Ciąg dalszy 2013/2014Minęło kilka lat od ostatniej mojej relacji, ale ponieważ Chorwacja, nadal była głównym celem naszych letnich wojaży, postanowiłem kontynuować dalej – nowe miejsca, nowe fotki...
Rok 2012 był bez Chorwacji (tak się ułożyło), ale w 2013 tęsknota za ciepłem, słońcem i widokami Chorwacji nie pozwoliła myśleć o niczym innym, niż fale Jadranu!!!
Ponieważ byliśmy już kilka razy na Ciovo i kilka razy na Peljesacu, więc tym razem postanowione jechać pośrodku i poznać perłę Dalmacji czyli Rivierę Makarską.
Ten wyjazd miał być inny od poprzednich pod kilkoma względami. Po pierwsze po raz pierwszy wyjazd w ciemno, bez wcześniejszej rezerwacji.
Po drugie zrezygnowaliśmy z rezerwacji noclegu po drodze, lepsze drogi powodowały, że na zarezerwowane noclegi przyjeżdżaliśmy, zamiast o 18-19, o 14-15, czyli zostawało jeszcze sporo dnia do podróży, a jednocześnie trudno przewidzieć, gdzie dojedziemy…
Do tego wyjazd w ciemno powodował, że lepiej być na miejscu wcześniej i spokojnie poszukać kwatery, niż dojechać po południu i szukać gorączkowo noclegu. Dlatego postanowiliśmy jechać do wieczora jak najdalej, odpoczynek do wczesnego poranka i dojazd rankiem do celu.
I wreszcie po trzecie miał to być totalny wypoczynek bez „szaleństw” zwiedzania (no może nie do końca).
Zbliża się urlop, załatwione ubezpieczenie zdrowotne, EKUZ i assistance na już dość leciwe, ale jak dotąd niezawodne auto (całe szczęście, bo się przydało):
I wreszcie urlop 29 czerwca pakowanie wieczorem i wyjazd następnego dnia o 4 rano. Trasa tradycyjnie na Cieszyn, dalej Czechy, w Mikulovie tym razem bez obiadu ( jest wcześnie) tylko tankowanie LPG, chcemy przeskoczyć Austrię bez tankowania, tylko mała kawka McDonaldzie i następne tankowanie w Ptuju.
Po drodze, przy wyjeździe z Lenart zatrzymujemy się w pizzerii Agata
Dość smaczne jedzenie za rozsądne pieniądze, tylko, jak wszędzie w Słowenii mają problem z podaniem zwykłej czarnej herbaty. Nie wiem co jest tego przyczyną, ale w każdej słoweńskiej restauracji, czy barze, jak się prosi black tea, črni čaj, czernyj czaj – dostaję zawsze jakąś owocową.
W innych krajach nie ma takiego problemu.
My zatankowani, autko w Ptuju również, więc dalej w drogę.
Do Chorwacji wjeżdżamy ok. 17, dalej autocesta i naprzód do celu dojeżdżamy wieczorem do parkingu Maslenica już trochę zmęczeni, więc czas na odpoczynek:
Rankiem szybka kawka w barze i dalej w drogę wraz ze słonkiem:
a póżniej już wspaniałe widoki i duch Chorwacji:
I dojeżdżamy do celu:
Po krótkim poszukiwaniu znajdujemy kwaterę blisko morza i głownego pasażu:
widoki z okna:
Była może 12 jak już rozpakowani i zagospodarowani wychodzimy na spacer chłonąc tą wspaniałą atmosferę Chorwacji, która jest najwspanialsza pierwszego dnia, gdy ma się świadomość, że przed nami jeszcze 10 wspaniałych dni w tak pięknym miejscu:
oczywiście korzystamy z wszelkich dobrodziejstw tego miejsca:
w knajpkach grają miejscowi muzycy:
niektórzy przyciągali naprawdę rzesze klientów, a jak nie było miejsc przy stolikach, siadaliśmy na pobliskich ławeczach słuchając ich koncertów i oglądając wieczorne widoki:
Solidnie zmęczeni podróżą i pierwszym intensywnym dniem pobytu, planując następne dni, żegnamy słoneczko:
i pocztówka ze zdjęć:
Laku noć...