Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Chorwacja - rejsy jachtem

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 10.02.2013 13:30

:oops: Już poprawiam moją pomyłkę
marko350
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2371
Dołączył(a): 14.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) marko350 » 10.02.2013 13:32

Fajna relacja :papa: :papa: :papa:
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 10.02.2013 13:52

Tyle, że kolejna „kariera wykwalifikowanego balastu” będzie zapewne miała miejsce gdzieś w Grecji…


Danusiu, życzę ci tej Grecji z całego serca. Kierują mną jednak pobudki egoistyczne: wiem, że twój opis będzie na tyle dokładny, że może i my odważymy się wyruszyć w rejs na inne wody.
janek.pl
Croentuzjasta
Posty: 128
Dołączył(a): 06.11.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) janek.pl » 11.02.2013 17:20

Jeszcze była moja :
wrzesniowka-czyli-tydzien-zeglowania-w-chorwacji-t34980.html z 2011 roku. W zeszłym roku zrobiłem rejs Biograd-Rogoznica-Vis-Dubrovnik i z powrotem. Mało mam zdjęć, jako skiper nie bardzo było kiedy robic.
Rejs był z przygodami czyli - długi przelot z Biseva do Dubrownika (od około 13 do 6 rano)
utrata śruby w zatoczce Okuklje na Mljecie. Staliśmy tam półtora dnia zanim przyszła kurierem nowa śruba do Dubrownika a stamtąd zrobił sobie nurek rodzinną wycieczkę. Śrubę założył w 15 minut. Potem w drodze na Korculę złapała nas tramontana 8-9 B. Marina była przepełniona więc staliśmy na kotwicy w zatoczce Luka. Wiatr obracał nami przez całą noc. Następnego dnia dopłynęliśmy do Hvaru ale znowy marina Palmizana była przepełniona. W pobliskich zatoczkach albo kotwica źle trzymała albo nie była miejsca. O północy stanęliśmy w końcu w zatoczce Pelegrin. Było wesoło
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 11.02.2013 19:10

Z przyjemnością poczytałam relację Janka.
Ponieważ w naszej załodze przeważał "balast", buntował się on przeciwko pływaniu nocnemu. Nasz kapitan był niepocieszony. Jak na pierwszy rejs, wczesne wypływanie z portów musiało wystarczyć :wink:
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 11.02.2013 21:01

Kolejny dzień przywitał nas znowu niesprzyjającym wiatrem i niezbyt przyjemną falą. Ale na początek wschód słońca :wink:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Celem dzisiejszego dnia było miasteczko Vis na wyspie Vis. I znowu caluteńki dzień płynęliśmy na silniku. Ogólnie oddawaliśmy się wielkiemu lenistwu, co jakiś czas zatrzymując się na kąpiel w morzu.

Gdy w godzinach popołudniowych wpłynęliśmy do portu, okazało się, że nie ma szans na przycumowanie do brzegu, bo port był zapchany niemiłosiernie. Nie pomogło nasze wypatrywanie i zmartwione miny. Musieliśmy zmienić plany i znowu przenocować w jakiejś zatoczce.

Obrazek

Na pierwszy ogień poszła zatoka Rogaćic znajdująca się za miasteczkiem Vis. Niestety kilka jachtów, duża fala i wiejący wiatr nie pozwoliły nam się bezpiecznie przycumować. Obracało nam jacht we wszystkie strony. Więc cofnęliśmy się trochę do zatoki Stonćica z drugiej strony Vis. I tam po drugiej próbie udało nam się w miarę bezpiecznie przycumować. Szybko nastąpił desant na brzeg….

Obrazek

Był też czas na kąpiele morskie i oglądanie jeżowców. A wieczorkiem gry towarzyskie i poznawanie nowych gwiazdozbiorów.
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 11.02.2013 21:43

Następnego dnia już nawet nie było niesprzyjającego wiatru, została tylko fala :) Chcieliśmy jak najszybciej dopłynąć do Visu. Ponieważ po dniach pływania na silniku, czekało nas pierwsze tankowanie jachtu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Był to dosyć stresujący moment. Wszystko poszło jednak idealnie, więc odetchnęliśmy z ulgą. Kolejnym punktem dzisiejszego dnia było zwiedzanie miasteczka. Odbywało się to w dwóch turach. Czwórka zostawała na jachcie i czwórka pontonem przeprawiała się na brzeg. A później była zmiana... Udało nam się też kupić winko u jakiegoś pana prosto z jego piwniczki, a raczej garażu :mrgreen: Zrobiliśmy spory zapas, bo było dobre.

Gdy byliśmy już na jachcie w komplecie, wypłynęliśmy w dalszy rejs. Na morzu flauta całkowita. Ale zbiornik mieliśmy zatankowany do pełna, więc taka flauta nam nie straszna :D

W miarę wcześnie dopłynęliśmy do mariny ACI w Palmiżanie na wyspach świętego Klemensa. Urokliwy port, chyba najładniejszy z tych, które widzieliśmy do tej pory.

Obrazek

Obrazek

Mimo wczesnej pory port był zapchany po brzegi, niby były miejsca, ale jak na nasz gust i jacht za wąskie. Przynajmniej tak nam się wydawało. Panowie z mariny mieli inne zdanie i kazali nam się wpychać. Wąsko jak nie powiem co, ale w końcu my już mieliśmy trochę wprawy, a kapitan wykazał się pełnym mistrzostwem. Jakby pływał taką kobyłą od lat. Cumowanie było idealne :roll:
Gdy już obadaliśmy teren, zapakowaliśmy się na wodną taksówkę i popłynęliśmy do Hvaru.

Najpierw wizyta u lekarza, bo jednej załogantce wpadło coś do oka i nie chciało go opuścić już drugi dzień, nabawiła się światłowstrętu i w ogóle męczyła się straszliwie. Przychodnia znajdowała się w centrum zaraz koło portu. Zapakowaliśmy się tam oczywiście całą załogą robiąc sztuczny tłum. Pani recepcjonistka była wielce zdziwiona, że z jednym okiem przyszło aż osiem osób, ale co tam :roll:

Przyjęto ja bez problemu, oko wypłukano, pod czujnym okiem przedstawicieli naszej załogi czyli Piotra i Pawła, wypisano recepty, wystawiono rachunek, na szczęście nie jakiś straszny i wypuszczono do „domu”.

Nadszedł czas na zwiedzanie Hvaru. Rzut oka na mapę i na pierwszy ogień poszła twierdza Spanjola znajdująca się na pobliskim wzgórzu. Piękne widoki, które roztaczały się przed nami im byliśmy wyżej, warte były tego trudu wspinaczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po obejrzeniu twierdzy, pobłąkaliśmy się jeszcze po malutkich uliczkach Hvaru i już po zachodzie słońca wróciliśmy na jacht. Jedno jest pewne, do tego miasteczka na pewno jeszcze kiedyś wrócimy.
KaskaJ
Podróżnik
Posty: 24
Dołączył(a): 18.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) KaskaJ » 11.02.2013 22:06

Siódmego dnia rejsu wyjątkowo wypłynęliśmy o 7 rano i nie widzieliśmy wschodu słońca, bo słońce było już wysoko na niebie. Na wieczór mieliśmy wrócić do portu macierzystego, bo co tu ukrywać rejs nam się kończył.

W związku z ostatnim dniem na jachcie, kapitan postanowił zafundować nam adriatyckie SPA. W tym celu zarządził przymusowe zanurzenie w morzu oraz porządne uczepienie się lin cumowniczych.

Gdy byliśmy gotowi, dał całą naprzód i tak oto zaczęło się odmładzanie skóry. Niestety kapitan nie wziął pod uwagę skutków ubocznych tej kuracji. Niektórzy załoganci szukali swoich strojów kąpielowych na innych częściach ciała.

Obrazek

Po odnowie ciała, nadszedł czas na regenerację duszy – kapitan zadbał o wszystko i jedyny raz na tym rejsie zagrał na gitarze i zaśpiewał dla nas.

Na ostatnią kąpiel zatrzymaliśmy się w malutkiej zatoczce Rasotica na wyspie Brać.

Obrazek

Słońce zachodziło – tylko na początku rejsu i na końcu mieliśmy okazję zrobić zdjęcia zachodu słońca, bo w trakcie rejsu widzieliśmy tylko wschody – a my musieliśmy jeszcze dopłynąć do Makarskiej, żeby zatankować.

Obrazek

Obrazek

I już nie było tak fajnie. Najpierw jakaś wielka motorówka tankowała ponad pół godziny, później jej kapitan wyskoczył sobie jeszcze na miasto, a my czekaliśmy i czekaliśmy. Zaś czas biegł jakoś znacznie szybciej i było coraz ciemniej…

Obrazek

Obrazek

Gdy zostaliśmy obsłużeni, było już ciemno. A do Krvavicy zostało nam jeszcze kilka kilometrów. Morze rozbujałe, ciemno jak nie powiem co, a wejście do portu bardzo wąziutkie. Gdy już w tych ciemnościach udało nam się je znaleźć, samo cumowanie wykonaliśmy na 4 z plusem – jeden załogant omal się nie wykąpał w porcie. Skończyło się tylko na zawiśnięciu na ochronnych oponach :mrgreen:
Ostatni wieczór rejsowy spędziliśmy w tawernie portowej przy piwku i lokalnej muzyczce na żywo.
Poprzednia strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Chorwacja - rejsy jachtem - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone