napisał(a) erde » 02.07.2013 14:07
Niestety, ale czas nieubłaganie pędził ku końcowi naszych wakacji, aż dopadł nas zupełnie nieprzygotowanych do wyjazdu. Pośpieszne pakowanie i wszystko zostało mozolnie dotransportowane do parkingu. Samochód jak zwykle zablokowany, więc nasze miny nie były, także z tego powodu, specjalnie szczęśliwe. Mieszkanie mieliśmy opuścić do godziny 10-tej, ale już o 9-tej byliśmy gotowi do drogi. Właściciel zjawił się dokładnie o 10-tej i po krótkim przeglądzie mieszkania zwrócił kaucję oraz dziękując za pobyt wręczył na drogę domowej roboty chorwackie ciasteczka. Podziękowania, uściski dłoni i biegiem na parking, a tu o dziwo autko odblokowane. Dostawczak właściciela pobliskiej kafejki właśnie robił nam miejsce do wyjazdu. Cel to, podobnie jak w drodze do Zadaru, Mikulov na Morawach, a tam spacerek po mieście i degustacja doskonałych morawskich win. W czasie jazdy trochę popadało, ale podążaliśmy do hotelu bez najmniejszych przeszkód. Oczywiście, aby nie płacić za winietę w Słowenii, znów pojechaliśmy przez Lenart i podobnie jak w drodze do Zadaru, nawigacja poprowadziła nas znów skrótem z Mureck do autostrady Graz - Wiedeń. Kręta lokalna i dość wąska droga, górki, jakiś zamek a we wsiach festyny i podobne do wiech na długich kijach "wielkanocne palmy" . Dobrze się jechało dopóki nie dopadliśmy dużego turystycznego autobusu z Niemiec. Chyba tego skrótu sam nie wymyślił, bo gimnastykował się na zakrętach i jechał naprawdę powoli. Jadąc w ślimaczym tempie zamontowaliśmy kamerę i spróbowaliśmy nakręcić coś z okolic trasy. Najładniej jednak wychodził tył autobusu. Skrót okazał się i tak dobrym rozwiązaniem, więc zgodnie z planem zameldowaliśmy się w hotelu w Mikulovie i po "zaokrętowaniu" w hotelowym pokoju, idąc za odgłosami ludowych przyśpiewek, doszliśmy do Rynku. Podobnie jak w Austrii i tu odbywał się jakiś festyn i było widać te same wiechy na kijach. Prawdopodobnie był to festyn z okazji powitania lata, ale głowy nie dam. Kawa, tradycyjnie lody, po lampce winka i do hotelu. Następnego dnia bez przeszkód dojechaliśmy do domu. 30 czerwca 2013 - koniec chorwackiej przygody. Mam nadzieję, że swoją opowieścią nikogo nie zanudziłem, a może kogoś zachęciłem do wyjazdu do Zadaru. Może ktoś znalazł tu jakieś istotne informacje, a może po prostu przypomniał sobie miłe chwile spędzone w Chorwacji. Na zakończenie dołączam kilka zdjęć z Mikulova, przez który wiele razy tylko przejeżdżałem oglądając z daleka wyniosły zamek. Piękne miasteczko i dobre miejsce na przerwę w podróży.