napisał(a) AdamSz » 23.09.2009 15:56
Witam. Oto moja subiektywno-obiektywna opinia w sprawie tematu Kaszpira i tym podobnych.
Ja tam wiele za granicą nie bywałem. Zaledwie Francja, Niemcy, Włochy, Austria, kraje Beneluxu, Hiszpania, Czechy, Słowacja, Słowenia, Egipt, może jeszcze coś, no i (jako to mówią towarzysze) bliska zagranica - Ukraina, Białoruś, Litwa.
We wszystkich podróżach, zwiedzanie i poznawanie krajów traktowałem wybiórczo (turystycznie - niby te lepsze zakątki). Wszędzie mi się podobało (no, niestety za wyjątkiem Wschodu) i zewsząd wyniosłem też pozytywne wrażenia.
Ale, to trzeba umieć zauważyć i docenić, a nie tworzyć sobie pseudo barier, skupiać się na pierdołowatych problemikach, które przecież zawsze towarzyszą uprawianiu turystyki, zawsze były, są i będą. I nie brać tego wszystkiego do siebie, (a to, że parking zatłoczony, a, że korek na drodze, a, że droga kręta, chleb o złotówkę droższy, że padało, a miała być pogoda, a, że woda w morzu o 2 C zimniejsza, że plaża kamienista, itp., itd.). I jaki to ja jestem pokrzywdzony i jaka tu nędza. Taki jest właśnie koloryt zwiedzania i to jest treść poznawania różnych krajów.
Wg mnie wszędzie i zawsze gdzie byłem było fajnie, ale po parunastu dniach wojaży zawsze chciało mi się wracać do kraju. W międzyczasie trafiłem do HR i ...., poczułem się tam jak u siebie.
To jest moje subiektywne odczucie, ale ten kraj ma to coś w sobie - zero obcości, bardzo przyjazny (przynajmniej dla mnie), czysty, w miarę uporządkowany, bezpieczny, taki po prostu swojski. Mentalnie, w ogóle nie czuje się tam jako turysta przyjezdny z zagranicy (czuję się tam, jak u siebie). Poza tym krajobrazy, morze, roślinność, architektura, w powiązaniu z ludźmi - to mi pasi.
Ten kraj oferuje wiele, tylko trzeba mieć pomysł i wiedzieć, po co się tam przyjechało i czego się chce, a nie z urzędu jęczeć i szukać powodów do jęczenia. Plażowanie i nurkowanie (bez komentarza, wystarczy maska i rurka). Żeglowanie lub pływanie łódką od wysepki do wysepki (proszę bardzo, najlepiej mieć własny ponton, ale można wypożyczyć łódkę, lub zamówić sobie chociaż dzienny rejs jachtem). Kwestia kasy (ceny w basenie Morza Śródziemnego raczej wyrównane). Zabytki (może nie klasy światowej, ale nieprzebrane ich ilości - tylko trzeba poczytać i się przygotować, co i gdzie chce się zwiedzać. Jest tego na 10 lat zwiedzania. Sporty aktywne - rafting, rowery, kajakarstwo morskie, parasoling, itd (nic trudnego, rower na dach samochodu, rafting w Omisiu, kajki też dostępne, spadochrony w każdym większym kurorcie i wio). Łażenie po górach (czyż tam nie ma gór ?/?). Zwykłe łażenie bez końca po ichnich miasteczkach, przesiadywanie w knajpkach przy symbolicznej kawce i po prostu "szlachetne nic nie robienie", a jedynie oddychanie atmosferą Bałkanów - co dzień gratis (z wyjątkiem tej kawki hi,hi,hi). Nie wiem, jak można nie znaleźć tam zajęcia dla siebie. I leń i sportowy aktywista i ciekawski zabytków, i lubiący odludzie, i dyskotekowicz mają tam pole do popisu.
Ja dorosłem do tego, że w poniedziałek wpadam na pomysł, a może do Cro? (najbliższy i ulubiony, tzw ciepły kraj !!!). We wtorek krótkie pakowanie + 1000 kun w kantorze na początek, euro na kwaterę w kieszeń, a reszta (paliwo, zakupy w sklepie, knajpki, etc) kartą na miejscu. W środę wsiadam w brykę i jadę, jakbym jechał na Mazury na weekend.. Zawsze w środę !!! (nikły ruch na całej trasie przejazdu, dostępność moteli tranzytowych (z reguły nie uzgadniam telefonicznie, zawsze mam) i kwatery w HR (często nie uzgadniam telefonicznie i zawsze mam). Luz, blus, swoboda, spokój, teraz już bez planu, bez harmonogramu zwiedzania (wszystko się rodzi na miejscu) i super jest. No, ale dość tego przechwalania się i reklamy Cro.
Zszedłem trochę z zamierzonego tematu, a mianowicie chciałem poruszyć sprawę kosztów pobytu w HR.
Zbiera mi się na .... (to co Kaszpir miał w drodze do Plitvic), jak słyszę, że Chorwacja droga, bo chleb o złotówkę droższy, lody o złotówkę, owoce o dwa zł na kilogramie, benzyna o parę groszy na litrze, itp, itd. Utyskują ludziska, że drogo, jak by tam mieli siedzieć cały rok. A, ile można wydać na podstawowe potrzeby, zjeść chleba i wypić mleka w ciągu powiedzmy tygodnia-dwóch tygodni pobytu, żeby znacząco stracić lub zaoszczędzić.
Najbardziej jęczą Ci, co wiozą pół bagażnika konserw, znikomo tam kupują, ale oni ciągle jęczą, a zaoszczędzają na tym przysłowiowe "parę złotych". Ile ten Kaszpir wydał na jedzenie w ciągu pięciu dni pobytu, jak ciągnął własne żarcie ?. Ile on na tej chorwackiej drożyźnie w sklepach stracił, w stosunku np. do Polski , 20, 30 zł.
Ale nawet nie wie, ile zyskał w stosunku do np. Słowenii, Hiszpanii, czy Włoch, gdy zakładam, że był w HR ze dwa razy w knajpce?? Nie wie, bo na 100 % jestem przekonany, że nie bywał w knajpkach we Włoszech, czy w Hiszpanii ??? (z pominięciem Mc w Wenecji). Jak by był, to by wiedział, że w HR w tej kwestii jest o wiele dostępniej.
Nie ma teraz w Europie zdecydowanie tanich miejsc. Wszystkie podstawowe koszty utrzymania się w miarę wyrównały - globalizacja! (paliwo, kwatery, motele, podstawowe produkty, itp.). Podobno w Tajlandii jest tanio, słyszałem, nie byłem.
A, że tu to drożej, a tam tamto taniej parę groszy. Trzeba to zaakceptować i już. Mieć tą świadomość, że na paliwo trzeba wydać ok. 1500 zł i już (chyba że ma się samochód na wodę) i te 50 -60 euro na kwaterę dzień (4 osoby). Jak się chce skubnąć miejscowego jedzonka, to trochę trzeba wydać w knajpkach. A inne, t.zw. extra wydatki, w miarę możliwości. Po prostu trzeba znać zwoje miejsce i możliwości finansowe, nie stresować się tym, lecz to zaakceptoweać i brać wakacje łychami na swoją miarę, a nie marudzić, zrzędzić, przeliczać, porównywać, niekiedy niepotrzebnie odmawiać sobie czegoś (by po powrocie mocno tego żałować i czekać cały rok).
A przede wszystkim jechać z pozytywnym nastawieniem. Ja tam, nigdy niczego nie żałowałem.
PS.
1. Jest parę sposobów, jak w HR lekko obniżyć koszty pobytu. Np. kulturalne (powtarzam kulturalne, a nie wulgarne) targowanie się. Chorwaci to lubią i to działa. Kupowanie owoców tuż przed zamknięciem targu. Jedzenie z Polski biorę symboliczne, ale nie zapominam o wodzie mineralnej. Oszczędzam na tym niewiele, ale mam taki nawyk, itd. To są powszechnie znane sprawy. Natomiast nie wyobrażam sobie bycia w danym kraju i nie skubniecia miejscowego jadła (koniecznie w ichniej knajpce). Ubolewam nad tymi, co jeżdżą w basen m. Śródziemnego i nie trawią owoców morza. To jest duża ułomność, żeby nie powiedziec kalectwo..
2. Często poruszaną kwestią kosztów wakacyjnego pobytu w HR jest porównywanie cen do wyjazdów do Turcji, Tunezji, Egiptu, Grecji, Hiszpanii, etc. Owszem, podstawowy koszt dolotu i pobytu jest często zachęcający, ale, najczęściej zbywa się milczeniem extra wydatki na miejscu typu: wycieczki fakultatywne, wypożyczenie samochodu, rejsy stateczkami wycieczkowymi, parasole i leżaki na plaży, drinki i napoje na plaży (nachalność kelnerów np. w Turcji), jakiś wypad do knajpki, sklepu, I tak dalej, i tak dalej. Chyba że wybiera się opcję minimum (nic z tych rzeczy), ale w tym kotle, który nadaje pewien ton, trudno się od tego wszystkiego uwolnić. Każdy chce być w miarę luksusowy, a nie robić za pariasa ośrodka. I kaska leci. Liczyliście to mądrale ???
3. Przepraszam, trochę się rozpisałem, ale wkurzają mnie tego typu malkontenckie gadki na forum i nie tylko.
Pozdrawiam Wszystkich, a szczególnie wszelkiej maści Malkontentów.
Pracujcie nad sobą kochani.
Ostatnio edytowano 23.09.2009 20:40 przez
AdamSz, łącznie edytowano 7 razy