Wracam zatem do relacji z podróży... Dzisiaj do picia proponuję odkrycie ostatnich dwóch dni - piwo Adria, delikatne i goryczkowe, takie jakim powinno być prawdziwe piwo. A, że jest to wynalazek sprzedawany pod marką własną Konzuma, to cóż, przy okazji jest o parę kun taniej (a wcale nie gorzej)
W niedzielę postanowiliśmy, że po południu nadrobimy wcześniejszy niedosyt Sibenika. Tym razem skierowaliśmy się w kierunku twierdzy Świętego Michała, po drodze wstępując na cmentarz Świętej Anny...
Oba miejsca piękne i z obu są wspaniałe widoki na miasto, rzekę Krka i dalej już chyba na morze. I nie zmienia tego nawet fakt, że wiało jakby chciało głowy nam pourywać i zaczął padać deszcz...
My i tak lubimy Sibenik i może jeszcze tam wstąpimy, bo miło się spaceruje tamtejszymi uliczkami.
Ponieważ hulająca Bora porywa ręczniki na plaży i nanosi wodę z głębi morza, w związku z czym plażowanie stało się nieco mniej satysfakcjonujące
a Chorwacja to nie tylko plaża, w poniedziałek robimy sobie wycieczkę Biograd - Nin - Zadar.
Po drodze mijamy 2 miasteczka, które z całą pewnością bardzo się nam podobają - Pirovac i Drage. Może kiedyś w którymś z nich pomieszkamy wakacyjnie, prezentują się w każdym razie bardzo ładnie.
Biograd na Moru robi na nas wrażenie ogólnie dość średnie - miasto bez jakiegoś szczególnego wyrazu, nadmorska promenada oblężona, tłumy chyba jeszcze większe niż w Vodicach... ale za to pustki w najpiękniejszym miejscu Biogradu, czyli w bazylice Świętego Jana Ewangelisty - a to może 10 minut pieszo od morza. Zresztą, może to i lepiej, przynajmniej można poczuć, że jest się w kościele, a nie w "obiekcie turystycznym".
Za to Nin jest miasteczkiem, w którym od razu się zakochujemy
Najpierw trafiamy na słynną piaszczystą plażę... która może nie jest taka zupełnie piaszczysta w bałtyckim tego słowa znaczeniu, ale i tak jest fajna
Rozległe słone rozlewiska, szeroki pas plaży pomiędzy nimi a morzem, a samo morze płytkie do kolan, miejscami do pasa przez jakieś 200 metrów... pejzaż zupełnie niechorwacki, taki trochę dziwny, zaskakujący... ciekawy
wiało straszliwie, ale dzieciaki rzuciły się do robienia zamków z piasku, najwidoczniej jednak skałki i kamienie trochę im się już znudziły
Po godzinie, nie bez trudu i oporu zabieramy towarzystwo z plaży i kierujemy się na Nińską starówkę. A tu kościoły pamiętające pierwszych chorwackich królów z IX wieku... mury obronne, kamienne mosty z czasów, kiedy Nin był "Najstariji Hrvatski kraljevski grad"... bezapelacyjnie Nin trafia na naszą prywatną top listę najpiękniejszych miejsc Chorwacji.
Żegnamy się z miasteczkiem, w którym chętnie pobylibyśmy dłużej, bo zrobiło się tymczasem popołudnie, a jeszcze czeka na nas Zadar.
Po drodze krótka chwila koło XII-wiecznego obronnego kościółka Świętego Mikołaja, który stoi na wzgórzu pośród pól parę kilometrów od Ninu...
...i docieramy do Zadaru, który jest miastem z rozmachem. Podoba się nam park w centrum, z którego przez Bramę Lądową kierujemy się w kierunku placu, przy którym stoi kościół Świętego Donata i jeszcze parę innych kościołów, niewiele mu ustępujących, a pozostałości po rzymskich budowlach są ot tak, dostępne dla każdego, są częścią miasta, a nie ogrodzonym siatką eksponatem.
Docieramy na nadmorską promenadę i teraz akurat trochę nas martwi, że ustał wiatr - wszak to woda i wiatr grają na niezwykłym instrumencie - Morske Orgulje - Organy Morskie... ale organy nie zawodzą, nawet bez wiatru, przy spokojnym morzu grają swoją muzykę, która szczególnie działa na dzieci... mnóstwo dzieciaków kładzie się na chodniku i przykłada uszy do otworów wylotowych organów, nasza starsza dwójka też, są jak zauroczeni
fajne miejsce, a wracając wzdłuż brzegu, mijamy jeszcze wiele uroczych miejsc... Zadar stanowczo zasługuje na to, żeby poświęcić mu znacznie więcej czasu i uwagi niż dzisiaj mogliśmy... i tak oto powstają plany na wakacje za rok
Edit 2013: Plany na kolejne wakacje spełniły się - wstąpiliśmy jeszcze raz do Zadaru
DJ Pablox miksuje plaże Pagu, Rab, Senj, Zadar - Cro 2013