c.d.
Dotychczas w relacji bardzo mało czy nawet w ogóle nie było o plażowaniu. No cóż, po prostu nie miałbym za bardzo o czym pisać. Pogoda była idealna do spacerów z dziećmi i zwiedzania zabytków, natomiast jeśli ktoś nastawiałby się na opalanie i plażowanie mógł czuć się zawiedziony. Pierwsza połowa maja była wręcz upalna, w drugiej przyszło ochłodzenie. Tak bywa ale czytając inne relacje, w sezonie również zdarzają się załamania pogody przy czym ponoć są to załamania takie, że ciągle leje.
Patrząc z perspektywy 8-mio miesięcznego malucha obniżenie się temperatury z 31 stopni do 22 - 23, było jak zbawienie. Przy 30 -stu lub wyżej o ile w ogóle ruszalibyśmy się W końcu jednak, fala ciepłego powietrza dotarła do Riviery Makarskiej i postanowiliśmy spędzić ten dzień na plaży. Pojechaliśmy do Tucepi.
W miejscu gdzie uszkodziłem auto zauważyłem niedaleko informacje turystyczną. Tam poradzono nam aby pojechać na drugi koniec Tucepi i zejść na plażę przy hotelu Neptun.
Niedaleko była pizzeria, więc wiedzieliśmy już co zjemy na obiad. Koszt ok 50 kun za dużą pizzę.
Wokół nas byli właściwie sami Niemcy oraz nieliczni Czesi. Hotel Neptun jest faktycznie komfortowym miejscem na wypoczynek. Jednak jak wyczytałem gdzieś na forum, stacjonarne wakacje all inculsive w Chorwacji to starta czasu i pieniędzy. Lepiej polecieć na Kretę, do Egiptu czy Tunezji. Będzie taniej, a w Chorwacji z racji wielu atrakcji warto jest mieć swój środek transportu.
Tutaj opiszę praktykę, którą stosują zagraniczni turyści. Przylatują samolotem do Splitu, wypożyczają samochód na 3-4 dni. Jadą nim do Trogiru, Mostaru i Dubrownika, tam zostawiają samochód, wsiadają w samolot i wracają do domu. Opowiedział mi o tym Ivica.
Nie wiem jak to teraz wygląda teraz ale trzy lata temu w maju leciałem z Warszawy do Splitu Norwegian Lines za ok 450 zł. Bilet w dwie strony.
Zauważyliśmy, że jest sporo turystów z Rosji i Ukrainy. To przez to, że od tego roku turyści z tych krajów nie muszą mieć wizy aby przylecieć do Chorwacji. Potwierdziła to z resztą mieszkająca z nami w Drasnicach młoda Rosjanka. Kim jest jej mąż nie pytałem ale powiedziała, że wykupił jej pobyt u Lary i Ivicy na bagatela... 40 dni. Spędzała wakacje ze swoją mamą i 10 -cio miesięczną córką.
I to właściwie jest koniec. Wracając już do domu w dniu wyjazdu wstąpiliśmy jeszcze raz na ulubioną plażę przy hotelu Neptun. Szkoda było wracać tym bardziej, że woda stawała się co raz cieplejsza. Nie chciałbym urazić osób wczasujących nad polskim morzem ale mając na względzie informacje o sinicach i bakteriach w zimnym Bałtyku oraz o brudzie i przekrętach z jedzeniem w nadmorskich restauracjach, w przyszłym roku raczej powrócimy nad Adriatyk. Ewentualnie Mazury.
Pozdrawiam i do następnego roku!