27 sierpień godz 19 wyjeżdżamy,auto zapakowane,humory dopisują
(już jutro o tej porze będziemy się wylegiwać nad ukochanym
Jadranem)
Pogoda w sam raz na podróż,słonecznie nie za ciepło,no to ruszamy.
Krótki,tradycyjny postój za Żywcem(duża kawa tuż przed wyjazdem):
Granica w Zwardoniu,dojazd co roku gorszy.Budowa nowej drogi
dojazdowej to koszmar.Na granicy pytanie do Słowaka „macie
winietki” niestety,ale na pewno kupimy w Cadcy!? Dobra nasza
jedziemy dalej.Po kilku nieudanych próbach kupujemy winietki na
kilkanaście kilometrów przed wjazdem na autostrade.
Jazda przez Słowacje bez przeszkód,dopiero przed Bratysławą zaczął
padać deszcz i niestety lało z małymi przerwami aż do zjazdu na
Plitvice z autocesty Zagreb-Split.Ponieważ nie mam zmiennika za
kółkiem,było to strasznie męczące.Chwilami zastanawiałem się czy
nie wracać do domu.
No ale zaczęło się przejaśniać,więc i humory zaczeły się poprawiać.
Z autocesty zjeżdżamy w Sibeniku i dalej Magistralą.Pogoda już
coraz lepsza,zaczynamy zdejmować swetry.
Dojazd do Rażanja bardzo „ciekawy” wąska ,bardzo kręta droga, a
końcówka to prawie cyrkowa jazda
Mieliśmy do dyspozycji całe piętro domku.Dwie sypialnie,kuchnia i
łazienka.Cena 50euro w sierpniu i 30euro we wrześniu
Teraz kilka słów o miejscowości i gospodarzach.Rażanj to
mała,cicha miejscowość na półwyspie,kilkanaście km od
magistrali .Typowe letnisko,w każdym domu pokoje lub apartamenty.
W pierwszym tygodniu było jeszcze dość sporo wczasowiczów,ale
drugi tydzień od 4 września to czysta sielanka.Na plaży o dług.
ok. 1 km trudno było znaleźć wiecej niż 30-40 osób(sami niemieccy
emeryci).Dwa sklepy i dwie konoby w zupełności wystarczały.Miejsce
to jest bardzo malownicze usytuowane na opadających do morza
niewysokich wzgórzach.Dużo ścieżek do wieczornych spacerów
Nasi gospodarze to przesympatyczni starsi ludzie,od razu
zapraszają nas na kawe i kieliszeczek Pelinkovaca.Pogoda jest już
typowo "Chorwacka",czyli pełne słońce,bezchmurne niebo,i
temperatura ok 30 st.C Do plaży jest ok 50m.Plaża oczywiście
skalista z bardzo naturalnie ułożonymi platformami do opalania i
wieloma łagodnymi wejściami do morza.
Po rozpakowaniu tobołów oczywiście plaża,rozeznanie terenu i
nareszcie można sie wyłożyć i wygrzewać swoje stare
kości.Wieczorem siedzimy na tarasie przy crvenim domacnim winie i
chłoniemy przepiękne widoki.
Od następnego dnia tradycyjnie:rano plaża popołudniu zwiedzanie
okolic.Okazało się że Rażanj to świetny punkt wypadowy do
Trogiru,Primostenu,Rogoznicy i wielu malutkich,malowniczych miejsc
Wybraliśmy się również do Sibenika,ale zrezygnowałem odłożyłem
zwidzanie na inny raz.Nie po to uciekam z wielkiej
aglomeracji,żeby sięgnieść w innej.Poczułem sie tam jak w
Katowicach na rondzie.Tłok,korki a zaparkować samochód to
graniczyło z cudem.
Musze również wspomnieć o niespodziace ,jaką zgotowali nam nasi
gospodarze.Otóż,przy załatwianiu spraw meldunkowych zwiedzeli się
z paszportów że nasza córa w czsie pobytu obchodzi urodziny.
Z tej okazji zaprosili nas na obiad.Gospodyni,z zawodu kucharka
przygotowała swoją Dalmatyńską specjalność.
Do przygotowania tej potrawy używała specjalnego garnka,a
właściwie rondla o średnicy ok. 50cm i wysokości 5-7 cm.Danie
składało się z małych ziemniaczków(na jeden gryz), różnych jarzyn
(kolorowa papryka,bakłażany,czosnek i inne których nie mogłem
rozpoznać).
Głównym składnikiem była jagnięcina specjalnie wcześniej
marynowana.
Wszystko to było obficie obsypane ziołami,które suszyły się na
słońcu już kilka dni wcześniej i podlane prawdziwą oliwą z oliwek.
Całość została wstawiona murowanego grila, przykryta szczelnie
wielką pokrywą i obłożona dokładnie żarem,tak że powstał wielki
kopiec. Po dwóch godzinach było gotowe,i tu zaczyna mi brakować
słów na opisanie smaku i zapachu tego jedzonka.To było
przepyszne.Objedliśmy się niesamowicie.
W ramach rewanżu zaprosiliśmy gospodarzy na kawe i Polską
Travarice,czyli domowej roboty Żubrówke(tzw.trawa żubrowa ze
starych ciężkich czasów zapeklowana przez kilka miesięcy w
Wyborowej)Bardzo smakowało,zwłaszcza gospodarzowi.
Nasza gospodyni wielokrotnie raczyła nas rybkami z grila
iprzepysznym ciastem własnej roboty.
Tak niespodzianie minęły dwa tygodnie i trzeb było niestety
wracać.pozostały wspomnienia i plany na przyszły rok,o których w
innym miejscu