DZIEŃ 8 – 25.08.2018
Wczoraj pożegnaliśmy się z Zadarem oficjalnie, a dziś z samego rana wrzucamy graty do auta i opuszczamy Chorwację.
Ale to nie koniec naszych wakacji. Długo wcześniej myślałam jak ten nasz powrót do domu ma wyglądać i w końcu podzieliłam tę drogę na trzy etapy
. Dzięki temu co nieco jeszcze zwiedzimy, choć mało intensywnie. Dziś mamy zarezerwowany nocleg w Bratysławie. Niestety, sobotni poranek to dość popularna pora na powrót z Chorwacji
. Na bramkach i na granicy musieliśmy swoje odstać, ale wielkiej tragedii nie było
.
Około piętnastej dojechaliśmy w końcu do Bratysławy
i krążąc trochę po mieście (z duszą na ramieniu, bo nawet udało się nam czasem jechać pod prąd
) znajdujemy parking pod Tesco w pobliżu naszego apartamentu. Nie wiem zresztą co mi do głowy strzeliło, żeby kazać mężowi tam zaparkować, bo to parking w samym centrum i kosztował 1,5 euro za godzinę
. Wiedziałam, gdzie jest duży bezpłatny parking, ale chciałam, żebyśmy mieli blisko jak będziemy nieść bagaże i potem odstawić samochód na ten docelowy parking.
Tak było, mąż wrzucił nas razem z bagażami do apartamentu i pojechał...Parking znalazł, ale z drogą powrotną już było gorzej.
Google wskazały mu trasę, którą szedł prawie godzinę zamiast 15 minut
. A trzeba było jechać od razu na docelowy parking i razem w te 15-20 min do mieszkania dojść.
Nasz budynek i widok z okna.
Gdy już wszyscy byliśmy cali i zdrowi razem, nie wybrzydzając udaliśmy się na poszukiwanie obiadu. W podziemiach wspomnianego już Tesco znaleźliśmy bar z chińskim bądź wietnamskim żarciem, bardzo tanim i smacznym
, przypominającym moje jednogarnkowe szybkie obiady codzienne. Nazywał się "Panda"
.
Po obiedzie można było skupić się na mniej przyziemnych sprawach. Jak wynikało z mapy w pobliżu naszego mieszkania znaleźliśmy kościół św. Elżbiety (Modry kostol) i zdążyliśmy na mszę o 18.00. Muszę przyznać, że więcej zrozumiałam z tej mszy niż tej w Chorwacji
.
Wieczór na starówce wprawił nas w bardzo dobry nastrój.Nie mamy w planie intensywnego zwiedzania, a spokojny spacer.
Mijamy Teatr Narodowy
i przysiadamy w kawiarni , uprzednio zaopatrując dzieci w napoje i desery w innych miejscach (bo oni nie będą pić z filiżanek
).
Sprawdzamy jak się miewa "mężczyzna pracujący"
i z kim wita się ten pan?
Fontanna Maksymiliana zwana też Fontanną Rolanda (podobno zbroja na Rolandzie jest renesansowa, ale mnie rycerz Roland kojarzy się ze średniowieczną "Pieśnią o Rolandzie"
).
Ratusz
Uliczka
kawałek dalej Katedra św. Marcina
a stąd niedaleko już jest do Bratysławskiego Zamku. Na zwiedzanie za późno,ale jest to dobry punkt widokowy.
(Bratysława ma powiązania z mieszkańcami z innej planety
)
Na szczęście nocleg mamy bardzo blisko, pora odpocząć, jutro kolejny etap podróży.