Miałem napisać kilka dni temu, nie napisałem bo... tak wyszło. Ale do dzieła, przecież nie mogę kazać Wam czekać
Jeszcze odnośnie pobytu w Zadarze-gdy z synem byliśmy na wieży małżonka wykonała takie zdjęcie:
Jadąc do Zadaru zobaczyliśmy kościół Sv. Nikola. Skoro już wiedzieliśmy, gdzie jest-postanowiliśmy tam się wybrać.
Niestety, nim się wybraliśmy słońce zaszło i zaczął się wieczór, który-jak wiecie-trwa tam krócej niż u nas. Ale tak czy inaczej-chcieliśmy tam pójść.
Gdy już dochodziliśmy do niej wieczór był zaawansowany
Budynek był zamknięty, a że było późno to nie byliśmy tam za długo i po kilkunastu minutach już wracaliśmy.
Wtedy na niebie zaczęła być widoczna Wenus:
Idąc deptakiem w stronę cypla zobaczyliśmy grupę ludzi. Oglądali coś na murku, robili zdjęcia. Postanowiłem przyjrzeć się, co też tam takiego znaleźli...
Gdy podszedłem bliżej, okazało się, że to Polacy
oglądają takie stworzenie:
Chodząc po Ninie zauważyliśmy plakaty informujące o koncertach. I właśnie 27.07 odbył się jeden z nich. Grupa grała współczesne kawałki rockowe oraz coś swojego. Nawet ciekawie to brzmiało.
Zdjęcie marne, bo z telefonu poza tym jak widać stałem dość daleko od sceny. Dodatkowo pora doby również nie była moim sprzymierzeńcem
Innym razem był koncert dziewczyny grającej na elektronicznej wiolonczeli (albo czymś podobnym). Grała z podkładem czasem coś śpiewając. Repertuar był dość szeroki-od kankana przez "Odę do radości" po lokalne chyba wręcz ludowe utwory.
Czasem na scenę zapraszała dzieci, w pewnym momencie patrzę-nie ma jej na scenie-okazało się, że już jest wśród publiczności
Dzień czy dwa później wychodząc na dwór zauważyliśmy, że na niebie jest trochę chmur. Trochę.... w ogóle były chmury poza ewentualnie tymi, które czasem stacjonowały nad górami.
W Polsce wyszlibyśmy z założenia, że jest dobrze, bo ciepło, pewnie z połowa nieba jak nie więcej nie jest zachmurzona i idziemy na plażę... ale do dobrego szybko się człowiek przyzwyczaja
Uznaliśmy, że skoro są chmury to jedziemy na wycieczkę. Na pierwszy (no dobra po Zadarze-drugi) ogień wybraliśmy Park Narodowy Krka.
Czyli dojazd do autostrady, trochę autostradą i po ~70km zjazd na Skradin. Tam zaparkowaliśmy na płatnym parkingu. Nie pamiętam ile kosztował, ale opłata była jednorazowa i człowiek pobierający pieniądze oprócz zainkasowania $$$ dbał o to, aby samochody były dobrze zaparkowane-równo i w przyzwoitych odstępach.
W Skradinie kupiliśmy bilety i udaliśmy się w stronę przystani. Powtórzę tu odpowiedzi na pojawiające się pytania:
-za bilety można zapłacić kartą (tak płaciłem), normalny 95kn i ulgowy 70kn. Oczywiście żadnych pytań o legitymację itp dla dziecka.
-w Skradinie są bankomaty (nic sobie nie dam uciąć, czy jest przydatny dla PeKaO Zagrabacka Banka, bo nie pamiętam, ale wiem, gdzie taki jest na starówce w Zadzarze).
-rejs statkiem do wodospadów jest w cenie biletu wstępu.
-w informacji można dostać informator w kilku językach, również po polsku.
-statki "tam" wypływają o równej godzinie, powrotne o x:30, a gdy okazało się, że jest więcej chętnych do powrotu niż się mieści na statku-popłynęły dwa albo i trzy powrotne.
-jadąc od południa zastanawiałbym się, czy nie zjechać na Sibenik-wtedy co prawda dłużej się jedzie lokalnymi drogami, ale za to widoki gdy się dojeżdża są o wiele ciekawsze
-jadąc tam warto zabrać ubranie i buty do kąpieli.
To chyba wszystkie odpowiedzi na przewijające się pytania
Wracając do tematu:
statek ruszył i zaczął zbliżać się do mostu:
gdy byliśmy bliżej zwróciłem uwagę na tych dwu śmiałków
okazało się, że nie stoją tam ot-tak sobie:
Oczywiście były brawa na pokładzie. Gdy wracaliśmy z przęsła skakał 9-10 letni chłopiec a na molo na dole stali rodzice i też mu bili brawo gdy skoczył
Po drodze nie widziałem żadnych orłów, ale łabędzie i owszem. Temu nie chciało się płynąć do innych więc postanowił podbiec
Czasem jakieś rybki się pojawiały koło statku:
Po dotarciu na miejsce i skasowaniu biletów weszliśmy na teren parku. Wtedy widziałem najdroższe piwo w Chorwacji-25kn za 0.5l, nawet na statku, którym płynęliśmy było tańsze. Generalnie-tam chyba wszystko było droższe
Ale przecież nie pojechaliśmy tam dla piwa czy naleśników-dalej były wodospady.
Miejsce nad wodą nie jest jakieś super przyjazne-nierówno, drzewa, skokowe zejście do wody, która przy brzegu jest mętna, ale to nic, kilka kroków dalej już jest zdecydowanie czystsza a jeszcze dalej robi się coraz luźniej.
Co prawda dno jet nierówne, ale to nie przeszkadza, widok wodospadu to wynagradza
Przy wejściu do wody odniosłem wrażenie, że woda jest dość chłodna, jakież było moje zdziwienie, gdy nawet po ~30 minutach termometr nie chciał pokazać mniej niż 26 ºC.
Moczenie się spowodowało, że przez dość długi czas nie odczuwałem gorąca, które doskwierało innym.
Następnie udaliśmy się na mostek i w górę.
Stąd były inne widoki-na miejsce kąpieli:
oraz w górę na wcześniejsze wodospady:
Będąc tam dowiedziałem się, że Sibenik już w XIXw miał oświetlenie elektryczne. Hmmm....
Na górze jest park i m.in makieta okolic z wodospadami
Tu rodzinka zarządziła odpoczynek, uzupełnienie wody w związku z czym dalej poszedłem sam.
Stąd do kolejnych wodospadów było bliżej
Na górze mały kościółek, niestety był zamknięty
gdy szedłem chodnikiem zauważyłem, że w wodzie jest trochę ryb
i tak dotarłem do czegoś coś jakby skansenu
gdzie pokazywane jest wykorzystanie płynącej tam wody
do różnych celów napędowych-młym wodny
Cóż-na zdjęciu nie widać ruchu, ale widać, że kamień się obraca, robił to całkiem szybko. Wokół widać efekt jego pracy-zmielone ziarna.
Niedaleko było miejsce, z którego dobiegało rytmiczne stukanie-tam były zmiękczane tkaniny, a do napędu "młotów" była wykorzystywana oczywiście woda. Niestety nie mam tego na zdjęciach bo po zdjęciu w młynie padł mi akumulator w aparacie a poza tym było tam ciemno. Po drodze mijałem miejsce, które chyba było wykorzystywane jako pralnia. Tam jest również kuźnia, ale do niej nie dotarłem
Po powrocie do reszty wycieczki i odpoczynku uznaliśmy, że czas wracać. Idąc na górę jak i z powrotem mijaliśmy stragany, na których oprócz fig pod różnymi postaciami oferowana była nalewka figowa-różowa, słodka, ale nie mdła. Szkoda, że jej nie kupiliśmy...
Gdy dotarliśmy do portu naszym oczom ukazała się niemała kolejka chętnych do powrotu. Po jakimś czasie zaczęliśmy poruszać się w stronę statków. Na jednym było już pełno w związku z czym zostaliśmy skierowani do drugiego, który odpłynął kilka minut później.
W związku z tym, że w drodze powrotnej już nam się nie spieszyło-postanowiliśmy pojechać przez Sibenik do Jadranki i nią do Zadaru. Pierwszy ciekawy widok to przejazd mostem,pod którym przepływaliśmy, ale to za chwilę przyćmił kolejny, kiedy ze zbocza góry widzieliśmy zatokę i Skradin.
Cóż mogę pisać o Jadrance-przejechaliśmy nią raptem około 70km, ale widoki zapewniała zdecydowanie ciekawsze niż te z autostrady.
Gdy byliśmy w połowie drogi do Zadaru coraz wyraźniej widzieliśmy błyski-gdzieś przed nami była burza, z której po wjeździe do Zadaru kropił deszcz.
Uznaliśmy, że skoro już tu jesteśmy to wstąpimy do sklepu-ponownie przydał się parking podziemny-tym razem słońce już nie przeszkadzało, bo był późny wieczór, ale ulewny deszcz i owszem.
Zakupy zajęły nam z 20-30 minut i gdy wyjechaliśmy na dwór okazało się, że już nie pada-na szczęście burza nie trwała długo. Śmiałem się tylko, że jak przyjechały plagi to i w Chorwacji jest burza
Później kobieta, u której mieszkaliśmy grabiła liście, które nagonił wiatr, ale to już w Ninie.
Co mogę powiedzieć o Parku Krka? Bardzo nam się podobało i polecam to miejsce, jeśli ktoś jest w okolicy.
Słyszałem, że warto tam się udać przed Plitwickimi, tak też zrobiliśmy.
Natomiast te dwa miejsca są tak różne, że trudno je porównywać. Zastanawiam się, co pominąłem, ale jak coś sobie przypomnę to zapewne dopiszę, jeśli ktoś ma jakieś pytanie odnośnie tego, o czym pisałem-oczywiście proszę dać znać.
Niemniej jednak
to jeszcze nie koniec mojej relacji