1.Od czego by tu zacząć?
Mnogość wspaniałych relacji, jaka pojawiła się ostatnio na tym forum trochę mnie hamowała przed popełnieniem kolejnej, bo nie ten warsztat, bo nie taka wiedza, bo to, bo śmo.
Usłyszałem, że "Zasługą jednych jest to, że piszą wspaniale, drugich zaś, że nie piszą wcale", z drugiej strony "Pisać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej", ale nie oto chodzi i tu nieskromnie nie zacytuję refrenu, bo przecież wiadomo.
Na koniec króciutkiego wstępu chciałem jeszcze zaznaczyć, że jestem stosunkowo młody stażem na tym forum, ale staram się być na bieżąco z zamieszczanymi relacjami. Dział z wyprawami do innych zakątków świata niż Chorwacja przypadł mi szczególnie do gustu i to z wielu powodów, których może przy innej okazji postaram się wymienić. Jeśli kogokolwiek zainteresują moje wrażenia z ostatniego wypadu to będzie mi miło. Mam świadomość, że na tle większości relacji ta, która ma teraz powstać może być blada, ale ...... postaram się ją okrasić sporą ilością zdjęć (lepszych i gorszych).
Na początku września zadzwonił do mnie kolega z propozycją towarzyszenia mu w wyjeździe w interesach do Chin. Czasu do namysłu nie dał mi zbyt wiele i już następnego dnia musiałem się zdecydować. Wkrótce usłyszałem, że zdążył niemal rzutem na taśmę zabukować ostatnie bodaj bilety na lot w promocyjnej cenie.
Lecimy w listopadzie do Azji.
W ciągu paru dni trzeba wpłacić półtora tysiąca złotych na lot z Wrocławia via Frankfurt do Hongkongu. Powrót dziesięć dni później z przesiadką w Monachium.
W październiku zaczęły się przygotowania do wyjazdu. Polegały na zgromadzeniu funduszy na pobyt, na zakupy, wygospodarowanie w pracy wolnego i załatwieniu kilku niezbędnych spraw około wyjazdowych. O przygotowaniu mentalnym nie wspomnę.
Dosyć szybko uporałem się z pierwszą przygotowawczą fazą i mogłem przystąpić do kolejnej a mianowicie zapoznanie się z miejscem, do którego mamy dotrzeć.
Trzeba było poczytać trochę w necie o Chinach, interesujących miejscach, które mogą być w naszym zasięgu. Wiadomo, że z uwagi na reżim czasowy łażenie po murze chińskim, czy placu Tiananmen raczej nam nie grozi. Trzeba było założyć jakiś plan minimum, wręcz pigułkowy. Nagromadziłem książek, leksykonów, przewodników i zacząłem się wgłębiać w tematykę Państwa Środka.
Któregoś dnia moje zapędy poznawcze ostudził Mirek, który stwierdził, że przede wszystkim interesy a co więcej to zobaczymy na miejscu.
Na miesiąc przed planowanym wyjazdem mogłem powiedzieć, że jestem już, mniej więcej, gotowy. Mogłem zająć miejsce w blokach startowych i czekać na strzał startera.