Teraz już jedziemy do naszego miejsca docelowego.
Mapka – ostatnie dwie miejscowości i miejsce naszego noclegu.
Pisałam, że w trakcie jazdy trochę się nam nudziło.
No to już za chwilę atmosfera w aucie zrobi się gęsta, aż za bardzo. A nuda i spokój uleciały jak sen złoty.
Kierujemy się na Fasano. Aucie jeszcze spokój.
Gdy jednak zbliżamy się do drogi w pobliżu Zoosafari atmosfera gęstnieje.
Jest to trasa panoramiczna, a zakręty na tzw. ciasną agrafkę. My jedziemy pod górę.
Przy zakrętach trzeba bardzo zwolnić. Na dodatek jadący z góry niekiedy ścinają zakręty, mieliśmy jeden przypadek, a ruch nie był tam zbyt duży. Do krawędzi drogi też nie zawsze można zjechać, gdyż często przy zakrętach wystają spore kamienie.
Misiek zaczyna kląć na czym świat stoi.
- Ja pierdo…., k…..a itp.
Porzuciłam nawet dowcipy typu:
- No widzimy, że curva, jak to we Włoszech
Obrywa się też mnie i Iwonie, bo to przecież my wymyśliłyśmy noclegi w jakimś kretyńskim miejscu
.
Iwona już otwierała usta, by się odezwać, ale strzeliłam jej kuksańca, nakazując milczenie.
Niech się chłop wygada po łacinie. Zwykle ten język przynosi ukojenie.
A nam może jednak uszy nie zwiędną, bo aż tak wrażliwe nie jesteśmy.
Droga jest bardzo fajna, ale faktycznie jest stromo i wąsko. A auto z wypożyczalni, więc nerwy były.
Chyba jednak lepiej zjeżdżać niż piąć się do góry. Jazdę nocną odradzam.
Uff…. jakoś pokonaliśmy zakrętasy-wywijasy i jedziemy, po wąskich ale w miarę prostych drogach.
Misiek zaczyna używać bardziej cenzuralnych słów, ale dalej marudzi na miejsce noclegowe.
Nareszcie bez marudzenia przemawia nawigacja – jesteś u celu
. Jest kilka minut przed godz. 17.
Terrazza Sui Colli. Wysiadamy. Brama zamknięta, nikogo nie widać oprócz zbliżającego się niewielkiego traktorka. Pan się zatrzymuje i pyta czy w czymś pomóc. Wstrzymuję się z dzwonieniem i mówię, że mamy tu rezerwację noclegów.
Pan staje na traktorku i gromkim krzykiem zawiadamia sąsiadkę, że goście przyjechali
.
Jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki brama się przesuwa.
Za chwilę przybiega też przesympatyczna gospodyni nadająca tylko po włosku.
Apartament jest taki jak na zdjęciach, a nawet jeszcze ładniejszy.
Humory się zdecydowanie poprawiają, bo zajmujemy się zachwytami.
- Che bello
- Bellissimo appartamento
Jest wszystko co potrzebne, apartament lśni czystością. Łazienka bardzo ładna. W kuchni dla każdej rodziny przygotowany prezent z ciasteczkami, elegancko zapakowany. No bajka.
Pani jeszcze tłumaczy co i jak oraz prosi w razie jakichkolwiek problemów o kontakt. Mieszka za płotem.
A jeszcze karty meldunkowe wypełnialiśmy.
Za drzewkiem dom gospodarzy
W budynku jest jeszcze jeden apartament, ale nikogo w nim nie było, więc byliśmy sami.
W salonie możemy poloneza tańczyć.
Można się też ganiać, bo do dyspozycji mamy dwa duże tarasy.
Z trasów widoki też piękne.
Jest zajebiście.
Miśkowi też się podoba
.