DZIEŃ 3 20.08.2018 c.d.
Robi się trochę późno, a powinniśmy jeszcze zjeść obiad. Podenerwowanie mnie na razie nie opuszcza.
W Skradinie parkujemy przy restauracji Visovac. Dysponuje ona wieloma miejscami parkingowymi, które są gratis dla klientów restauracji (dokładnie wg wskazówek na forum
). Taka opcja wyjątkowo nam dzisiaj odpowiada. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na obiad.
Upał raczej nie wpływa dobrze na apetyty (tzn ja nigdy nie umiem zjeść dużo na raz). Wystarczają nam dwa obiady i zupa,
ale nie ma co się tym kierować. Stąd do kas biletowych Parku jest już blisko.Kolejki na szczęście nie ma i zakup biletów poszedł sprawnie, tylko zapomniałam o mapce
. Tłumy nadal są spore, ale udaje nam się załapać na statek.
Czuję się jak w hinduskiej taksówce
, ale najważniejsze, że nie musieliśmy czekać.Na zdjęciu powracający z rejsu statek- pewnie wyglądamy podobnie.
Dzieci sadowią się na dziobie, ale gdy statek rusza, pan do nich macha, żeby zeszły, bo uniemożliwiają rejs
.
Powoli się uspokajam.Może jest trochę niewygodnie, ale już teraz pięknie.
Dopływamy po dwudziestu minutach.
A za chwilę już widać Skradinski Buk
. Właściwie duża ilość ludzi mi już nie przeszkadza, niewiele zauważam. Mostek jest zatłoczony, ale dalej już nie wszyscy docierają, tłum się rozmywa.
Nie wyobrażam sobie zakończyć spaceru tutaj. Przed nami trasa wokół wodospadu. Jednokierunkowa, więc nie ma odwrotu
.
Schodki prowadzą do punktu widokowego.
Z punktem widokowym sąsiaduje placyk z obrazami, młynem wodnym i dostępem do wody pitnej. Niestety nie mam tylu zdjęć ile bym chciała, bo karta pamięci w aparacie okazała się być mało pojemna (następnego dnia już będzie włożona większa) a telefon jak wspominałam padł.Męża telefon dla towarzystwa zrobił to samo
.
Przed nami jeszcze najbardziej nastrojowa część trasy po drewnianych kładkach. Gdyby ktoś chciał ewentualnie uzupełnić ten odcinek swoimi zdjęciami, to ja naprawdę nie miałabym nic przeciwko temu
.Bardzo mi się tutaj podobało, a nie mam nawet rybek.
Na koniec rozkładamy się przy kąpielisku. Decydujemy się z synem na kąpiel. Woda początkowo wydaje się zimna, ale już za chwilę przynosi dużą ulgę. Muszę tylko uważać, żeby dzieciak nie znalazł się nagle pod wodą. Olbrzymie głazy znajdujące się w wodzie tworzą górki i dołki, jeżeli w jednym miejscu stoisz po kolana,to nie znaczy, że zaraz obok nie wpadniesz po szyję. Super sprawa, ale przydałyby się rękawki.
Woda przy samym brzegu jest mętna ze względu na błotnisty brzeg. Idziemy więc jeszcze pod mały wodospadzik wziąć prysznic. Po powrocie na koc przeszukuję torbę plażową, ale okazuje się, że nie wzięłam bielizny na przebranie
. Najprawdopodobniej została w samochodzie. Pozostaje mi tylko założyć ubranie na strój kąpielowy i sobie przemakać. Mąż straszy mnie, że jeżeli nie ma w samochodzie tego przebrania, to nie jadę dalej. Dobra, najwyżej zostanę w Chorwacji. Dam znać jak już się urządzę
.
Na przedostatni transport się nie załapujemy, ale przynajmniej będziemy mieli dobre miejsca na ostatnim. Co widać na zdjęciu. Czy ja coś wspominałam o mistrzach drugiego planu?
Późna pora powrotu ma swoje zalety. Robi się romantycznie.
Do Skradina dobijamy przed dwudziestą.
Na szczęście w samochodzie mam się w co przebrać. Wracamy przez autostradę. Późno już, a poza tym tak będzie łatwiej bez mapy w telefonie.