woldox napisał(a):Pojechałeś po bandzie z tą relacją czekam na ciąg dalszy no i fotki
Jak na koniec zobaczyłem ile tego wyszło to sam byłem zaskoczony. Późniejsze relacje nie będą już tak szczegółowe-codzienne pobyty na plaży nie dają już takiego urozmaicenia
Poza tym-takie długie i czasem szczegółowe wpisy są dobre czy złe?
No dobrze-czyli co było dalej?
Wjeżdżając do w Ninu liczyłem na to, że zobaczymy kogoś stojącego przy ulicy z napisem "Apartmani". Przynajmniej tak miał kumpel na początku lipca w Makarskiej. Niestety-nie było nikogo. W związku z tym wybraliśmy opcję "leniwca"-czyli informacja turystyczna.
Tam okazało się, że apartament na 2 tygodnie w tym terminie to nie taka prosta sprawa (czyżby???), ale dziewczyna gdzieś zadzwoniła i po chwili z mapką miasta w garści wracaliśmy do samochodu. Jeszcze chwilka i będzie można obejrzeć jakieś cztery kąty.
Wspomniany aprtman nie okazał się jakiś specjalnie luksusowy, nie miał klimatyzacji TV Sat itp, czym wabi wiele innych. Nie byłem do końca przekonany czy tam zostać, chciałem jeszcze czegoś poszukać, ale małżonka miała już chyba dosyć wrażeń podróżnych (dziwne, bo cały czas ja prowadziłem) i chciała tam zostać. No cóż-z dwoma kobietami nie wygram (żona i właścicielka)-zostajemy. W zasadzie jak rozmawialiśmy jeszcze przed podjęciem decyzji, że zostajemy już ktoś przyszedł i pytał czy jest wolne, po kilku minutach kolejne dwie osoby się pojawiły-czyli nie tylko my szukaliśmy miejscówki.
Po rozpakowaniu i moim odpoczynku udaliśmy się na rozeznanie okolicy-czyli w kierunku plaży.
Po chwili naszym oczom ukazał się taki widok:
No cóż... jakby to ująć po kilkunastu godzinach w samochodzie, odpoczynku i niedługim spacerze przy ~34-36 stopniach Celsjusza zobaczyliśmy plażę, przed którą było płytkie rozlewisko. Krótki spacer w tamtej temperaturze rozgrzał nas całkiem nieźle, tak więc ucieszyliśmy się widząc nawet tę płytką, ale jednak wodę.
Po zejściu schodkami i zamoczeniu stóp rozczarowanie: nie wiem co było cieplejsze-powietrze wokół nas czy woda, w której stanęliśmy
Za rozlewiskiem zaczęła się plaża, której rozmiary zmieniały się w zależności od pływów. O ile zmiana od strony zatoki nie była jakaś duża -woda na brzegu była wyżej albo niżej, co się odczuwało leżąc na wodzie z maską i fajką-raz w danym miejscu było całkiem płytko a innym razem nieco głębiej to na rozlewisku różnice były wyraźne-np woda albo podchodziła pod same schody albo cofała się na dobrych kilka metrów od nich-niestety na telefonie nie mam zdjęcia z tego miejsca. Czy na aparacie coś jest-nie pamiętam.
Mam natomiast panoramę, jaką udało mi się wykonać-czyli od lokalu na plaży przez fototapetę (tak nazwaliśmy widok na góry za zatoką
) po pagórek, na którym były parkowane samochody a siedząca na drzewach "zwierzyna" była słyszalna nawet w wodzie z odległości ok 100m
A jaka zwierzyna to zapewne jak nie wszyscy to prawie wszyscy wiedzą
Jeden taki čvrček, bo chyba tak to się pisze-czyli cykada siedział i nadawał na gałęzi blisko informacji turystycznej.
Nie przeszkadzało mu to, że tuż obok chodzą ludzie, więc zrobiłem mu zdjęcie
Woda od początku była ciepła, ale z czasem jej temperatura rosła i po kilku dniach po wyjściu na brzeg uwieczniłem taki odczyt:
Nasz pobyt w Chorwacji to głównie plażing, ale czasem gdzieś pojechaliśmy:
Pewnego dnia jak widać wybraliśmy się do Parku Narodowego Plitwickich Jezior. Cóż-zdjęcia i filmy nie oddadzą tego, co tam jest, że o zdjęciach z telefonu nie będę mówił, ale lepsze jedno niż żadne i dlatego wklejam
Więcej o wyjazdach chyba napiszę jak będę miał dostęp do zdjęć-wtedy przy okazji je umieszczę.
Skoro już wspomniałem o plażowaniu mogę też napisać o przygodzie z kamerką.
Po kilku dniach oglądania tego, co jest na piaszczystym dnie uznałem, że mogę przecież trochę tego ponagrywać i później zobaczyć jak wyszło.
Nagrałem kilka pustelników, trochę rybek, które pojawiały się jak tylko zaczynałem coś oglądać na dnie choćby lekko je zruszając.
Tak pływałem i pływałem raz tu raz tam, od czasu do czasu sięgając do kieszeni w spodenkach aby coś sfilmować. Znalazłem nawet coś, co nie pochodziło z morza: 50 eu-centów
po jakimś czasie zobaczyłem jakąś ciekawą muszelkę, ale że była głębiej musiałem bardziej się postarać, aby po nią sięgnąć, bo moje ręce okazały się nieco za krótkie. Po podniesieniu z dna okazała się nieciekawa i popłynąłem dalej. Po chwili zobaczyłem ciekawe ukwiały i ponownie sięgnąłem do kieszeni aby je nagrać i wtedy szok-w kieszeni nic nie ma
. Do brzegu ok 40-50 metrów, woda miała tam ok 1.2-1.3m głębokości.
Mniej więcej wiedziałem, gdzie byłem przed chwilą, skąd przypłynąłem, ale to tak π razy oko, do tego doszedł fakt, że słońce zaczynało się obniżać wyraźnie zmniejszając widoczność w i tak nie tak przejrzystej wodzie (piaszczysta plaża i dno).
Wiem, że powinienem ją jakoś umocować itp, ale kieszeń nie była mała i liczyłem na to, że kamerka będzie w niej "stabilna".
Poszukaliśmy jej wszyscy-ja pływałem a żona z synem chodzili w wodzie, ale że słońce było coraz niżej-wróciliśmy na kwaterę. Następnego dnia wstałem zdecydowanie wcześniej niż zazwyczaj i na plaży pojawiłem się ok 9 rano. O tej porze było tam prawie pusto. Założyłem maskę i poszedłem do wody-czysta, jeszcze nie zmącona powinna być przejrzysta, ale nie była-słońce było za nisko. Powrót na brzeg aby zostawić maskę i oglądanie dna chodząc po wodzie. Niestety-w wodzie widziałem odbijające się niebo-powrót na brzeg po okulary (ach te filtry polaryzacyjne-przydają się nie tylko w samochodzie)-w końcu widziałem dno. Chodziłem i chodziłem, ale kamery ani śladu. W końcu uświadomiłem sobie, że tam przecież było głębiej-znowu powrót na brzeg po maskę i fajkę. Słońce już się podniosło poprawiając tym samym widoczność pod wodą. Na plaży i w wodzie zaczynało przybywać ludzi. Niektórzy też mieli maski i fajki i też oglądali dno.
Szukałem w tej okolicy, gdzie pływałem dzień wcześniej, ale sami wiecie jaka jest orientacja w wodzie tak daleko od brzegu.
Pływając rozpoznawałem różne przedmioty, które widziałem szukając kamery dzień wcześniej (papiery, góra od stroju do opalania), ale kamery ani widu ani słychu. Ludzi z maskami przybywało i siłą rzeczy byli coraz bliżej, ale nadal jakiś kawałek ode mnie. Z drugiej strony-skoro kamery nie ma tu, gdzie jestem, to może jest blisko kogoś innego? Zatrzymując się i rozglądając wokół nad wodą nie widziałem nikogo uradowanego znaleziskiem.
Po jakimś czasie (godzina?) zauważyłem sporą (wielkości dłoni) srebrną rybę, która krążyła w wodzie. Chwilę za nią popłynąłem aby się jej przyjrzeć, ale przecież nie po to tu przyszedłem, aby oglądać rybę!
Zostawiłem rybę na jej kursie i zacząłem ponownie się rozglądać i po chwili patrzę w bok i co widzę? LEŻY NA DNIE!!!! Znalazłem ją
Moje postrzeganie przypominało mi widzenie tunelowe-widziałem ją i jasny piasek wokół. W ułamek sekundy miałem ją w ręce. Opakowanie wytrzymało noc na dnie-wytrzymuje do 60m, ale tu doszedł czas-w środku było sucho.
Ściskając ją w dłonie popłynąłem do brzegu chyba nawet coś filmując po drodze samemu nie wierząc w to, że udało się ją znaleźć.
To chyba tyle tym razem.