Maribor, na przejściu granicznym staliśmy raptem z 10 minut, na autoceście chorackiej też było luźno i ok 11 dotarliśmy do Trogiru, który był naszym celem. Jednak uznaliśmy, że za duzy tu tłok i wbiliśmy się na Ciovo i w Okrugu szukaliśmy miejsca. Po nieudanej próbie w Villi Tennis, zagadnał nas ziomek, że ma znajmoych z mieszkaniem do wynajęcia, i może nas tam zaprowadzić. No i wbiliśmy sie na kwaterę do małżenstwa chorwacko-niemickiego za 80 Euro za 4 osoby na noc. Duży salon z kuchnią i wielkim łożem, elegancka łazienka i sypialnia.Plus duży taras z widokiem na morze . Wszystko bardzo ładne i stwierdziliśmy, że zostajemy tam 8 nocy i w środę 3 sierpnia zawijamy się do domu.
Wtorek upłynął na aklimatyzacji, odpoczynku i obejściu okolicy. Dopiero jak zeszliśmy do morza, zdaliśmy sobie sprawę jak wysoko jesteśmy i jakie wysokości będziemy musieli pokonywać codziennie .
Sroda to jedno wielkie opalanie i korzystanie z upału.
W czwartek udaliśmy się do Krka. Niesamoita przejazdzka busem w dół do wodospadów, gdzie na mega wąskich odcinkach mijały się 2 busy, ze 2 razy, aż mi strach zajrzał w oczy . Same wodospady i park na pełnym wypasie. Oczywiście zaliczamy kąpiel pod wodospadem, obiad w miejscowej restauracji, obchodzimy resztę parku i ok 16 zawijamy się z powrotem na Okrug. Reszta dnia to piwkowanie i chillowanie w barach przy plaży.
Piątek przywitał nas burzą i opadami. Gdy się uspokoiło ok 10, stwierdzamy, że płyniemy do Trogiru. Kto był ten wie, że jechać tam autem jest totalnie bezsensu, więc 20 minut przyjemnego rejsu za 15 HRK i jesteśmy na miejscu. Cały dzien, były chmury, ale ok 25 stopni więc idealna pogoda na zwiedzanie miasta. Zwiedziliśmy fort Kamerlengo, obeszliśmy miasto, zakupilismy kilka souvenirów, zaliczyliśmy dobre lody i o 17 wracamy rejsem powrotnym na Okrug.
W sobotę o 9.45 udaliśmy się na zakupioną wycieczkę u miejscowego ziomka na Fish Picnic na wyspy Mali Drevnik i Soltę. Załoga częstowała soczkiem, chipsami i oczywiście rakiją, ale to była jakaś mega hardcorowa, bo ciągneła samym spirytem . Rybka na obiad mega pyszna, grajki na gitarze zagrali nawet coś po polsku. Trochę kapania, skakania ze statku do wody na bombę i ok 17 wracamy na Okrug. Bylismy naparwdę bardzo zadowoleni. Kosztowało nas to 150 HRK od łebka. Wieczorem mała impreza w Clubie Hawana.
Niedziela to 2 dzień zupełnego chillowania na plaży i opalania drugiej strony ciała
Poniedziałek to wyjazd o 9 rano do Splitu. Pierwszym i dla mnie najwazniejszym celem, był stadion Poljud. Udało się przekonać pana abyśmy weszli na murawę , obejrzeliśmy ich małe muzuem i ruszylismy w kierunku starówki. Tam zobaczylismy wszystko co najważniejsze, potem mały obiad, małe zakupy i ok 17 zawijamy się na Okrug.
Wtorek jako ostatni dzień, leniuchujemy na plaży, opalamy ostatnie jasne części ciała. Wieczorem robimy jeszcze foty na najwyzszym punkcie w okolicy, m.in. z wykorzystaniem flary morskiej co się bardzo nie spodobało jakimś niemcom na balkonie i do spania.
Sroda - żegnamy się z naszymi właścicielami, dajemy im Pana Tadeusza i przed 8 rano ruszamy w drogę powrotną. Bez noclegu i bez żadnych problemów przed 24 lądujemy w Poznaniu. Zmęczeni ale meeega zadowoleni
Postaram się jutro wrzucić kilka ciekawych fot