Odcinek 20 - jak kawa w Hvarze to tylko ….
Wyruszamy w kierunku miasta Hvar. Plan był taki, aby jechać starą drogą i tym samym wpierw zaznać lawendowej Nirwany. Niestety mój mąż na więcej zaufania w spawach nawigacji do dzi-pi-esowej Marzenki (nie wiem czemu, kiedyś go bardzo pięknie pustymi drogami przy pomocy mapy poprowadziłam z Jastrzębiej Góry do Malborka, gdy główne drogi były całkowicie zakorkowane). Ukochana Marzenka olała nasze lawendowe pragnienia i nakazała jechać prosto nową drogą, a konkretnie wjechać na starą drogę w miejscu gdzie żadnej drogi nie było, co najwyżej ścieżka dla kozic. Tym samym wylądowaliśmy w Hvarze.
Od razu skierowaliśmy się na parking drogi płatny jak za zboże. A. w celu zaoszczedzenia chciała zaparkować 'gdzieś' przy chodniku, ale P. trochę tam potłumaczył, że lawety kosztują więcej niż 5 zł od osoby za parking i ostatecznie drugie autko też wylądowało na parkingu płatnym.
OT Generalnie wydaje mi się, że te wszystkie nasze polskie nieporozumienia i narzekania, że w Chorwacji drogo wynikają z problemów z przeliczaniem kosztów 'na nasze'.
30kn za 3 godziny brzmi groźnie, ale 15zł już nie tak bardzo, a jak się to podzieli na 3 osoby w aucie ( u nas każdy płacił za siebie) to wychodzi marne 5zł od osoby. Tak samo jest jak ktoś narzeka na forum, że pizza kosztuje 'aż' 50kn. Niech ten ktoś znajdzie w Polsce w 'turystycznym mieście' typu Poznań, Kraków itp. Pizzę wielkości 45cm z licznymi dodatkami za mniej niż 25 zł, którą najedzą się 2 dorosłe osoby. Albo policzy, ile polskich gałek za 2,50 potrzeba, aby uformowała się piękna chorwacka kugla za 4zł - ja kilka razy na oko liczyłam - od 2 do 4 w zależności od miejsca zakupu
Dotarłszy do portu szybka organizacja czasu. Część chce iść wpierw do portu, część na Twierdzę. Ostatecznie udajemy się na twierdzę, z tym, że A. i R. rezygnują z płatnego wejścia. Upał dawał się im we znaki i stwierdzili, że idą pooglądać żaglówki.
Każdy kto wchodził na twierdzę tymi schodkami zna ten widok
Z tego co pamiętam, wejście kosztowało 25kun. Ja płaciłam rok temu i zapłaciłam w tym roku, bo wiem, że warto dla tych widoków i dla tytułowej KAWY.
Z trasy pod twierdzę też co nieco można podziwiać
Ale i tak lepiej z samej góry
'Twierdzowa' kawa chodziła za moim mężem od zeszłego roku. Powiedział, że to najlepsza kawa jaką pił.
Ranyyyyyyy ile ja się nasłuchałam o tej kawie od czerwca 2010. To ona była głównym argumentem mego zaobrączkowanego, w sprawie kupna kolejnego grata do kuchni, którego toja będę musiała podnosić w celu wytarcia blatów, czyli ekspresu ciśnieniowego.
Dlatego też od razu po zapłaceniu haraczu pognaliśmy do knajpki na twierdzy. Muszę zaznaczyć, że ja nie lubię kawy. Ale jak spróbowałam tej zamówionej przez K. i J. mrożonej (mimo że jej nie było w karcie, więc zawsze warto zapytać) od razu zawołałam kelnera i zamówiłam to samo. Nie wiem, czy na tą nagłą miłość do kawy mrożonej miało wpływ miejsce, czy zacieniona kafejka, czy mile chłodzący wiatr, ale kawa była przepyszna. I nie kosztowała jakoś masakrycznie drogo jak na takie miejsce. P. oczywiście pił swoje Espresso w mini filiżance.
Mrożona kawunia
I po kawuni - dobrze mieć wysokiego męża
który zrobi zdjęcie z widokiem w tle
Po zaspokojeniu swych potrzeb fizjologicznych
udaliśmy się na zwiedzanie i sesje zdjęciowe z Hvarem w tle.
No pięknie tam jest - bez dwóch zdań
A te to wszędzie urosną nawet w kamieniu
'Jeszcze krok do tylu i będzie idealny kadr' czyli J. i K. w akcji
No i obowiązkowa panorama - zresztą rok temu wstawiłam taka samą
Większa wersja:
Panoramy z twierdzy
Schodząc z Twierdzy wydzwoniliśmy A. i R., którzy nagle pojawili się z nikąd - dosłownie zmaterializowali się. Chyba już nie mogli się doczekać :>.
Potem spacerek wzdłuż brzegu i po uliczkach, niestety dość krótko
Tym razem inny kociak Made i n Hvar
I z bliska
Tłumy
A. odpoczywająca w cieniu
Jako, że jeszcze przed nami było kilka punktów wycieczki po 3 godzinach w tym pięknym mieście (oj za mało, znów za mało) udaliśmy się na pola lawendowe.
A tam... tak chyba wygląda niebo
Nie ma zmiłuj miliony podobnych kadrów ;>
No i jedziemy dalej w kierunku Vrboskiej, gdzie na dzisiaj przewidzieliśmy jest jedynie zakup trunków i oliwy do Polski.
Ale zanim tam dotrzemy zatrzymujemy się w kilku punktach widokowych. Zdjęć nie będę powielać, bo nic się tam nie zmieniło, można je obejrzeć w relacji z roku ubiegłego.
Dlatego tylko w ramach udokumentowania, choć nieporównywanie piękniejsze widoki są u Gonii w relacji, która trafiła na rewelacyjną przejrzystość powietrza.