Postanowiłem wreszcie zebrać się do napisania relacji z krótkiego wypadu do Cro. Sam wyjazd był trochę przypadkowy a ostateczny cel wybraliśmy dopiero po pewnym namyśle. Początkowo, po namowach siostry, zgodziłem się wybrać z nią i jej mężem do Hiszpanii w czasie długiego weekendu majowego. Jednak brak dostępnych biletów sprawił, że zaczęliśmy szukać innego miejsca. Wybór padł na Chorwację. Wprawdzie przed wyjazdem pojawiały się inne pomysły (np. przejazd do Hiszpanii samochodem), ale opcja chorwacka zwyciężyła. Zaczęły się przygotowania: trasy i samochodu, załatwianie noclegów, nauka przydatnych słów i zwrotów chorwackich itd.
26 kwietnia
Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu na początek "przeskok" przez prawie całą Polskę. Późnym południem wyjeżdżamy na obwodnicę, gdzie natykamy się na korek spowodowany robotami przy nowym węźle. Dopiero po 20 minutach droga rozluźnia się nieco i wkrótce szybko (nie licząc przejazdu przez bramkę) wjeżdżamy A 1. Tu nadrabiamy stracony czas i dzięki temu już po ok. dwóch godzinach od wyjazdu jesteśmy w okolicach Torunia. Tu niestety kończy się autostrada i zaczynają kolejne roboty drogowe, więc nie możemy jechać tak szybko, jak wcześniej.
Wieczorem docieramy do Łodzi, przez którą udaje się przejechać dość szybko. Na szczęście nie ma już tak dużego ruchu i szybko docieramy do drogi na Katowice. Przejeżdżamy kolejne kilometry. W Częstochowie, w której będąc przejazdem widziałem najczęściej korki, też jest już pustawo. zdecydowaliśmy wjechać na stację, aby uzupełnić paliwo, ale po okazało się, że zrobiliśmy to w złym momencie. Trafiliśmy na czas, gdy dystrybutory nie działały, a kasa była zamknięta, ale moim zdaniem obsługa trochę się z tym pospieszyła. Do północy było jeszcze ponad pół godziny. No cóż... postanowiliśmy nie czekać i jechać dalej.
Docieramy wreszcie do Katowic, wjeżdżamy na A 4 i jedziemy w stronę Krakowa. Po drodze kolejna stacja, stajemy i... znowu to samo, co na poprzedniej stacji Jedyna różnica, to taka, że jest krótko po północy. Widać, iż na razie nie zatankujemy. Nie ma co stać zbyt długo. Postanawiamy dojechać jak najszybciej do końca pierwszego etapu, do Chrzanowa (tak, tego samego od babiczki ). Jutro, a w zasadzie już dzisiaj czeka nas jazda już do Chorwacji.