Podejście numer 2
Miejmy nadzieję, że tym razem nic się nie usunie...
Jak już pisałam w poprzednim odcinku, w Mostarze zaparkowaliśmy przy samym starym mieście i od razu udaliśmy się na zwiedzanie.
Upał był przeogromny, ludzi mnóstwo, strasznie głośno - ale Mostar to chyba jedyne miejsce, które odwiedziłam, gdzie kompletnie nie przeszkadzały mi wycieczki depczące po piętach i wszystkie inne rzeczy z nimi związane. Właściwie to nawet nie zwracałam na to uwagi, tylko podziwiałam piękno tego miasta.
Być może niektórzy stwierdzą, że przesadzam, ale dla mnie naprawdę Mostar to magiczne miejsce. Nawet te wszędzie obecne kramiki z pamiątkami dodają mu uroku...Pamiątki oczywiście bardziej lub mniej związane z miastem
(oczywiście jedna z nich musiała zostać zakupiona )
O Mostarze nie będę się rozpisywać, bo napisano o nim tu na forum już chyba wszystko. Pokażę Wam po prostu moje spojrzenie na to cudne miejsce
Znaleźliśmy też kilka ciekawych miejsc, jak np. bar w skale Można z niego wejść do podziemnego korytarza, którym dostaniemy się do innej części miasta
No i idziemy dalej...
Było już właściwie dość późno, pora raczej popołudniowa, nadszedł czas na obiad
Kierujemy się z powrotem w stronę parkingu, po drodze chcemy znaleźć jakąś ciekawą restaurację. Wchodzimy do kilku, ale wszędzie coś jest nie tak...a to nie ma ryb, a to nie ma pizzy, a to za drogo, a to brudno...
Na szczęście w końcu znajdujemy! Nazwy nie pamiętam, ale ta restauracja była już polecana w kilku relacjach. A poznacie ją po takich oto ozdobach:
Bardzo dobre jedzenie, przystępne ceny (można płacić w euro) i świetna obsługa Polecam!!
ach jakie to wszystko było pyszne
W międzyczasie zaczął trochę padać deszcz, w sumie to było bardzo dobre, bo wczesniejszy upał i duchota były nie do wytrzymania, ale postanowiliśmy wrócić do Marusici, baliśmy się, że rozpada się na dobre. Poza tym robiło się już późno, a dużo drogi przed nami...
Jeszcze tylko kawka i do samochodu
A po drodze czekała nas niespodzianka - POCITELJ.
Jedziemy, aż tu nagle widzimy piękne stare miasto położone na wzgórzu. Musieliśmy to zobaczyć.
Było już raczej ciemnawo, ale to nic
Od razu ostrzegam, ale będzie sporo zdjęć. To miejsce jest tak niesamowicie fotogeniczne, że trudno jest wybrać tylko kilka
Na wieżę widoczną na ostatnim zdjęciu można oczywiście wejść. Niestety w środku było ciemna jak w .... także tylko mężczyźni zdobyli szczyt. No i nie polecają
trochę historii
Na terenie tego miasteczka znajduje się też zabytkowy meczet, prawdopodobnie otwarty, ale my do niego nawet nie podeszliśmy - czas na gonił (i nie mam nawet ani jednego zdjęcia ). Mieliśmy za to okazję usłyszeć jak nawołuje wiernych do modlitwy. Tak jak w kościele katolickim biją dzwony, tak z meczetu można było usłyszeć piękną melodię, coś jakby śpiew. Mam chyba nagrany filmik, postaram się go wstawić
Godzina była już naprawdę późna, Nela zmęczona, my zresztą też, w końcu cały dzień na nogach i to dość intensywnie. Czas wracać. Szkoda, bo było pięknie Jedno jest pewne - do Bośni na pewno jeszcze wrócimy!
Do następnego odcinka!