Cieszę się, że temat Wam się podoba
Odnośnie zdjęć: niech zostają, a obawiam się tylko, czy będę w stanie sprostać temu, co mi mówi Grgur Ninski
Nadeszła pora, aby zasiąść do pisania.
Na początek-dlaczego tam?
Jak już wspominałem: do tej pory jeździliśmy nad Bałtyk, który najczęściej ma szerokie piaszczyste plaże. Do takich przynajmniej byliśmy przyzwyczajeni, ale nie to było najważniejsze. Chodziło o to, że woda nie jest najlepszym żywiołem syna. Czyli potrzebowałem miejsca, gdzie dno będzie wolno opadało. Stąd właśnie Nin.
Przygotowania do podróży to np zakup parasola o średnicy 1.8 metra i inne potrzebne rzeczy jak np przejściówka do zasilania przez USB z zapalniczki-bardzo przydatne do podtrzymania przy życiu smartfona czy tabletu ciężko pracujących podczas jazdy. Ten ostatni dodatek kupiłem w dniu wyjazdu razem z adapterem kart pamięci na USB, który jednak nie był zbyt przydatny, bo czcigodna małżonka wybiła mi z głowy pomysł zabrania komputera. W sumie może to i dobrze, bo byłby problem z upchnięciem go do samochodu
Ale do rzeczy: najpierw planowaliśmy, że wyruszymy około 4-5 po południu. Potem plany zostały przesunięte na 3. Spakowanie połowy mieszkania spowodowało, że wyruszaliśmy z Warszawy o... 4:30.
Mieliśmy oczywiście za dużo ubrań... o wiele za dużo, ale to chyba normalne?
No dobrze-ruszyliśmy
Jakoś tak uznałem, że łatwiej i wygodniej mi będzie się jechało S8 -> A2 i później od węzła Wiskitki w stronę Mszczonowa, dalej Częstochowa, gdzie po dotankowaniu i zakupie kilku "niezbędnych" rzeczy w Auchan pojechaliśmy dalej.
Czytając tutejsze forum uznałem, że skręcę w Siewierzu w stronę S1 i potem dostanę się na A1.
Tak planowałem, ale rzeczywistość okazała się ciekawsza: mimo nawigacji źle skręciłem na S1 i zamiast w stronę A1 pojechaliśmy... z powrotem do 1
Jadąc tym produktem drogopodobnym (jednojezdniowa ekspresówka posiadająca po jednym pasie ruchu w każdą stronę i podwójną ciągłą na środku) miałem ochotę zawrócić, ale też miałem świadomość, że mimo, że na drodze jest pusto-w takiej sytuacji natychmiast pojawi się przynajmniej jeden radiowóz, a że do pokonania było jeszcze około 1000km to uznałem, że te kilka w tę czy tamtą stronę nie robi mi różnicy.
Potem była A1 z genialnym oznaczeniem zjazdów, ale tu było łatwo-jadę nią do jej końca w pobliżu mostu. Po ominięciu go bocznymi drogami (gratuluję spostrzegawczości obcokrajowcom jeżdżącym po normalnie oznaczonych drogach i odnajdującym drogowskazy do A1). Po powrocie na A1 wkrótce byliśmy na granicy PL-CZ, za którą czekała znana stacja Shell zajmująca się sprzedażą winiet. Chciałem tam kupić trochę paliwa, aby nie czekać za długo przy kasie, ale jak się okazało-paliwa nie było a kolejka była symboliczna.
Ze względu na to, że jechaliśmy na dwa tygodnie-kupiłem miesięczną. Na pytania dlaczego nie kupiłem tam od razu austriackiej-nie pytajcie, bo nie wiem
Tu zrobiliśmy pierwszy postój-chwila wytchnienia, jakaś kawa, kanapki i w drogę.
Przejazd przez Czechy-bez problemu, raz tylko widziałem tamtejszą policję odprowadzającą kogoś do zjazdu przy migających światłach na dachu. Poza tym-klasyka: normalne oznaczenia dróg i autostrada niczym niekończące się schody i nędzna jakość nawierzchni w okolicach Brna, gdzie skręcamy na południe w stronę Austrii. Po jakimś czasie kończą się dwa pasy, przejazd przez sztuczny zbiornik wodny, Mikulov i jesteśmy w Austrii.
Na granicy zakup winiety (pamiętacie co pisałem odnośnie Shella na początku Czech?), naklejenie, pomoc rodakowi, który chciał ją nakleić nad naszą naklejką rejestracyjną i po chwili udaliśmy się w dalszą drogę.
Od Częstochowy minęło już wystarczająco dużo km aby zatrzymać się na jakiejś stacji benzynowej.
Po zatankowaniu, uregulowaniu należności, sprawdzeniu ilości powietrza itp można było ruszyć w dalszą drogę.
Tu mała uwaga: na niektórych stacjach są przenośne zbiorniki wieszane na rurkach instalacji pneumatycznej.
One zawierają sporo powietrza pod pokaźnym ciśnieniem, szybko pompują koła.
Po wjeździe na autostradę było szybciej. Jadąc obwodnicą Wiednia można chwilami dziwnie się poczuć widząc sporą ilość pasów na jezdni, ale oznakowanie ułatwia życie.
Jakieś 100km za Wiedniem uznałem, że potrzebuję odpoczynku, parking wybranej stacji (jak i zapewne innych również) był pełny ludzi-Polaków, Czechów czy nawet Szwedów. Po przespaniu się ruszyliśmy dalej.
Po kilkudziesięciu km i kilku remontach z ograniczeniem do 80km/h po prawej stronie mamy Graz skąd kierujemy się na południe aby tuż przed granicą skręcić na Mureck.
Drogi w Słowenii nie są jakieś rewelacyjne a wspomniana droga chwilami jest nieco marna, ale tragedii nie ma.
Za Ptujem zjazd na końcówkę autostrady i potem jazda w sznurku, a potem nawet postój w korku.
Godzina albo i więcej i już byliśmy na granicy Slo-Cro. Z daleka nie domyśliłem się, co oznaczał dziwny wzorek nad jedną czy dwiema bramkami-a to oznaczało EU Only, gdzie nikt nie był proszony o podawanie dokumentów. Cóż, zobaczyłem to gdy było za późno i staliśmy w innej kolejce, na końcu której mieszkanka Chorwacji popatrzyła na nasze dokumenty i po magicznym "Hvala" pojechaliśmy w stronę bramek na autostradzie. Tam staliśmy zdecydowanie krócej i jazda. Nawet jakiś jeden czy więcej tuneli się trafiło. W ten sposób dotarliśmy do bramek i obwodnicy Zagrzebia.
Tu zjazd na A1, bramki i dalsza podróż.
W pewnym momencie lewym pasem pojechał samochód (WPL czy WPN) z naklejką cro.pl a to była niedziela 21 lipca, rano.
Po jakimś czasie zauważyłem, że coś się popsuło w mocowaniu wskazówki paliwa, gdyż zaczynała przyjmować położenie zbliżone do pionu, ale w dół.
Niedługo zobaczyłem stację benzynową, ale odniosłem wrażenie, że na innych stacjach było taniej. Następna stacja za 40km.
Ledwie wspomniana stacja zniknęła w lusterkach a obok wspomnianej wskazówki zapaliła się lampka wyglądająca jak dystrybutor
Od wtedy przestałem wyprzedzać inne samochody a stało się wręcz odwrotnie-to inni zaczęli mnie wyprzedzać. Mimo, że licznik pokazał, że faktycznie przejechałem 40km to jednak miało tam miejsce jakieś nieznane zjawisko relatywistyczne (przy tej prędkości??) lub jakieś inne zakrzywienie czasoprzestrzeni, bo ta trasa miała zdecydowanie więcej
Ostatecznie dotarliśmy na stację, gdzie po zatankowaniu chwilowym odpoczynku i zwiedzeniu innych zakamarków budynku udaliśmy się w dalszą trasę.
Na rozwidleniu A1 <> A6 3 razy upewniałem się że jestem na właściwym pasie, i tu sukces-to nie nasza S1-udało się
Po drodze na kilku zjazdach Plitwickie Jeziora, czasem infrmacje o Tesli
Po kolejnych kilometrach góry było coraz bliżej, zaczęły się tunele. Po przejechaniu tego długiego niemal na 6km otoczenie uległo zmianie: nie było lasów, zrobiło się szaro z małą ilością roślin. Przed nami zaczęły pojawiać się fragmenty zatok, serpentyny prowadzące w dół, tunele. Termometr ożył. W ten sposób dotarliśmy do zjazdu na Zadar I gdzie opuszczamy autostradę.
Dojazd z autostrady lokalnymi drogami to ciekawa sprawa: stragany, inne widoki, termometr wskazuje koło 30 stopni ciepła.
Po około 30km mijamy tabliczkę z napisem Nin
ja i w taki oto sposób jesteśmy prawie na miejscu. Prawie, bo trzeba znaleźć miejsce na pobyt.
Ale o tym-w kolejnej części bo czas iść spać i aż dziw bierze, że to wszystko napisałem. Wysyłam bez czytania, i tak to by nic nie dało