Teraz naszym jedynym i słusznym celem jest plażowanie.
Mieliśmy podjechać na plaże, z której podziwiać można dwie skały Le Due Sorelle. Tam jednak nie ma bezpośredniego dojazdu do plaży, więc wybraliśmy
Ponte dei Laghi Alimini, gdzie już wcześniej widzieliśmy wiele wolnych miejsc parkingowych, a plaża jest tuż obok.
Plaża piaszczysta. Piach włazi wszędzie i chyba dlatego nie robiłam wcześniej zdjęć, a obudziłam się dopiero niedługo przed końcem plażowania. Zebraliśmy się ok. 17.15
Kilka zatem fotek
Piach mieliśmy wszędzie, więc po powrocie do domu najpierw ablucje. Potem mieliśmy iść na miasto coś zjeść.
I tu jakoś duch w narodzie umarł
Nikomu się nie chce. Gdyby jedna osoba pogoniła resztę towarzystwa, to pewnie byśmy się zebrali. Ale nikt taki się nie znalazł (zwykle ja i koleżanka dopingujemy).
Myślę, że słonko, które mocno grzało cały dzień tak nas osłabiło.
Zjeść coś jednak trzeba.
Prawdziwi mężczyźni postanowili stanąć na wysokości zadania i strawę dostarczyć do domu.
Na polowanie ruszyli z kluczykami od samochodu w dłoni i kasą w kieszeni.
Po niezbyt długim czasie wracają triumfalnie niosąc mrożoną pizze
Powstrzymałam się od niepochlebnych komentarzy i dobrze zrobiłam (spodziewałam się pizzy, ale z knajpy).
Rzeczony produkt na obrazku.
W pudełku były trzy pizze. Panowie wydali na posiłek bajońską kwotę, bo całe 5 euro (akurat była promocja).
Wybrali sugerując się, których pudełek było najmniej na stoisku, bo one były różniste.
Zgodnie z przepisem wsadziliśmy pizze do piekarnika i po chwili mogliśmy zatopić zęby w produkcie.
I powiem Wam, że z czystym sumieniem mogę ten zestaw polecić. Naprawdę była smaczna.
No… przynieśli też napój.
Szklaneczkę wypiłam. Za winem średnio przepadam, a znać to już się nie znam. Szału z pewnością nie było
Można było planować następny dzień.
Co wymyśliliśmy? O tym w następnym odcinku.
Powiem tylko, że lazurów nie będzie.