Renatko bardzo dziękuję
Lecimy dalej z relacją
Piątek - 10 września 2010r.
Dzisiejszy poranek przywitał nas deszczem...3 dzień wieje bora - pomyślałam...już chyba wystarczy
Jutro znowu musi być piękna, wakacyjna pogoda, jaką mieliśmy przez pierwsze dni pobytu, bo trzeba złapać chociaż troszkę croopalenizny
W związku z tym, że nie zapowiada się na poprawę pogody, podejmujemy decyzję, iż jedziemy szukać słoneczka na drugą stronę gór...do Mostaru i nad Wodospady Kravica - jak się później okazało to był strzał w dziesiątkę
Nie mniej jednak droga upływa nam pod znakiem deszczu i chmur, co nie ułatwiało nam jazdy zakrętasami bośnackich dróg
Muszę przyznać, że bardzo nam się podobała BiH. Przede wszystkim wokół było bardzo dużo zieleni, czego brakowało nam troszkę w Chorwacji. Piękne krajobrazy, różnorodność kultur...wszystko to ładnie się razem komponowało. Choć pierwsze spotkanie z Mostarem nas zaskoczyło. Nie sądziłam, że ślady wojny są tu jeszcze tak bardzo widoczne...
Po zaparkowaniu autka idziemy leniwym krokiem w stronę słynnego mostu...chcieliśmy słoneczka, ale nie sądziliśmy, że będzie tutaj aż taki upał
Wąskimi uliczkami dochodzimy do niego...oto i on Stary Most (podobno najsłynniejszy na bałkanach) i to co można podziwiać stojąc na nim.
trzeba przyznać, że pięknie się prezentuje, jak na swój wiek
Udajemy się na drugą stronę mostu, aby zobaczyć cóż tam się kryje...
Podziwiamy różnorodność pamiątek z Mostaru, które można kupić
Np. fajeczki
długopisy??
talerze te mniejsze i te większe
dzbanuszki
i wiele, wiele innych. A to wszystko oferują m.in. Ci przystojni Panowie
Nagle zauważam bramę, z której wychodzi mnóstwo ludzi. Myślę sobe coś tam musi być ciekawego, więc idziemy...nagle biegnie do nas Pan coś krzycząc i wymachując rękoma...okazało się, że nieświadomie weszliśmy na teren Meczetu
NO DOG, NO DOG! Mężuś szybciutko wyszedł, a ja się rozejrzałam. Niestety do środka nie weszłam, bo przede mną Pan zamknął wejście. Chyba wewnątrz było już za dużo ludzi.
Idziemy dalej, podziwiając wszystko dookoła...
Spacerując zgłodnieliśmy, jednak wszędzie mnóstwo ludzi i rezygnujemy z posiłku. Zjemy, jeśli będzie gdzie nad Wodospadami Kravica...
Obawiając się ominięcia zjazdu nad wodospady bacznie obserwujemy pobocze drogi wypatrują jedynego znaku, kierującego nas do celu...jak się okazało niepotrzebnie, ponieważ postawiono tam dodatkowy znak, który widać już z daleka
Idąć ścieżką prowadzącą do wodospadów z dala słychać już szum wody...pięknie...choć zaczyna się chmurzyć.
Nasza psinka też już noskiem wyczuła wodę i cała szczęśliwa z merdającym ogonkiem biegnie przed siebie
Bardzo ładne miejsce, jest nawet kilku śmiałków, którzy się pluskają w wodzie
My się nie odważyliśmy
I na koniec nasz pies podróżnik
Przy wodospadach 2 knajpki. My już bardzo głodni, więc decydujemy się na zjedzenie czegoś. W menu widzę danie: KOTLET. Pomyślałam o naszym polskim schabowym...nic bardziej mylnego!
Dostaliśmy ogromną porcję frytek oraz 4 kawałki pięknie wyglądającego mięska z kością, które okazało się bardzo smaczne, ale nadal nie wiemy co jedliśmy - może i dobrze
Najedzeni do syta wracamy do "domu"...zaczęło padać.
Wracamy w strugach deszczu, szczęśliwi że udał nam się dzień znakomicie.