Bjur- interesowałam się . Kiedyś tematy wojenne należały do moich ulubionych Napisałam gdzieś ...kiedyś ,że mnie wychowywano w wielkim szacunku dla ludzi walczących o swój kraj. Tematy wojny często poruszała moja babcia - stąd wynikła moja fascynacja. Ale chyba w końcu przedobrzyłam .
"Trochę" ofiar to pestka ???? Ile ludzi musi zginać żeby można to było nazwać tragedią? Mnie wystarczy te "trochę" . Bo rodzicom zabijano dzieci, dzieciom rodziców . Ktoś tą wojnę rozpętał , ktoś w niej musiał walczyć, ktoś ją musiał wygrać . Nie do nas należy ocena kto słusznie postepował. Był ktoś na tej wojnie ? Chyba nie . Oglądaliśmy albo i nie doniesienia w telewizji.Wszyscy zostaną kiedyś rozliczeni ze swoich uczynków . Ale zrobi to inny Sędzia ...
Każdy konflikt zbrojny to piekło, niezależnie od tego czy zginie 100 czy 1000 osób.
Można wybaczyć ... ale zapomnieć nigdy !
Wielki szacunek i podziw dla tych którzy potrafią wybaczyć ... nie wiem czy ja bym potrafiła
A co do Amerykanów - Zbawców świata ,których wszędzie pełno i którzy pchają się we wszystkie mozliwe konflikty... to mam swoje osobiste zdanie na ten temat ...no ale to nie ten wątek