10.10.2006
Znów ja wcześniej wstałam, spacer z psem jak co rano i poranny papierosek na schodach. Potem znów zobaczyłam wynurzającego się z pokoju Plumka razem z kotem. Medo przywitał się z Fidżi noskiem i zaplątał się o pachołek. Ot poranne czynności.....
Ponieważ skończył nam się chleb i mleko do kawy, to na dziś zaplanowaliśmy podjechać do Makarskiej na zakupy i na krótkie zwiedzanie. Tak więc po śniadanku i małym odpoczynku wsiedlismy do auta i w drogę. Dziś samochód śmigał po jadrance tak lekko i zwinnie w porównaniu do jazdy z zapakowanym bagaznikiem ostatnio, że droga szybko nam zleciała. Ania powiedziała nam jak i gdzie jechać, gdzie skręcić, gdzie sklep i tak też oto znaleźliśmy się na parkingu zaraz prawie obok małego supermarketu. Ale doszliśmy do wniosku, że najpierw połazimy sobie po mieście a na koniec zrobimy zakupy.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy to wymiana waluty i znalezienie poczty. Obiecaliśmy tylu osobom kartki z Chorwacji, że trzeba było dotrzymac danego słowa. W sumie to ich było chyba z 12. Udało nam sie zakupić pocztówki i znaczki i na ławce usiedliśmy sobie, aby spokojnie je napisać i wysłać jeszcze dziś. Może dojdą zanim my wrócimy, hahahaha
Następnie udalismy sie uliczkami w stronę kościoła zachwycając się widokami po drodze. Może nie każdemu Makarska sie podoba, bo zgiełk, duzo ludzi, ale uwierzcie mi - w październiku jest dosyć mało turystów i to miasto ma swój urok. Nawet nie bałam się postawić statywiku na chodniku, murkach czy schodach, bo by mi nikt go nie potrącił, nie zdeptał i nie zabrał bo nikogo nie było!!! No a statyw oczywiście się przydał - znów jesteśmy we dwoje na zdjęciach.
Gdy zeszlismy już na główną promenadę to poszliśmy w stronę fontanny wyskakującej z wody. Oczywiście nie omieszkalismy robić sobie zdjęć po drodze.... i zachwycać się cudowną pogodą!!!! Ach tego nam brakowało. I pomysleć, że teraz wszyscy w pracy a my sobie spacerujemy promenadą, słoneczko grzeje ze wszystkich stron, niegdzie się nie spieszymy, totalny luzik.....
Na zdjęciach chyba widać, że tłumów nie ma....
Doszlismy spokojnie do fontanny i chcielismy sobie ze ślubnym zrobić zdjęcie z fontanną z widokiem na Makarską, w końcu mamy statyw. Pies był zmeczony, więc połozył sie pod ławka i lezał. No to ja "cyk" nastawiłam samowyzwalacz i lece do męża, licze sobie po drodze czas, a tu niespodzianka... Pies sie obudził i co??? Wlazł nam w kadr w momencie jak aparat robił zdjęcie, ale się uśmialiśmy!!! I nie tylko my, bo akurat jacyś państwo szli i też się chichotali z wybryków naszego psa. Zdjęcie zamieszczam poniżej. Potem już ją na smycz przywiązaliśmy, żeby kolejne zdjęcie wyszło.... Ot uroki zwiedzania z psem - nigdy nie wiesz co wykombinuje...
Ale w końcu udało nam się zrobić ładną wspólną fotkę i poszliśmy kawałek dalej. Jednak słonko tak przygrzewało, że ustalilismy nowy plan gry - powoli wracamy, jeszcze zakupy, w domku szybki obiadek i jeszcze popływamy sobie. I tak oto powoli wrócilismy na promenadę, poszliśmy na zakupy (piwo i prosek już obowiązkowo) i wróciliśmy do Zivogosce.
Zjedliśmy obiadek i jakimś dziwnym trafem zachciało nam się spać - czyżby zaczał działać na nas klimat i pora na sjestę???? Oczywiście! Tak więc położyliśmy się na chwilkę.... Ja standardowo wstałam dość szybko, bo szkoda czasu na leżenie. Wyszłam sobie z Fidżi na plażę, a Michał nadal spał. Na plazy po jakimś czasie pojawiły się Zuza i Ania i razem zagrałyśmy w Scrable, łapiąc przy tym ostatnie promyki słońca w dniu dzisiejszym. Gdy już słońce zaczęło zachodzić przeniosłyśmy sie do baru i tam już w ruch poszły karty. Potem dołączył do nas Michał, zrobiłam dla nas wszystkich moją popisową sałatkę (produkty były zabrane z kraju cześciowo) i zajadając się ogladalismy polski serial "M jak...", a potem dalej karty, piwko, itp. Nie siedzielismy długo w barze, bo jutro jedziemy do Dubrovnika, co prawda nie z samego rana, tylko w południe, ale jednak.... No to do jutra dziewczynki, laku noč!