Witam ponownie,
Dzisiaj zamiast spacerów po Chorwackich traktach, ulicach i zaułkach, chciałbym zaprosić Was na opowieść, których wiele niesie wiatr z nad morza.
Wystarczy wyjść wcześniej rano, kiedy jeszcze wszyscy pogrążeni są w upojnych snach po równie upojnych nocach. Poszukać Swojego Miejsca na plaży czy skale i posłuchać...
Spróbujcie, naprawdę wiele można usłyszeć a zobaczyć - jeszcze więcej.
Zapraszam serdecznie na opowieść, którą tym razem opowiedział mi
K w i a t.
Kiedy Kwiat spojrzał kolejny raz w górę, Słońce przepływało ponad Wyspą Dalekiego Zachodu.
Dziwna była to pora. Nad Wyspą zapadał mrok. Wyraźnie wyczuwał w powietrzu wzmagający się Wiatr.
Zaniepokoił się.
Bliskość wybrzeża u stóp Kwiatu, na którym przyszło mu żyć, dawała poczucie wolności i przestrzeni.
Skały poniżej matowiały z każdą chwilą. Złowieszczo tracąc żółcie i pomarańcze w promieniach tego mrocznego Światła.
Wnętrze Nieba nad zatoką pokrywały wietrzne obłoki pędzone przez Wiatr od morza.
Niezwykle rzadko takie kształty obłoków na Niebie pojawiały się w Jego okolicach.
Spojrzawszy jeszcze raz na zachód Kwiat zadrżał. Pomyślał o nadchodzących już niedługo zimnych dniach i jeszcze chłodniejszych nocach.
Zaczął wspominać okolice z których przybył. Turkusy i szmaragdy wody stron skąd Czarny Ptak porwał go i przez tajemnicze Krainy przyniósł aż Tutaj. Krainy których nie znał i nic o nich nie wiedział.
W pamięci z tamtych chwil pozostał mu smak wody i wiatr. Wiatr jakby cieplejszy ale bardziej żywy, niespokojny wręcz niepokorny ale przyjazny. Pamiętał również poszarpane i dziwnie niecierpliwe skały. Koloru żółto-brązowego i pomarańczowo-brązowego, wpadające do morza w brunatną czerń nadwyrężonych przez Ostre Fale krawędzi.
Wieczór schodził Mu na wspomnieniach. Na chwilę spojrzał na Wyspę. Tutejszy Wiatr napędził Dzikich Chmur aby skrócić Czas Słońca.
Kwiat widział skutek siłowania się tych dwóch potężnych mocy. Przypuszczał, że nie dzieje się tutaj nic dobrego.
Oglądała to również dziwna, samotna Postać stojąca na krawędzi urwiska.
Postać, którą już znał. Widział ją o poranku, kiedy wyszła z wody i płynnymi ruchami długich jak fala dłoni układała na skale tajemnicze Kamienie, których przeznaczenia nie znał.
Podążył za wzrokiem Postaci. Słońce ostatnim tchnieniem jak wybuch supernowej pogrążało się w otchłani. Skazane przez Wiatr na zagładę.
Coraz cięższy i szczelniejszy tuman Dzikich Chmur przygniatał Słońce. Blask dogasającego pióropusza płomieni lśnił jeszcze przez kilka podmuchów Wiatru wygwizdującego epitafium na pobliskich ostrych jak nadmorskie trawy krawędziach skał.
Blask z utraconych Świateł uciekał w poszukiwaniu schronienia, pozostawiając Kwiat w nastroju samotnej świadomości wszechogarniającej Ciemności.
Z daleka już tylko Postać widziała blednące kolory Kwiatu i zanikającego Światła.
Pozdrawiam
Tomek
www.tik.neostrada.pl