Ok, jedziemy gdzieś indziej, ale muszę poszukać kawatery. A najpierw muszę poszukać internetu. To może poszukamy internetu po drugiej stronie wyspy? Przy okazji zobaczymy jak tam jest
Uderzyliśmy na Slatine. Mijaliśmy jakąś knajpkę/pizzerię z informacją o wi-fi, więc najpierw pojedziemy poplażować, a jak będziemy wracać, to zjemy tam pizzę i poszukamy czegoś w internecie:)
Slatine nie zrobiła na nas jakiegoś szalonego wrażenia. Nie podobała mi się ta żwirowa plaża wzdłuż drogi. W dodatku widok z plaży na lądujące samoloty na lotnisku pod Trogirem był... mało klimatyczny. Może dużą rolę w tej ocenie odegrała pogoda - niebo było zachmurzone; było oczywiście ciepło, ale bez słońca.
Tu chyba to wygląda najlepiej:
Wracając, przjeżdźaliśmy przez Arbaniję, odczucia podobne. Cieszyłam się, że odbiliśmy na drugą stronę wyspy. Choć możliwe, że gdybyśmy od razu tu trafili, to może po tej stronie byłoby najpiękniej...
No i obiad. Młody amator pizzy nie mógł się doczekać. Jedziemy do kanjpki, a tam mówią, że pizzy nie ma
Był za to internet, ale nie dość, że chodził wolno, to jeszcze miałam obok wściekłego, głodnego 7-latka, który miał mieć obiecaną pizzę... Dużo w tym internecie nie załatwiłam.
Dojrzał we mnie pomysł Pagu, ale nie wiedziałam, jak to powiedzieć chłopakom...
Wersja dla Starszego:
A daleko to? Nie, nie tak daleko...
Wersja dla Młodszego:
Po drodze na Pag wstąpimy do takiego parku krajobrazowego, będzie się można PRAWIE wykąpać pod wodospadem...
Przeszło.
Ale jeszcze nocleg. Dorwałam kontakt do mieszkającej w Pagu Polki. Sama miejsc nie miała, ale obiecała, że się rozejrzy. No, to sprawa załatwiona:) A do Polki mam telefon. Nie jadę w ciemno!:)