Baška na Krk
Jak co roku staram się zaplanować pobyt w jakimś nowym miejscu na wybrzeżu, którego jeszcze nie znam. W zeszłym roku byłem na Pagu, wcześniej w ten sposób "zdobyłem" Istrię, Tučepi i okolice Zadaru. Teraz musiałem sprawdzić jakim miejscem jest Krk i Baśka. Odległość z Tučepi wyniosła ponad 400 km, ale pocieszałem się, że o tyle mniej będzie do Wrocławia w drodze powrotnej.
Bardzo malownicza jadąc od południa jest trasa i droga nr 23, która łączy A1 z drogą nr 8 (Jadranska magistrala) wzdłuż wybrzeża. Okoliczne wzniesienia przekraczają 1000 m a ich stoki są dosyć strome. Jedzie się powoli, ale i tak nie ma jak wyprzedzić.
Po wjechaniu na "ósemkę" wreszcie mijamy Senj i Crikvenice. No i słynny most za 20 kn; w głębi Rijeka, którą też już opisałem.
Z mostu do południowego cyplu Krka, gdzie leży Baška jest ok. 50 km, ale droga jakoś się dłuży. Może to kwestia psychiczna, bo gdy mam do przejechania 1000 lub więcej km jakoś się nastawiam i mi idzie lżej, a tu "tylko" 400 km, więc stosunkowo niewiele. Oczekuję szybkiego osiągnięcia celu, a kręte drogi i spory ruch i się ślimaczy.
Miasteczko ma niezbyt typowy układ ulic. Zwykle jest jedna czy dwie równoległe ulice wzdłuż plaży. Wybrzeże zwykle jest ostro pod górkę, więc inaczej budować trudno. Tu jest więcej ulic prostopadłych do promenady, miasteczko jest bardziej "grube" niż długie. Ale i tak plaża jest dosyć długa. Są miejsca "oficjalne" do opalania i kąpieli, ale łatwo znaleźć bardziej dzikie miejsca. Dla mnie najważniejsze są miejsca "nurkowe", a raczej fajkowe. Bliżej portu są skałki z bogatym życiem podwodnym, ale bywał tłok, że na wąskim pasku plaży trudno było zostawić ubranie. Chyba, że akurat była duża fala.
Zosi ulubiona trasa, co nie dziwi biorąc pod uwagę wzrost.
Sama Baška leży w zatoce i otoczona jest pięknymi pagórkami. Widokowo jest super. Trochę nam nie leży spory już tłok; zbliża się lipiec. Niektóre relacje z Baški z lipca są bardzo negatywne, ale wiecie jak to jest: jednemu brakuje dyskotek a innym miejsca na plaży. A Wystarczy ruszyć, wiecie co i przejść się kilometr czy dwa, a nie tam gdzie wszyscy. Ale póki co daleko jeszcze do tego co pokazują zdjęcia z sierpnia. Z drugiej strony trzeba przyznać, że to najbliższa (po Istrii) część Chorwacji dla turystów z Austrii, Niemiec, Włoch i Słowenii. Ich jest chyba najwięcej. Polaków też nie brakuje, ale odniosłem wrażenie, że jakby mniej ich widać niż na południu.
Pobyt traktujemy rekreacyjnie, więc nie żałujemy sobie półdniowej (na cały dzień szkoda czasu) wycieczki stateczkiem po okolicy. W programie pływanie w krystalicznej czystej wodzie, oglądanie świata podwodnego przez okna w dnie statku. Kiedy nurek wyciągnął ogromnego kraba (trzymanego na tę okazję w worku przy dnie) i przyłożył go do szyby jeden z malców się rozpłakał. Zresztą sam nurek też sprawiał niesamowite wrażenie: czarny i obły.
Oglądamy brzegi, raz piaszczyste i płaskie, innym razem strome klify. Do wszystkich tych zatoczek z miasteczka pływają taxi-motorówki i można się umówić na powrót po całym dniu. W jednej z nich jest mała knajpa.
Z morza dobrze widać klasztor i cmentarz. Jednego popołudnia poszliśmy do niego.
Kościół, jak często bywa, zamknięty. Remont; ale przez kraty nie widać w nim szczególnie cennych dzieł sztuki.
Za to cmentarz ciekawy, jeśli chodzi o zdobione nagrobki i znanych ludzi jak Emila Geistlicha założyciela uzdrowiska i łaźni w Bašce. To czasy Franciszka Józefa i modne były kurorty. Jechało się do wód.
Generalnie Baška może się podobać. Ma atrakcje jak te poniżej, ale i na plaży można wypożyczyć (wcześnie!) parasol i leżak, choć niezbyt tanio. Są tu także tereny spacerowe, gdzie ludzi znacznie mniej, a miejsca widokowe niezwykłe. Godne uwagi są okoliczne wiochy (Jurandvor) ze słynnymi zabytkami pisma głagolickiego jak słynna Baščanska Ploča (kopia, oryginał w Zagrzebiu). Ciekawą inicjatywą jest rozsiany po całym miasteczku alfabet głagolicki, który w ten sposób poznaje się niejako przy okazji, po drodze.
Jak widać zabawa i dla dużych i dla małych.
Trochę brakuje lasów, ale te podobnie jak na Kornatach wycięto do budowy statków dla floty weneckiej, a potem austryjackiej. Na reszcie wypasano i do dzisiaj wypasa się owce, które choć nie porobiły takich spustoszeń jak ludzie, to też nie przyczyniły się do poprawy sytuacji. Z tej perspektywy doceniam ten czarny od liści kolor Korčuli. W końcu sama jej nazwa stąd się wzięła.
Tak że jedynym zacienionym miejscem są mikre tamaryszki i własne parasole.
Warto się wybrać także do miasteczka Krk, które posiada sporą starówkę, piękną katedrę i parę innych kościołów, ratusz z wieżą zegarową, starą twierdzę od morza i parę innych ciekawych miejsc. Zamek Frankopanów i klasztor dopełniają całości. większość z XII i XIII wieku, choć są również pozostałości po Rzymianach. Dosyć dobrze zachowane są mury miejskie i baszty oraz bramy w murach.
Jak widać tu też są odpowiednie sklepy "szmateksowe"; czyli tekstylne.
Z Baski wyjeżdżamy wcześnie rano na granicy jednak schodzi niemal pół godziny choć kolejki dużej nie ma. Nasi na przyjaciele wyjeżdżają sobie około 10. Stoją na granicy 3 godziny. Za rok będę chciał sprawdzić jak jest w Czarnogórze, ale to raczej będzie 1-2 dni jako wypad z Orebića.
Już ją raz widziałem w 2007 roku z drugiego brzegu Boki Kotorskiej z przylądka Privlaka.