Najwyższa pora była aby pomyśleć o jedzeniu.
Z wyborem lokalu nie było problemu, bo dużo osób łącznie z Marzeną poleca 5 lire w pobliżu Muzeum Narodowego.
Idziemy zatem do punktu, od którego zaczęliśmy zwiedzać Materę.
Po drodze zdjęć prawie nie robimy, bo są to już miejsca, które zostały zatrzymane w kadrze.
I jesteśmy na miejscu. Przed nami Muzeum Narodowe (zegarek chodzi dobrze).
Rzeźba w kształcie kropli mnie intrygowała, więc znalazłam stosowne informacje (oczywiście już po powrocie do Polski).
Kropla Goccia d’acqua, Ciclo della Vita (Kropla wody krąg życia)
Dzieło w brązie zostało stworzone przez Kengiro Azumę w 2011 roku, z okazji wystawy poświęconej 60-leciu kapłaństwa papieża Benedykta XVI.
Dzieło popełnił słynny japoński rzeźbiarz i malarz, który urodził się w Yamagata 12 marca 1926 roku, a zmarł w Mediolanie, 15 października 2016 r.
Czas na jedzenie.
Obawiałam się, że będziemy musieli walczyć o stolik, stać w długiej kolejce, a tu prawie pusto (aż trochę byłam rozczarowana, zaraz wyjaśnię dlaczego).
Zamówiliśmy fokaccię, coś jeszcze, ale nie pamiętam co i po piwku. Ceny przystępne, jedzenie dobre.
Lokal ma też taras z przepięknymi widokami na Materę, ale tam stoliki są małe, więc siedzieliśmy przy stołach od ulicy.
Ale oczywiście na taras poleciałam.
Wewnątrz pustki.
Jadłam powoli i jeszcze wolniej piłam piwo (a w tym ostatnim potrafię być mistrzem)
Działanie było zamierzone
Od południa dochodziłam się z naszym kierowcą, o której godzinie wracamy.
Ja: - Doczekamy do zmroku, bo muszę zobaczyć zapalające się światła w mieście.
Misiek: - Nie będziemy siedzieć do wieczora, bo jutro wczesnym rankiem wmusimy wyjechać. Trzeba było jechać wcześniej jak chciałaś siedzieć do wieczora.
(Gwoli informacji wcześniej się na dało, bo prognozy pogody dla Matery nie były najlepsze, a pogodę oczywiście chciałam mieć piękną. A decyzje były akceptowane grupowo
).
W ciągu dnia z podejmowania tematu wieczornego zwiedzania miasta zrezygnowałam.
Uznałam, że to wyjdzie samo i oczywiście wyjdzie na moje
.
W lokalu zasiedliśmy kilka minut po godz. 17, więc musiałam nieco spowolnić zakończenie naszej biesiady.
Jak zrobiło się po godz. 18 miałam Miśka w garści, bo nie będzie się przecież ze mną kłócił o kilka minut.
No taki zły, to On nie jest
Przysłowie: kto się lubi, ten się czubi - pasuje do nas idealnie.
Zatem w pełniej zgodzie idziemy ponownie na punkt widokowy Piazzetta Pascoli i czekamy na zmrok.