Chciałam uspokoić jadących z dziećmi, że w razie zachorowanie nie ma najmniejszcego problemu. Trafiliśmy na wieczorny dyżur z naszą 1,5 roczną córeczką króra wysoko gorączkowała. Lekarz po przeprowadzeniu wywiadu powiedził, że może dać antybiotyk, ale nie poleca bo nie wiadomo czy to wirus czy bakteria. Zaproponowali zebyśmy rano zrobilli badanie krwi w tym kierunku, co było dobrym pomysłem bo okzało sie ze to jednak wirus, ze antybiotyk nieporzebny. Kazali zbijac temperaturę, córka sama sobie poradziła.
Ani za wizytę ani za badanie krwi nie płaciliśmy, spisali tylko nasze dane z paszportu. Ubezpieczenie więc niepotrzebne. Wszystko działo sie w Trogirze.