Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Witam. Mam nadzieję, że w tym momencie wyczerpaliście już limit horroru wyjazdowego i mogę dalej spokojnie się relaksować czytając Waszą historię. Pozdrawiam.
Chętnie "posłucham" tej ciszy na Hvarze, a jeszcze chętniej bym ją poczuł.....
Musisz mieć wyjątkową teściową skoro jeździcie wspólnie na wakacje Mój szwagier twierdzi że każda teściowa powinna mieć dwa zęby - jeden żeby ją ciągle bolał .......a drugi żeby w razie potrzeby było o co piwo otworzyć......
Ale się rozpisałem w poprzednim poście, przepraszam . Teraz będzie krócej.
Na początek druga część trasy
i już wracam do relacji
Dzień 1
Rano oczywiście - jak to na wyspie - słoneczko, więc decyzja - plażing na miejscu, auta odpoczywają (wszystko przez tą tacę Leny z poprzedniego odcinka )))
Poplażowaliśmy, dzieci popływały-pobrykały, my również. Plaża na którą chodzimy w Ivanie to Paklina. Jest bardziej spokojna i mniejsza niż "główna miejska", a poza tym najbliżej od domu.
Zaskoczyła nas pogoda. Zawsze rozmawiając ze znajomymi podkreślaliśmy, że na wyspach pogoda jest super, słoneczko, bez chmurek, a tu ZONK... Rano jak pisałem słonko, a później chmurki ze słoneczkiem, chmurki bez słoneczka. Nad "hvarskim pasmem górskim" ciemne chmury. Jeszcze chwila i zacznie padać...
- jak to padać, na wyspie???? - niemożliwe
będzie padać czy nie?
Na szczęście padać nie zaczęło, chmurki zniknęły i wyszło słoneczko - jak to na wyspach
Tu mała zagadka, czym różnią się te dwa zdjęcia. Dla ułatwienia, nie chodzi tu o sprawy techniczne . Pierwsze z 2011, drugie 2013 (niestety jakość słaba, bo z jadącego auta).
2011
2013
Po południu odwiedziliśmy lodziarnię (6kn za kugle, oczywiście kugle!!! a nie kugielki polskie). Za tym tęskniliśmy Brakuje nam teraz tego smaku.
Tu mała historyjka: Spożywając nasze lody zauważyłem kilkuletnią dziewczynkę, z radością trzymającą w ręku swoją porcję. Naprawdę było widać radość z jaką "pożerała" tą ilość. Niestety nie trwało to długo, konstrukcja nie wytrzymała i jedna kugla po chwili była na ziemi. Rozpacz w oczach tego dziecka - nie do opisania, nawet to co jeszcze zostało w waflu nie potrafiło zrekompensować tej straty.
Lenistwo tak nam się udzieliło, że mieliśmy siłę tylko na skosztowanie lokalnych przysmaków. Wyprawy w dalsze regiony wyspy zostawiliśmy sobie na dni następne.
"Wiatromierz" na wprost naszego balkonu. Po kilku dniach został związany (dosłownie) bo od wiatru dostawał kręćka, a my dostawaliśmy kręćka od niego. No i zagłuszał cykady
Widok na dom "od tyłu". Z lewej strony taras przy apartmanie teściów, a na nim składowisko pływackich tworzyw sztucznych.
Poniżej domu powstał parking, wcześniej go nie było. Przyjezdni mogli sobie tam postawić autko, a nawet łódkę i spokojnie udać się na plażę.
CROberto napisał(a):Chętnie "posłucham" tej ciszy na Hvarze, a jeszcze chętniej bym ją poczuł.....
Specjalnie dla Ciebie
CROberto napisał(a): Musisz mieć wyjątkową teściową skoro jeździcie wspólnie na wakacje Mój szwagier twierdzi że każda teściowa powinna mieć dwa zęby - jeden żeby ją ciągle bolał .......a drugi żeby w razie potrzeby było o co piwo otworzyć......
Jest wyjątkowa to fakt. I ma zdecydowanie bogatsze uzębienie a co do piwa to radzimy sobie inaczej (teściowa jest fanką Harnasia w metalu)
Rano oczywiście - jak to na wyspie - słoneczko, więc wspólna wczorajsza wieczorna decyzja:
- Krzysiek, jedziemy rano na naszą ulubioną Dubovicę - koniecznie jutro? - ja chcę i już !! rano kupisz w pekarze kruh, zrobisz śniadanko i szybko wyruszymy - tak kochanie (bo i tak nie wygrasz człowieku, więc po co sie opierać)
W miarę szybko się ogarnęliśmy, choć wstaliśmy troszkę później niż zakładaliśmy. Miejsce na "parkingu" na zakręcie jeszcze było (9.30). Zabraliśmy sprzęt i czerwoną dróżką w dół. Zaskoczenie, bo już sporo ludzi jest, ale że plaża szeroka, to i wolnego miejsca sporo. Zajęliśmy miejscówkę i szybko do wody. Niestety - porównując do poprzedniej wizyty dwa lata wstecz - woda z naniesionym brudem, a w nim namierzyłem:
- kubeczek plastikowy - resztki karimaty - cała karimata - patyki - worki foliowe - i ogólnie jakieś frędzle
Pewnie to wszystko przyniosły dość duże fale (z Bałtyku czy co?), ale dziecko nasze i cudze i tak miały frajdę z samych fal. Co niektórzy dorośli zresztą też. Oprócz tego - smażing
parę ujęć z plaży
Po południu wybraliśmy się do Jelsy sprawdzić, czy czasem ławeczka jest na swoim miejscu. Chwila niepewności, wychodzimy zza rogu ...
...i jest
"miejscowa" ławeczka
Nasza lodziarnia EiscaffeRiva i "nasz lodziarz" również. Czyli wszystko po staremu, o prawie wszystko. Jest więcej dostępnych darmowych punktów WiFi i w Rivie również. Niestety jak dla mnie
- (I) włącz mi wifi - (K) już się robi - ale u mnie nie działa - poczekaj chwilę - mówię, że ten głupi telefon nie działa, nie działa mi fb - grrrr, poczekaj, bądź cierpliwa (znacie jakąś cierpliwą kobietę) - zaraz go wyrzucę do morza!!!!
Ale nie wyrzuciła. Na szczęście lody ochłodziły trochę gorącą głowę, a właściwie usta @#!!! jeszcze po cappuccino i spacer po deptaku w stronę campingu i z powrotem.
Troszkę o "lodziarzu", ale to nie dotyczy tylko niego. Jestem pełen podziwu dla Chorwatów, którzy mają chyba jakiś dar, potrafią wychwycić naszą rozmowę i już z daleka zapraszają do swojej knajpy w naszym języku. I oczywiście inne narodowości również rozpoznają.
Jeszcze szybkie zakupy w Konzumie:
- Karlovacko, kawałek francuza, Ożujsko, mleko, Tomislav, dla Sary Neste, Ożujsko grejp, dla Sary Skittles, Ożujsko gorka naranca...
Jak wrócimy do domku to popróbuje co to za wynalazki, te Ożujsko z owocami.
(Popróbowałem i tak jak myślałem - orzeźwiające oranżadki z lekkim %, spoko da się wypić) Wracamy do apartmana już w ciemnościach, kolacja złożona z tych produktów co wyżej i nie chodzi o Skittlesy ...
Jakże bardzo niektóre ujęcia przypominają mi moje, przywożone z Hvaru Nawet dubovicka urocza łódź w gorszki też u Was się załapała Fotogeniczna to wyspa... Piękna. Pozdrawiam