Mój pierwszy raz w Chorwacji to lipiec 2001 zaraz po ślubie jako podróż poślubna. Mnie Cro polecił mój szef, który był w B.V. i zachwycał się każdym detalem.
Przeanalizowałem wszystkie za, obczytałem się przewodnika książkowego ( netu nie miałem) znalazłem info , że w Novi Vinodolski są piaszczyste plaże, że to ode mnie 1050km i stwierdziliśmy że jedziemy. Pierwsza samodzielna dorosła wycieczka za granicę, bez żadnego wsparcia, starym samochodem bez klimy tylko we dwoje. Po drodze deszcz, potem deszcz, krętymi górskimi drogami ( nie jechałem autostradą, nie wiedziałem, że jest - albo jeszcze nie było
), i wszystko się zmieniło jak przejechaliśmy przełęcz nad Senj. I te bajeczne , pocztówkowe widoki z przełęczy na lazur Adriatyku. To było to, czego jeszcze nie widziałem na żywo. Po przyjeździe do N.V. zakwaterowaliśmy się przy Magistrali u szklarza ( nazwiska nie pamiętam) i poszliśmy nad morze. Pierwsze wrażenia?
Plaży piaszczystej ni słychu, ni widu, tylko wielkie kamienie. Z miejsca potargałem swoje ryneczkowe sandały
Dopiero następnego dnia dotarliśmy do centrum wypoczynku przy hotelach, gdzie co prawda betonowe plaże, za to dno piaszczyste. I basen, pomimo, że hotelowy, to nikt z niego nie wyganiał.
W trakcie pobytu okazało się, że pół Europy nieświadomie przejechałem nie mając prawa jazdy. Zwyczajnie zostało w marynarce ślubnego garnituru
. Drogę powrotną w dużej części przez to przejechała małżonka, ja tylko w nocy i przez Austrię autostradą ( przez Wiedeń żona- wtedy jeszcze przez miasto)
Od tej pory prawie cały czas Chorwacja, Orebic, Vir x 2, N.V. jeszcze raz, Brela x2, Privlaka ( przez awarię samochodu - nie dojechaliśmy,miały być Vodice), Vodice, Primosten z małymi przerwami na Bałtyk ze dwa razy i nigdzie ze względu na narodziny Juniora. W tym roku niestety nie jadę , ale wrócę i będę wracał. Jeszcze dużo do zobaczenia zostało.