marze_na - mówisz masz
Odcinek 17 - Kierunek Hvar
Na pożegnanie Podgory wstawiam jeszcze 2 wieczorne zdjęcia z promenady
No i już ruszany na Hvar. Pobudka z rana, bo planowaliśmy przeprawiać się promem z Drvenika o 9 rano a jeszcze trzeba było doprowadzić apartamenty do porządku, dopakować auto, no i braliśmy pod uwagę ewentualną kolejkę do promu więc chcieliśmy tam być koło godziny 8 rano.
Początkowo część wycieczki marudziła po co tak wcześnie - na nic się zdały tłumaczenia, że kolejka do promu a prom niewielki (w końcu mam doświadczenia z roku ubiegłego). Pomogło magiczne hasło
'Free Internet ZONE'.
Jak chcieliśmy, tak dojechaliśmy, część grupy oddała się surfowaniu po Internecie, skypowaniu z rodzinami, reszta leniwie sobie siedziała obserwując powiększająca się kolejkę
Jakis rybak wyciągał sieci
Potem przypłynął prom, na który się załapaliśmy, niestety mimo że obsługa robiła co mogła (nawet ostatnie auta 'przepakowywała'
nie udało się wszystkich czekających aut pomieścić i spora ich część została na nadbrzeżu.
Rok temu pogoda nie ułatwiała podziwiania widoków, dlatego tym razem oddałam się temu w pełni.
No i oczywiście LATARENKA, dla K.
I wejście do portu
Po zjechaniu z promu od razu udaliśmy się pod latarnię. Nie było innej opcji - każdy z nas chciał zobaczyć z bliska, poza tym K. by nam żyć nie dała
gdybyśmy tam nie pojechali.
Po obowiązkowej sesji zdjęciowej z latarnią morską pojechaliśmy w kierunku Jelsy. Nie da się ukryć, że z duszą na ramieniu, bo miałam nazwę apartamentów, jego zdjęcia i wiedziałam, w której dzielnicy, ale adresu podanego nie było. Jakoś się znajdzie, w końcu mam nr telefonu do właściciela.
Po drodze nie robiłam zdjęć, bo dała o sobie znać moja choroba lokomocyjna
znaczy półsiedziałam, pół leżałam z zamkniętymi oczami i głęboko oddychałam
Jakieś 10 km przed Jelsą damskiej części wycieczki zaczeły dokuczać pęcherze. Ale co tam dojedziemy to załatwimy się jak ludzie, a nie w Toi Toi-ach, które widzieliśmy przy mijanych plażach.
Dojechaliśmy a tam co ?!?!?! Jelsa nieprzygotowania na nasz przyjazd !!!! Niby takie wielkie przygotowania, czyszczenie Hvaru przez ostatnie 2 dni się odbywało, że z riwiery w ogóle go widać nie było, tony kurzu musieli chyba wymieść, ale z rozkładaniem asfaltu na Vitarniji przed nami już nie wyrobili.
W sumie co to za asfalt - jakiś taki asfaltowy, a gdzie te czerwone dywany? jak już ich nie ma to chociaż asfalt mógłby być czerwony... turkusowy też byśmy zaakceptowali
Powiedzmy sobie szczerze, gdy nie wie się gdzie jest kwatera, rozkładany asfalt jest pewnym utrudnieniem, no dobra nie tylko asfalt, ale i wielkie samochody i walce, które trzeba wyminąć na wąskiej drodze, a które w układaniu ww. swój udział mają, rozwścieczeni chorwaccy robotnicy z 'miłym' słowem na ustach wymachujący za nami rękami w geście jakże odmiennym od powitalnego, kiedy to po raz kolejny przejeżdżamy po ich ciepłym i pachnącym nowością asfalcie. Nie przylepiliśmy się...uff... noga na gaz i uciekamy prez robotnikami, których kolor twarzy zmienia się na purpurowy.
W końcu kobiety chowają dumę do kieszeni i idą podpytać się tubylców. Nie ma to jak spacer w słońcu, po gorącym świeżutkim pachnącym asfalcie, gdy czuje się ten skwar na swoich stopach obutych w japonki... niezapomniane pierwsze chwile w Jelsie...
Biorę do ręki zdjęcia apartamentu drugą ręką łapię A. za ramię i ciągnę nasza anglistkę w kierunku jedynej osoby w zasięgu mojego wzroku. Jest to Chorwat w dość podeszłym wieku, który pucuje swój równie wiekowy samochód. Hmmm po jakiemu to się z chorwackim Matuzalemem dogadać.
Dialog wyglądał mniej wiecej tak:
Ja: Dobro dan, (mój najpiękniejszy uśmiech) D o.....y o u.....k n o w......w h e r e.....i s......A p a r t m a n.....I v o..... M a r i ć - sylabizuję i tu po podstawiam pod nos zdjęcia ów Apartamentu, wpatruję się w niego z oczekiwaniem.
Matuzalem: przygląda się, długa chwila zastanowienia, Yes, yes.....yyy I know yyy but yyyy.
Ja: (załapałam brakuje mu słów, skąd ja to znam
). German, Polish?
Matuzalem: No, no.
Ja: Croatian?
Matuzalem: Szeroki uśmiech YES. I tu nastąpił bardzo dokładny opis, suto uzupełniony gestykulacją, zrozumiany przez nas w 100%: 150 m prosto, pierwsza w lewo i potem kolejna w lewo i 50m prosto.
No i znów zabłysnęłyśmy naszymi umiejętnościami językowymi
nie ma to jak 12 lat nauki języka angielskiego... bardzo przydatny język
A. wróciła to auta ja poszłam wg wskazówek Matuzalema. I jakoś metr po metrze dojechaliśmy pod apartament. Dzwonię do właściciela poinformować że jesteśmy... będzie za 5 minut.
K. i A. nie mogąc już dłużej czekać, chyżo pobiegły do pobliskiego lasu, zapominając o tym, że chciały kulturalnie
... Ja dzielnie czekam ze skrzyżowanymi nogami na Ivo.
W między czasie na skuterze przyjechał uśmiechnięty Ivo i zaczął się z nami witać. Na pytanie, że jest nas 4 a miało być 6 osób, dostał wyczerpującą informacjęm, że brakujące osoby zwiedzają pobliski las
w tym samym czasie z wymalowaną na twarzy ulgą podbiegły A. i K.
Zostaliśmy zaprowadzeni do apartamentu, szybkie pytanie, czy nam pasuje'pewnie, że nam pasuje'
Apartament przestronny, z tarasem, na którym bez problemu zmieści się 6 osób, wszystko zgodnie z ofertą na stronie, żadnych przekłamań itp. Do najbliższej skałkowej plaży było jakieś 200m.
Do takiej zatoczki kamienistej z kamiennym pomostem jakieś 300m.
Do centrum Jelsy jakiś 1km, czyli 15 min powolnym spacerem.
Okazało się, że Ivo jest właścicielem restauracji Pelago w Jelsie, dlatego umówiliśmy się z nim, że jak się rozpakujemy podejdziemy tam na obiadek wraz z paszportami i kasą za apartamenty (choć sam zaznaczył, że nie musimy płacić od razu).
Pożegnaliśmy się i nastąpił kwaterunek. K. i J. jako osoby, które w Podgorze miały 'najgroszy' apartament miały wybierać pierwsze. Potem reszta losowała pierwszeństwo wyboru. Stanęło na tym, że w osobnych sypialniach spaliśmy K. z J, oraz ja z P, zaś A. z R. w salonie - minus taki że 'przechodni', ale za to miał klimatyzację.
A oto nasz apartament:
Widok z balkonu - nie tak spektakularny jak w Podgorze, ale morze widać a to podstawa
2 sypialnie:
Salon:
Aneks kuchenny i jedna z łazienek (druga to jej siostra bliźniaczka)
Ostatecznie Ivo policzył nas mniej niż było umówione mailowo. Za powyższy apartament dla 6 osób z klimatyzacją w cenie zapłaciliśmy 60E/dzień. Teraz chyba każdy rozumie dlaczego go rezerwowałam a nie jechałam w ciemno