Jedziemy do Omisia !
Plażowanko plażowankiem. Obijanie na maxa, piwkowanie. Troszkę piachu pod stopami (nawiasem mówiąc przez to nieco brudniejsza woda była - zmącona). Ale to co nas urzekło w Omisiu to starówka oraz wbijająca się do morza Cetina.
NA zdjęciu widać jedynie 3 pasma gór między którymi rzeka właśnie płynie.
Niesamowite miejsce, cudowny klimat, przyjaźni ludzie, pyszne jedzenie, ciemne piwko Tomislav w którym się tam zakochałem.
Jeszcze więcej wąskich uliczek, czysto. Nie będę dużo opowiadał bo fotorelacja czeka. Ona potrafi mówić szybciej niż ja piszę.
Wspominałem, że wracamy do Makarskiej ?
Bośniak gdzieś tam na pewno jest. Unikamy okolic jego koczowania.
Docieramy tylko do portu w którym dwa dni temu umówiliśmy się na wycieczkę. No, namówili nas niemal ze startu i niech Was nie ostrzega Wasza intuicja, że coś może być nie tak. Taka polska mentalność aby nikomu nie ufać.
Zaliczcie sobie wycieczkę po chorwackich wyspach. My akurat mieliśmy w planach odwiedzić Hvar oraz Brać tak więc długo nas nie trzeba było namawiać
Nasz stateczek
Na start dostałem szota z rakiji. Jak się zaczęło w ten sposób to źle być nie może
Pierwszą odwiedzamy Jelsę .... kocham Cię Jelso. Urokliwe malutkie miasteczko w którym spędzamy ok. 1-1,5h. W tym czasie zwiedzamy znów wąskie uliczki i centralnie w miasteczko wkomponowany kościółek. Tam muszą żyć najszczęśliwsi ludzie świata. Spotykam się z jednym z mieszkańców, który przy okazji degustacji rakiji o różnych smakach (orzechowa, travorica, z kulką, bez kulki, itd.) opowiada po chorwacku historię tegoż miejsca. Jedyne co połapałem to, że wojska Cesarstwa Rzymskiego władały tą wyspą jak i całymi niemal Bałkanami. Zakup rakiji travoricy okazał się bardzo trafny.
Jak zużyłem ten przysmak się okaże. Jak zapomnę napisać to mi proszę przypomnieć.
Wycieczka rusza dalej. Żegnamy piękne portowe miasteczko i ruszamy na Brać do miasta Bol.
Po drodze obiadek na statku z pysznym białym winem własnej roboty. Nieco podchmieleni ja, żona, znajomi, humorami dogadzamy bardziej niż dzieci.
Najbardziej znanym tam miejscem jest oczywiście plaża Złoty Róg. Była ona reklamowana jako największa piaszczysta plaża w Chorwacji. Zdjęcia na necie wyglądały oszałamiająco więc musiałem tam być.
40 minutowy marsz wzdłuż wybrzeża aby tam dotrzeć nie zniechęcał a wręcz dodawał sił bo obiecanki były zacne.
Jesteśmy .... gdzie piach ?
Aaa, się skrystalizował i dostosował do reszty plaż w Cro
Nie odbierało to jednak uroku tego miejsca bo rzeczywiście kapitalnie wyglądająca plaża z jednej strony prezentująca spokojną zatoczkę,
... a z drugiej porywiste wiatry powodujące fale jak nad Bałtykiem.
Po tej samej stronie jak się okazało krótkim spacerkiem docieramy do legowiska naturystów. Najlepsze jest to, że pomiarkowałem się dopiero po kilku minutach
Odpoczęliśmy więc pora wracać. W drodze powrotnej nie wierzyłem własnym oczom. Zdjęcia nie udało mi się pstryknąć ale mam gdzieś filmik na kamerce.
Obok nas pływały delfiny !! na wolności. Dla mnie chwila, którą będę pamiętał do końca życia.
Wycieczka jak z bajki, warta każdych kun jakie na nią wydaliśmy.
BRELA PO RAZ DRUGI.
Poznaliśmy ludzi z Warszawy. Przemiłe małżeństwo Sebastian i Monika oraz ich synek Mieszko.
Z tego miejsca pozdrawiamy serdecznie.
Namówili nas na spacerek do Breli. Jak wspominałem nie mieszkaliśmy w centrum więc trochę z laczka było. Jakieś 40-50 minut dobrego marszu. Po drodze knajpki, różne zatoczki i najsłynniejszy pocztówkowy głaz (w nocy ładnie podświetlony).
Odkrywamy Brelę na nowo. Jesteśmy tam do wieczora, dzieci bawią się na pobliskim placu zabaw, a my planujemy jutrzejszą wyprawę na Trogir i Split przejeżdżając przez nasz ukochany Omiś