No to zaczynamy.
Moją relacje mógłbym również zatytułować - Polska - Słowacja - Węgry -Chorwacja -Słowenia -Austria -Polska- bo właśnie w taki sposób został zaplanowany nasz wyjazd. ZAPLANOWANY ! spędziłem ładnych parę godzin nad czytaniem tego forum i kilku innych. Bardzo dużo mi pomogliście chociażby z rzeczami potrzebnymi na campingach. Wyjazd był wyjątkowy ; jechaliśmy pierwszy raz na Chorwacje i pierwszy raz w życiu tak daleko na motorach. Sam na moim motorze zrobiłem wcześniej dosłownie ok. 4000 km
( kupiłem go kilka miesięcy wcześniej - jest to Honda CB 500 z 93.) i może paręset na pożyczonych. Moja Gosia nie wiele więcej choć jeździ dłużej na motorze (ten sam model Hondy tylko że 2 letni
). Więc nie ma mowy o "dużym doświadczeniu" w odniesieniu do naszych umiejętności. Na dodatek z początkowej ekipy ok. 8 motorów zostałem tylko ja i moja Gosia - co później okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem.
Lista rzeczy do zabrania baaardzo długa (namiot, śpiwory, karimaty, ubrania, kosmetyki, narzędzia do motorów, smary, oleje... itd.) , a niestety miejsca mało :/ Mamy tylko komplet toreb, a nie bagażnik samochodu. Trzeba było iść na różne kompromisy. Rzeczy leżały poukładane już na tydzień przed. Było wiele prób pakowania i rozpakowywania. W końcu udało się. Zastosowaliśmy bardzo różne patenty od linek, naciągów, po specjalnie zrobiony kabel do GPS
ale nie będę się w tym rozdrabniał.
Motory zapakowane czekają w garażu jest godzina 1:00, 13 sierpień 2008 ( nie wierzymy w przesądy
). Ostatnie ustalenia dotyczące dnia następnego ( i tak będzie przez najbliższe 12 dni ) z zaplanowanej trasy; Chrzanów-Korbielów-Budapest-Siofok- wyrzucamy Budapeszt -bo za dużo czasu zajęło by wjechanie do miasta, nie mówiąc o zwiedzaniu, no i nadrobionych km. (Co do km to ustaliliśmy że robimy nie więcej niż 500 km dziennie; na motorze zmęczenie jest chyba pięciokrotnie większe niż w aucie ).
Na sen zostało nam dosłownie z 3 h bo chcemy wyjechać zaraz po 4. Dźwięk budzika, ubieranie, sprawdzanie po raz setny czy torby są dobrze zabezpieczone, szybkie śniadanie i ruszamy. Pierwszy przystanek już za 10 km . Stacja w Libiążu.
A to ja przy motorze Gosi na stacji.
To mój potwór J
Tankujemy nasze Hondy. Po red bullu na obudzenie i ruszamy. Mamy do zrobienia jakieś 550 km. Nie jedziemy autostradami ponieważ nie mamy do tego stworzonych motorów, a poza tym przyjemność z jazdy też średnia. Trasa przez Polskę do Korbielowa to zaledwie parędziesiąt km więc mija szybko. GPS przez roztargnienie ustawiłem na trasę najkrótszą zamiast na najszybszą < z ominięciem autostrad> - przeciągnął nas po takich dróżkach w pewnym momencie, że myślałem że wjeżdżam komuś na posesje
. Powoli, powoli przyzwyczajamy się do jazdy z takimi ciężkimi torbami.
Granica Polsko -Słowacka. Gosia przy motorach.
Pogoda średnia. Na szczęście mamy pozakładane "kondomy" na torbach. Trasa idzie lekko. Jest trochę chłodnawo. Po mniej więcej 150 km przystanek "na herbatkę"
No i jazda dalej. Już po kilku km mamy ostrzeżenie - jakiś wypadek, policja, mały korek - trzeba uważać. Wpadamy na Węgry Robi się dużżżoo cieplej ; ) Humory trochę się przez to poprawiają. Za to drogi jakieś szczerze mówiąc nie ciekawe. Po w sumie 300 km kolejny przystanek i tu nie miła niespodzianka. Tankuje motory. Widzę wielka naklejkę "Euro". Przy zapłacie Pani mało nie zeszła na zawał, że daje jej 'ojro" ;] No nic. Wyjmujemy kartę i płacimy. I znów jazda i tylko "oby jak naszybciej dojechać do Siofok". Tyłki zaczynają boleć
Tu zaczyna się "taniec na siodłach" przekładanie z jednej strony, na drugą, wychylanie, prostowanie nóg ; no cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo
Za to ślicznie wyglądamy w tych oczojeb*** kamizelkach! Ruch zaczyna gęstnieć. No i w końcu GPS wskazuje 5 km do przybycia do celu. Wjeżdżamy dosłownie na główny deptak. Gosia pilnuje motorów a ja dopytuje się o najbliższy camping. Okazuje się, że musimy wrócić kilka km. Bez większego problemu znajdujemy pole namiotowe gdzie możemy wjechać motorami. Cena niska - z tego co pamięta 15 Euro za wszystko więc się nie zastanawiamy. Do "jeziorka" dosłownie 3 min na nogach.
Pierwsza próba rozbicia namiotu zakończona powodzeniem.
Po chwili okazuje się dlaczego jest tak tanio - nie było tego widać od razu ale ok. 30 m od wspaniałego
Camp Romantica przejeżdżają pociągi ;D Na dłuższą mete nie polecam : ) Poza tym niestety i tak przez całą noc jakaś wielka rodzina Węgierska imprezowała. Balaton nas zawiódł określenie "brudnej zupy" mówi wszystko. Poza tym drogo.
Dumny że poskładałem to cale ustrojstwo
Rano lekko nie wyspani ruszamy przed siebie w kierunku Zagrzebia.
CDN.