Część dziewiąta - Oceanarium
Oj ciężko nam było się zebrać na napisanie kolejnej części. Gdzieś na forum czytaliśmy, że niektórych dopada to pod koniec relacji. (jakaś choroba czy co
) Zbliża się koniec a my wcale nie chcemy kończyć, jakoś tak jak byśmy byli tam po raz drugi i żal wracać do domu
Może ktoś zna na to recepte
No, ale dosyć tych żalów bo jeszcze się zarazicie od nas, a tego byśmy nie chcieli.
Zaczynamy relacje.
Jak pisaliśmy pod koniec części ósmej z Plitwickich (rachunki z nimi wyrównamy sobie w przyszłym roku) wyjechaliśmy około 14/15. Będąc jeszcze w Cro za ostatnie pozostałe nam kuny zakupiliśmy u przydrożnych sprzedawczyń sery (podobno kozie). Zakupy robiliśmy w dwóch różnych miejscach. Już w Kőröshegy okazało się, że jeden z serów naszym zdaniem nie nadawał się do jedzenia, poprostu śmierdział. Pozostałe kupione w innym miejscu pychotka.
Rada: Koniecznie wąchajcie, nie dajcie się zwieść miłym minom pań które je sprzedają. Na dobrych straganach (taki jak nasz drugi) pani miała chłodnie i można było wszystkiego spróbować.
Droga do Kőröshegy minęła szybko i bez przygód. Po stronie węgierskiej jest równie dobra a może nawet lepsza niż po chorwackiej. Na miejsce dotarliśmy ok. 19 a zakwaterowani byliśmy tym razem u córki pani Bodo. Pani Agnieszka przywitała nas równie ciepło jak jej mama (troszkę gorzej, ale też mówi po polsku). Dom, w którym przyszło nam mieszkać okazał się jeszcze ładniejszy, większy i położony bliżej Balatonu niż ten w drodze do Cro. Cena również 12 euro od osoby. W porównaniu z naszą wizytą w czerwcu w Kőröshegy tłumy Węgrów, wszędzie słychać ich "melodyjny" język. Nad Balatonem cała masa straganów jak na naszych odpustach, muzyka, tańce i kąpiele w Balatonie. My jednak nie zdecydowaliśmy się na zanurzenie, jakoś po Adriatyku Balaton wyglądał jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Po zrobieniu zakupów na kolację wieczór spędziliśmy na tarasie popijając chłodne piwko i planując następny dzień. Rano pobudka ok. 8 i wyjazd do Budapesztańskiego oceanarium. Nawigacja doprowadziła nas na miejsce bez żadnych problemów, zainteresowanym podajemy dokładny adres: ul. NAGYTÉTÉNYI 37-43 . Oceanarium mieści się w dużym centrum handlowym coś w rodzaju naszego M1, z zaparkowaniem auta nie było żadnych problemów, parking tak jak w centrach handlowych jest bezpłatny.
Jesteśmy 10 minut przed czasem. Oceanarium czynne jest od 10 do 20. Kilka osób czekało już w kolejce. Otwarto punktualnie, ale jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że za wstęp nie można zapłacić kartą.
A u nas forintów zero. Zapytałem więc panią kasjerkę moim płynnym węgierskim (haha, to taki żart) gdzie mogę wymienić euro na forinty, krótko mówiąc o kantor, a ona na to nic, tak jak by mojego węgierskiego nie rozumiała. Po tej krótkiej wymianie zdań odeszliśmy od kasy z kwitkiem, rozpoczynając poszukiwania kantoru w ciemno. Okazało się, że jest on oddalony o około 150 metrów od punktu docelowego. Po 15 minutach zameldowaliśmy się z powrotem przy kasie z naszymi 9200 forintów. Cena od osoby dorosłej wynosiła 2300. Chyba już w Polsce odwykliśmy od takich cyferek, a tym bardziej od braku czytnika kart w takim miejscu. O zgrozo przecież Węgry to kraj UE.
Ten wąż bardzo sobie upodobał naszego syna dobrze że dzieliła ich szyba.
Równocześnie z nami szła węgierska wycieczka z przewodnikiem, ja zajęty byłem filmowaniem, w pewnym momencie usłyszałem brzęczące klucze a za chwilę ku mojemu przerażeniu zobaczyłem jak przewodnik wycieczki wyjmuje węża z terrarium. Od razu dałem nogę, dlatego nie ma tego zdjęcia w archiwum.
Nasze ukochane paletki inaczej dyskowce. Mieliśmy kiedyś kilka sztuk w akwarium, do dzisiaj czujemy do nich ogromny sentyment. Cudowne ryby, ale dość kłopotliwe w hodowli.
Nasza ulubiona modelka, pozowała nam przez dobrych kilka minut. Chyba chciała nam się pochwalić swoim śnieżno-białym uśmiechem. Ciekawe jakiej pasty używa może ktoś to wykorzysta kiedyś do reklamy
Powolutku zbliżamy się do głównej atrakcji oceanarium, podwodnego tunelu wokół którego pływają rekiny i płaszczki. Ale o tym w kolejnej części naszej relacji (jak pisaliśmy na wstępie nasza choroba wciąż trwa a lekarstwo chyba znajdziemy dopiero w przyszłe lato)
Pozdrawiamy wszystkich gorąco
C.D.N.