O wakacjach w Czarnogórze zadecydowaliśmy tydzień przed wyjazdem. Najpierw miała być tylko Chorwacja , okolice Dubrownika to dobra baza wypadowa na robienie wycieczek do Czarnogóry. Wcześniej dużo czytaliśmy na jej temat , koleżanki z Bielska- Białej i Zawodowiec ciekawie opisali swoje pobyty w tym państwie, a ostatnie opowieści kolegi Kira zadecydowały, że jednak tam pojedziemy, krótko, na tydzień. Potem okazało się, że zostajemy 15 nocy, w Chorwacji byliśmy tylko 6 noclegów, dobre i to.
Jesteśmy na granicy, celnik sprawdza paszporty, wbija pieczątkę, prosi o zieloną kartę. Ania podaje przez okno samochodu , ale ta wylatuje mu z ręki i sobie fruwa jak ptak bo akurat wiał silny wiatr. Żona wychodzi z auta i biegnie za kartą, na szczęście udaje się jej ją schwytać, podaje do okienka, celnik coś tam sprawdza i oddaje. Jedziemy, jesteśmy w Czarnogórze. Przejście graniczne jest daleko od morza , jedziemy pustą o tej porze drogą, oczywiście jest ona lepsza niż nasze w Polsce. Po pewnym czasie dojeżdżamy do Boki Kotorskiej , ukazuje się nam piękna zatoka, w około niej są wysokie góry
- cudny widok.
Po pewnym czasie zauważamy przejście promowe, jest mała kolejka do niego, jedziemy jednak wzdłuż zatoki mimo iż trochę się spieszymy. Trzeba przecież coś znaleźć do spania
( jedziemy w ciemno ). Jak się potem okaże to jest około 100 kilometrów, warto jednak nadrobić drogę. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się na dzikim parkingu, filmujemy okolice i robimy zdjęcia
(to drugie to juz było później zrobione, za Budvą)
Opiszemy to później, bowiem jeszcze tu powrócimy. 20 metrów od nas zatrzymał się czerwony samochód, VW Pasat, obok niego jest szczupły mężczyzna, podchodzi w naszym kierunku. Czujemy się raczej nieswojo, bo w samochodzie nie ma tablic rejestracyjnych, mafia czy co, tak sobie na początku pomyślałem. Zagaja do nas, widzi, że jesteśmy Polakami, przy naszych tablicach rejestracyjnych jest ramka z nazwą salonu Citroena w Krakowie, więc pyta czy mieszkamy w Krakowie. Potwierdzamy, zaczyna nam pokazywać co gdzie jest, jakie w zasięgu wzroku są miasta, wyspy, coś wspomina, że z końcem lat osiemdziesiątych był w Krakowie, Bielsku- Białej, jest przyjaźnie do nas nastawiony. Po przejechaniu całej zatoki Kotorskiej wjeżdżamy do Budvy. Jedziemy przez miasto, wszędzie korki, każdy trąbi , dlaczego to sam nie wiem. Stwierdzamy, ze to nie jest miejsce dla nas, z miasta do miasta to głupia decyzja, więc jedziemy dalej. Zatrzymujemy się dalej na parkingu widać wyspę Sveti Stefan,
ale to też nie dla nas więc jedziemy dalej.
Znowu postój na zrobienie zdjęć i jedziemy z magistrali do jakiejś miejscowości. Przy wjeździe widać napis Petrovac na moru, postanawiamy szukać tu miejsca do spania. W Czarnogórze nie jest tak jak w Chorwacji, że wszędzie są napisy soba lub zimmer, tylko należy chodzić od domu do domu i pytać czy wynajmują pokoje. Za apartamenty 2 osobowe życzą sobie na początku 20 euro, warunki znośne, idziemy szukać dalej. Pewna kobieta informuje mnie, że sąsiadka ma całe wolne piętro i ktoś zaraz przyniesie klucze, bo właścicielka jest w Podgoricy. Podjeżdża młody chłopak starym pasatem i proponuje mi apartament, mówi dość dobrze po rosyjsku. Jedziemy dwie ulice dalej, to nowy apartamentowiec, z klimą, TV satelitarną, właścicielka pyta jak długo chcemy zostać, mówię 7 dni, proponuje 30 euro za dwa pokoje z łazienka i tarasem wychodzącym na inny dach, wychylając się można zobaczyć morze. Mówię 20, ustalamy cenę na 22 z klimą. Mówię, że czekamy jeszcze na kogoś, bo ma nam pokazać apartament, jak się tamten nie spodoba to wrócimy tu za 15 minut. Chłopak odwozi mnie z powrotem, mówi, ze będzie za 10 minut. W tym czasie jest już ktoś z kluczami, oglądamy dom, są dwa apartamenty, na parterze i na pierwszym piętrze. Warunki znośne, czysto, ładne tarasy z widokiem na morze
i na cerkwie
, jest też TV. Pada propozycja 7 euro od osoby. Zostajemy, mówimy 7-8 nocy, a może wiecej. Nie ma sprawy, bo gości mają dopiero od 3 lipca. Właścicielka jest malarką amatorką, wszędzie są jej obrazy
ale o niej napiszę później. W południe idziemy na pizzę, za tę potrawę z szynką, salami, pieczarkami płacimy 3.5 euro za sztukę. Potem idziemy na lody, jest tu też duży wybór.
Petrovac to miejscowość wielkości Orebica, mniejsza od Baśka Voda w Chorwacji. Jest tam port, dwie drobno ziarniste plaże, wiele kafejek, prawie wszędzie były wystawione telewizory wiec mogliśmy oglądać mecze. Najwięcej jest tam turystów z Rosji, ponoć wykupują ziemie, hotele, potem trochę Czechów ale nie tak dużo jak w Chorwacji, Polacy to jednostki, kilku rodaków spotkaliśmy i nawet oglądaliśmy wspólnie mecz Niemcy : Polska . Dołączę potem zdjęcia z tego miasta, opiszę nasze wycieczki po Czarnogórze. Nie było ich za wiele z uwagi na upał, ale może Was zainteresują.