Chyba
odcinek 23 - sw Mikołaj
Piesza wycieczka na sw. Mikołaja.
Oj działo się
Wyznaczyliśmy termin, mąż od razu oznajmił, że on w upale nie ma zamiaru 'szczytować' ;P więc pierwotnie nasza wycieczka liczyła 5 chętnych osób do masochistycznego wspinania się w pełni słońca na górkę mierzącą zaledwie 628m npm
dosłownie wyprawa jak na Everest ... tylko w 30 stopniach w cieniu
Uzbrojona w opisu forumowiczów, zapewnienia forumowe Kasi, że szlak jest dobrze oznakowany i nie można się zgubić
o 7 rano wsiedliśmy w auto i udaliśmy się w kierunku tunelu.
Wrażenia z przejazdu niesamowite ... zapiera dech w piersiach, tunel jest jest zajefajny
Zaparkowaliśmy pod kościołem no i zaczynamy szukać tego znakomicie oznakowanego szlaku.
Szlaku nie znaleźliśmy natomiast znaleźliśmy sklep, którego ekspedientka wskazała na uliczkę pomiędzy domami i coś tam po swojemu powiedziała.
Po 10 minutach błądzenia w zabudowaniach znaleźliśmy szlak ... sukces
Ponoć oznaczenia szlaku miały być dobrze widoczne... no cóż prawie Chorwatom wyszło... oznaczenia może i jakieś były np. oznaczenie szlaku w postaci kropki na rozstaju ścieżek umieszczone pomiędzy nimi
i bądź tu mądry którą ścieżkę wybrać
Przy drzewie spotkaliśmy osiołka
Tak więc wspinaliśmy się w górę i wspinaliśmy, testując coraz to nowe ścieżki wijące się wśród chaszczy ponad miasteczkiem, długo i zaciekle debatując nad każdym rozstajem, którą ścieżkę wybrać. Widoki zapierające dech piersiach.
Porastające ścieżki suche kwiatki były piękne i idealnie nadawałyby się do bukietu z suszu, ale i zarazem boleśnie kaleczyły łydki dodatkowo uczulając naszą biedną K. która już nie wiedziała czy tamować krwawienie, czy się drapać do żywej krwi
W pewnym momencie pojawił się kolejne górskie skrzyżowanie z 'sygnalizacją' po środku
... poszliśmy w lewo bardziej wydeptaną ścieżką, czyli teoretycznie bardziej uczęszczaną .. po 200 m okazało się, że to chyba jednak nie jest szlak, jednak wkurzeni R i A podjęli się próby wdrapania żlebem do góry... 15 m wyżej udało im się znaleźć szlak. Ja z pozostałymi zawróciłam do rozstaju i spróbowaliśmy ścieżki nr 2. Po jakiś 100 m pojawiła się na kamyczku zamazana plama, która mogła mieć coś wspólnego z oznaczeniem szlaku.
Niestety jednym z minusów bycia pierwszym turystą danego dnia jest to, że na twarz bierze się wszystkie pajęczyny i ich wielkich właścicieli. A właściciele pajęczyn w Chorwacji ją bardzo dorodni, odżywieni o czym świadczy jakieś kilkaset owadów, które wpadły do pajęczyny.... spiżarnia pełna jednym słowem.
I tak wersja tego samego wydarzenia z dwóch punktów widzenia
Spojrzenie nr 1 - moje
Idziemy sobie spokojnie, a tu nagle jakieś zamieszanie przede mną, otrzepywanie i hasło - uważajcie pajęczyna z pająkiem. No cóż w życiu są 2 rzeczy, których się panicznie boję.... dentyści i pająki. Mało co nie zawróciłam w kierunku samochodu. Ale nie dam się - będę twarda. No i przyszło mi prześlizgnąć się pod mega wielka pajęczyną z gigantycznym właścicielem którego odwłok miał jakieś 2 cm średnicy - jednym słowem wielki pająk z nawagą pilnujący swego domu.
Foto autor: A.
Uczyniłam to z wielkim krzykiem i paniką z prędkością światła po czym przez kolejne 5 minut starałam się uspokoić i złapać oddech.
Spojrzenie nr 2 : A.
Wspinamy się spokojnie z R w górę żlebu, kamienie się obsuwają spod stóp, a tu nagle jak nie usłyszymy donośnego i przerażającego krzyku zza'góry' mrożącego krew w żyłach. Jak się potem okazało to była tylko M., która na swej drodze napotkała pająka.
Po przygodzie z pierwszym pająkiem na trasie nastąpiło przegrupowanie i na wabika i przecieracza szlaku wyznaczeni zostali mężczyźni mieli ostrzegać przed pająkami, pajęczynami, i ew brać je na klatę tudzież twarz.
Foto autor: A.
Po jakiś 10 minutach na szlaku spotkaliśmy A z R. Ruszyliśmy razem pod stromą górę, tropiąc jaskinię, która gdzieś w połowie drogi miała się znajdować.
Podobno tą trasę pokonują dzieci w sandałach w półtorej godziny ... ktoś tak pisał na forum
Stwierdzam bez obrazy dla rodziców, że albo te dzieci są zmutowanie, albo my jesteśmy kompletne cielaki
A stwierdziła, że szlak musiał znakować osiołek umalowanym na czerwono kopytem, często się potykając, bo oznaczenia od czasu do czasu ujeżdżały w krzaki.
Tu jeszcze Ki J dzielnie prą do przodu
Dotarliśmy do groty. Jest rewelacyjna, istny raj dla nietoperzy i gołębi.
Poraniona Kasia wraz z J zrezygnowali z dalszej wędrówki. Mieli udać się na plażę, zająć miejsce a my mieliśmy za jakieś 3 godziny do nich dołączyć
Moment rozstania, czyli wejście w kolejne krzaki
a my idziemy dalej
Foto autor: A.
Znów kilka razy pomyliliśmy trasę, ale nauczeni doświadczeniem teraz wysyłaliśmy po osobie w każdą odnogę podobną do ścieżki w poszukiwaniu znaków. Niestety w ten sposób każdy był narażony na zjedzenie pająka lub przez pająka
Tak tak to też szlak
Nieraz okazywało się że szlak prowadzi wśród zarośniętych krzaków i trudno w ogóle zauważyć, że tam prowadzi ścieżka.
W drodze
Większa wersja
Większa wersja
I tak w akompaniamencie krzyków moich i A, przy okazji bliskich spotkań z pająkami i krzyków R, że my krzyczymy dotarliśmy na szczyt
Znajome widoki
Widoki cudne, wpisaliśmy się w księdze gości o godzinie 10.20 - tak więc nasz spacer na szczyt trwał prawie 3 godziny
z czego z 30 minut należy odjąć na błądzenie
Foto autor: A.
Większa wersja
W drodze powrotnej co chwila spotykaliśmy błądzących turystów, których naprowadzaliśmy na właściwe ścieżki… jak widać nie tylko my mieliśmy problem z oznakowaniem szlaku.
Schodzenie poszło nam szybciej i po 1,5h byliśmy przy aucie a tam nie kto inny jak K i J którzy plaży nie znaleźli
chociaż ich skierowałam zgodnie ze wskazówkami forumowiczów.
Jako że K i J odmówili zejścia nad morze po raz drugi, musiałam sobie to odpuścić i na plażę pojechaliśmy do Jelsy, również szukanie plaży po tej stronie wyspy spotkało się ze sprzeciwem
Ale zanim tam dojechaliśmy czekał nasz jeszcze przejazd tunelem.
Jako, że chcieliśmy go dokładnie obejrzeć
a nikt za nami nie jechał oraz chcieliśmy przejazd uwiecznić na kamerze jechaliśmy z zawrotną prędkością 30km/h. Po drugiej stronie tunelu okazało się, że na przejazd w przeciwną stronę czekali na nas ociekający chęcią mordu turyści, wygrażający pięściami, i pokazując środkowy palec i wrzeszcząc coś po niemiecku... cóż nie każdy musi przejeżdżać ten tunel z prędkością światła ;/
Fakt my to zrobiliśmy celowo, aby nasycić swe oczy tymi widokami, ale jakiś słabszy kierowca (np. ja) mógł jechać taką prędkością bo się najzwyczajniej bał - zero wyrozumiałości.