Decyzja o celu wyjazdu była podjęta dość dawno temu. Niektórzy czytelnicy może pamiętają nasze rozterki z roku 2010 gdzie jechać?
Wtedy ze względu na trochę dłuższy urlop - 2,5 tygodnia zdecydowaliśmy się w okolicach Budapesztu, że wakacje spędzimy w Grecji.
W tym roku urlop dwa tygodnie i zaplanowany był w Chorwacji.
Trzeba zobaczyć co się zmieniło bo ostatni raz byliśmy tu cztery lata temu.
Na początku roku zarezerwowaliśmy tygodniowy pobyt w hotelu Lucija w Posedarje. Czas ten spędzimy wspólnie ze znajomymi. Drugi tydzień gdzieś na kempingu w rejonie którego jeszcze nie znamy. Okolice hotelu też są nam mało znane bo byliśmy w Rażancu chyba tylko 2 noclegi w czasie I wyprawy do Chorwacji w roku 2004. Musiałem sprawdzić kiedy bo to dawno było.
Przygotowania przed wyjazdem zajęły chwilę: drobne zakupy bo to tylko 1 tydzień pod namiotem; hotel mamy z wyżywieniem, ubezpieczenie, karta z NFZ i trochę innych drobiazgów.
Wyjazd zaplanowany na 1 lipca. Tradycyjnie już w pracy mimo zgody na urlop są problemy. 30 czerwca w czwartek musiałem być w biurze w Poznaniu. Po powrocie zaczęliśmy się pakować.
No to pojedziemy
1 Lipca
Rano dokończyliśmy pakowanie i koło 12 wyjeżdżamy. Pogoda taka sobie. W Kielcach 15 stopni. Za Krakowem pada i jest aż 7 stopni. Całkiem fajna temperatura jak na początek lata. Mamy nadzieję, że na południu trochę będzie cieplej. Koło 15 godzinna przerwa na obiadek. Przed granicą tankowanie a za granicą zakup winietki słowackiej miesięczna i austriackiej. Potem dalsza droga. W okolicy Bratysławy i Wiednia straszny ruch samolotów: małe, duże i śmigłowce. Przez chwilę to miałem wrażenie że jeden zamierza na drodze lądować. W okolicy Grazu 2 godzinna drzemka.
Droga zaplanowana przez Słowację, Austrię a na Słowenii objazdem. Mapka objazdu wydrukowana. W nawigacji też wprowadzona. Nawigacja oczywiście musiała pokombinować i znalazła skrót skrótu. Prowadzi nas wąskimi ale asfaltowymi ścieżkami miedzy polami kukurydzy.
W reflektorach samochodu widać tylko asfalt i kukurydzę. Normalnie sceneria z jakiegoś horroru. Szkoda, ze zdjęcia nie zrobiłem. Za kukurydzą droga już zgodnie z opisem. Po powrocie na drogę główną pakujemy się w korek prowadzący do granicy.
Jest 3.45. Moi pasażerowie śpią. Zaczyna się robić jasno, ptaki śpiewają. Całkiem miło gdyby nie ten korek. Posuwamy się skokami. Te 15 czy 20 km – jechaliśmy przez 2,5 godziny. Trochę długo. Wiem, że w sobotę lepiej nie jechać, ale jak nie można inaczej. Hotel zarezerwowany od soboty a nie mogłem dostać urlopu dwa dni wcześniej. Ewentualnie na przyszłość można pojechać jakąś inną drogą.
Za słoweńską granicą okazuje się, że do Chorwacji dalej kolejka. W końcu udaje się przejechać. Znowu na chorwackich autostradach. Im dalej na południe tym cieplej. Oczywiście za znanym tunelem będzie już całkiem ciepło. Za autostradę płaciłem kartą lub gotówką . Koło 10 docieramy na miejsce. Znajomi wyszli nas powitać z transparentami
Oni są tu chyba od środy. Okazuje się, że nasz pokój jest wolny więc możemy wnosić bagaże. Przy samochodzie wymieniamy informacje z rodakami, którzy już wracają do domu.
W planie na ten tydzień jest : Zadar, Trogir, Split, Paklenica i Medżugorie z Mostarem i Pag. Zobaczymy jak bedzie z realizacją.