15. Gdyby mi ktoś powiedział, że jeden z lepszych obiadów jaki mi przyjdzie zjeść w Chinach będzie się składał z hamburgerów i frytek pewnie wyśmiałbym go. Niestety sporadycznie, jak do tej pory, natrafiałem na dania, które były rozkoszą dla podniebienia. Jest coś w większości tutejszych potraw, co powoduje u mnie skurcze żołądka, zaciska mi się gardło. Sam zapach już mi wystarczy, aby mi się mdło zrobiło. Zły jestem na siebie, że nie potrafię przełamać się i próbować je, jeżeli nie polubić to przynajmniej tolerować. Niestety, gdyby mi przyszło tu pobyć dłuższy czas usechłbym z głodu na śmierć. Tęsknota za schabowym z kapustą zasmażaną, albo jakąś kwaskowatą polską zupą doprowadziłaby mnie do obłędu.
Taksówka nie zabierze pięciu osób, wracamy autobusem. Zapłacimy za niego dwa złote łącznie.
W warzywniaku ceny owoców są dla nas wyjątkowo przyjazne. Za kilogram jabłek trzeba zapłacić 40groszy. Pomarańcze i mandarynki w podobnej cenie.
Reklama jest dźwignią handlu, ulotka wręczona przez pracownicę międzynarodowego koncernu odniesie zamierzony skutek.
Reklama reklamą, ale gdybym nie miał dosyć chińszczyzny pewnie moja noga by tam nie stanęła.
Zanim wyostrzyłem obraz w aparacie dostałem tak zwany mały o pe er, ponoć nie wolno tu focić.
Smak hamburgerów jest identyczny jak u nas. Niestety kawa nie ma nic wspólnego z kawą, jaką znamy. Jej smak jest zbliżony do dosłodzonej melasy
Frytki nie odbiegają od znanych nam standardów. Za oknem budowa szybkiej kolejki.
Wczoraj ochłodziło się znacznie, zachmurzyło i teraz od czasu do czasu siąpi deszczyk. Spadek temperatury z 28stopni do 17-stu spowodował wzrost przeziębień u chińczyków. Jest on i widoczny i słyszalny. Może nie wypada za bardzo opisywać tych słyszalnych i widzialnych skutków, przy jedzeniu, ale mniemam, że przybliży to może bardziej smaki Chin.
Otóż, jak zauważyłem chińczycy prawie wcale nie używają chusteczek higienicznych. To, co zalega im w nosie wydmuchują wprost przed siebie, a to co zalega im w gardle odcharkiwują głośno i soczyście wypluwają. Idąc chodnikiem, co chwila możemy zauważyć zielonkawe wyplwociny i nikogo tu nie rusza widok charkającej na ulicy osoby, może poza nami. Co kraj to obyczaj.
W jajecznicy tylko żółtka były zjadliwe. Na mięsiwie zielona kolendra stanowiła barierę nie do przeskoczenia. Nie udało mi się przełknąc nawet kęsa.
Przy sąsiednich stolikach nie spotyka się wykwintnych dań.
A ten znajdzie się w kolekcji z portretami
Kelner nas żegna, do jutra. Niestety tutaj jesteśmy umówieni na śniadaniu z Wendy.
Zadziwiające jest to, że nasza recepcjonistka kilkakrotnie chciała abyśmy zrobili sobie z nią zdjęcie. Czy ona myśli, że przyślemy jej je?