Postanawiamy pójść na Cytadelę i nie żałujemy, bo z jej murów rozciąga się piękny widok na Budvę.
( wejście do Cytadeli kosztuje 2 euro/osoby zwiedzanie murów + wejście do galerii, gdzie w jednej części można oglądnąć m.in. makiety okrętów
a w drugiej stare księgi
, dokumenty itp.) Naprzeciwko portu widoczna jest wyspa św. Nikola.
Tak na marginesie - nasi znajomi z Krakowa byli w Czarnogórze na wczasach z biurem turystycznym i przewodniczka opowiadała im, że zarówno wyspa św. Stefana jak i wspomniana św. Nikola zostały sprzedane. Podobno azjatom z Singapuru.
Po spacerze po Starówce kierujemy się przez Bramę Morską na miejska plażę Budvy. Nad Bramą piękna ikona fresk św. Piotra.
Wzdłuż plaży znajduje się niezmierzona ilość restauracji, barów itp. Wszyscy serdecznie zapraszają do środka. Po drodze widzimy dziwne zjawisko. Rybki pod prąd wpływają z morza do sadzawki na zapleczu jednej z knajpek.
Na plaży dość dużo ludzi, jest kolorowo i gwarno. Z wielką ulgą wchodzimy na zacieniony deptak gdzie na ławkach odpoczywają turyści i mieszkańcy Budvy.
Na parkingu podchodzi do nas straszy pan i po polsku wita się. Na moje pytanie skąd tak dobrze zna polski język, odpowiada jestem Polakiem. Okazuje się jednak, że jest mężem Polki, ma na imię Mamo, żona Milena i mieszkają w Sutomore. Wymieniamy numery telefonów, może dojdzie do spotkania ( niestety nie doszło ).
Opuszczamy gorącą Budvę i kierujemy się w stronę domu czyli Petrovacza. Po drodze mijamy Rafailovici typową miejscowość letniskową ( wiele hoteli, apartamentowców), wyspę św. Stefana ( wejście 7 euro/osobę + parking 5 euro )
, dojeżdżamy do znaku z napisem monaster Rezevici. Wjeżdżamy na parking, gdzie jest bardzo dużo samochodów osobowych na lokalnych rejestracjach. Na krużgankach klasztoru widzimy dużo ubranych na czarno kobiet i mężczyzn zarówno świeckich jak i zakonników.
Wchodzimy do cerkwi, za nami wchodzi młody człowiek i obserwuje co tez robimy, A my robimy zdjęcia, trochę filmujemy, oglądamy piękne ikony, ikonostas, freski na sufitach.
Po chwili zadumy i wyciszenia wychodzimy przed cerkiew. Na tarasie widokowym obok cerkwi widzimy gromadkę popów, okazuje się, że niektórzy rozmawiają przez komórki.
Z tarasu jest piękny widok na morze, w dole w zatoczce trwa budowa najpewniej jakiegoś kompleksu hotelowego.
Lekko zmęczeni wycieczką ( + 35 o C) wracamy do domu. Nasz dom ( jak to ładnie brzmi ) położony jest ok. 150 m od morza. Z tarasu widać port i morze oraz wysepki Katić i śv. Nedelja ( o których było wcześniej ). Drugiej strony domu znajdują się ruiny kościółka chyba św. Tomy ?
. Zamknięty na głucho kościółek jest bardzo zniszczony, obok znajduje się trochę materiałów budowlanych, więc może będą go odbudowywać?
Nasza gospodyni urocza starsza, bardzo schorowana ( dializowana co trzy dni ) Pani jest z wykształcenia farmaceutą, właścicielką apteki w Podgoricy. Dom w Petrovacu należał do Jej męża, który kilka lat temu umarł. Dom ma kilkadziesiąt lat, widać, że nie ma prawdziwego gospodarza, wymaga na pewno remontu. Ale ma również swój niepowtarzalny urok, drewniane, skrzypiące schody, piękne lampy z motywami wschodu, w kuchni abażur lampy zrobiony na szydełku. Coś pięknego!!!
Na ścianach obrazy Teodory naszej gospodyni. W ogrodzie, pod kłączami kiwi
przepiękna sprawna fontanna, niestety wyłączona.
Jak nam powiedziała Teodora zamierza dom sprzedać, gdyż nie ma sił i zdrowia, aby się nim zająć. Zdaje sobie sprawę, że dom niszczeje i potrzebuje gospodarza. Wielka szkoda, bo na prawdę dom ma swój urok.
Wspominała Ania Krakusowa
C.D.N.