Bbee88 napisał(a):Piękne Mazury. Nigdy nie widziałam na żywo, na Twoich zdjęciach wyglądają zachęcająco Z perspektywy żaglówki to już w ogóle, pięknie Koniki, winko, zachód słońca, mega
"dangol"]
Z kieliszków oczywiście elegancko , ale... ja przyzwyczaiłam się "go grecku" w niewielkich szklaneczkach, tak zazwyczaj pija się w tawernach. Od czasów, gdy na wakacjach nasze auto było też naszą sypialnią (nie tylko w Grecji, ale też we Włoszech czy Rumunii), jako wyposażenie "campingowe" mam dwie szklaneczki idealnie wpasowanie w sztywne pudełeczko... po jednym kieliszku .
Ze szklaneczek winko smakuje równie dobrze, jak z kieliszków, aczkolwiek na wyposażeniu przyczepy "kaszubskiej", kieliszki mamy
Mazurskie miejsca postojowe (zarówno noclegowe, jak kąpielowe) świetne , jak zwykle na Waszych rejsach.
pavlo napisał(a):Deszcz w takich wyprawach zawsze trochę przycina różne aktywności, ale niektóre prowokuje: książka, szachy albo szydełkowanie w akompaniamencie kropel padających na pokład
Kapitańska Baba napisał(a): Wieczór upłynął nam bardzo wesoło bo nie mogło być inaczej gdy przypadkiem spotyka się starych dobrych znajomych.
Kapitańska Baba napisał(a):pavlo napisał(a):Deszcz w takich wyprawach zawsze trochę przycina różne aktywności, ale niektóre prowokuje: książka, szachy albo szydełkowanie w akompaniamencie kropel padających na pokład
W tym roku w deszczu długo spaliśmy a popołudniami - były karty i gra w tysiąca
dangol napisał(a):Takie spotkania zawsze są bardzo miłe , niezależnie od miejsca, w jakim to nastąpi. My niedawno, siedząc na piwku w naszym "spacerowym" miejscu raczej dość odległym od utartych szlaków Wrocławian, spotkaliśmy tam Kapitana z naszego pierwszego cro-rejsu. Nie widzieliśmy się już kilka lat (a ostatnio niestety na pogrzebie jednego z naszych kumpli z dobrych czasów), ale atmosfera była taka, jak wtedy, gdy wspólnie przeżywaliśmy górskie przygody. No bo w czasach młodości, Kapitana raczej nie woda, lecz góry przyciągały... Trzon ekipy z naszych młodych lat trzyma się razem do dziś, Kapitana wciągnęło inne towarzystwo, ale przy przypadkowych spotkaniach jest wciąż, jak kiedyś
"maslinka"]Super są takie zupełnie przypadkowe spotkania! Też mi się to kilka razy zdarzyło na wakacjach - ostatnio w 2020 roku, w Chorwacji, spotkałam koleżankę z pracy; wtedy też zmieniliśmy plany i spędziliśmy razem przemiły wieczór
Jezioro z mgłą unoszącą się nad taflą wygląda bardzo klimatycznie
pavlo napisał(a):Kapitańska Baba napisał(a):pavlo napisał(a):Deszcz w takich wyprawach zawsze trochę przycina różne aktywności, ale niektóre prowokuje: książka, szachy albo szydełkowanie w akompaniamencie kropel padających na pokład
W tym roku w deszczu długo spaliśmy a popołudniami - były karty i gra w tysiąca
Aaaa, z czasów tysiąca to ja jeszcze pamiętam "66", gry w kapsle i sztole na stole oraz oczko, cymbergajem też się nie pogardziło Człowiek się nie nudził nawet w deszcz Gra w dupaka też możliwa, ale przy większej liczebności załogi i bardziej anonimowej albo połączenia kilku załóg
Bbee88 napisał(a):Ha, ha, zgadzam się, takie spotkania na wakacjach najlepsze i zaskakujące zawsze
My w jedne wakacje w górach spotkaliśmy sąsiadów schodząc ze Śnieżki w okolicach Samotni i kuzyna mojego męża z rodziną w okolicach kopalni Stanisław w górach Izerskich Za każdym razem oczywiście moje "no clue" i nie poznałam, musiałam zostać zaczepiona
Kapitańska Baba napisał(a):Minęło kilka minut i Kapitan mówi do mnie: co tak będziemy sami gdzieś siedzieć w krzakach, płyńmy do Puchatka.
Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać.
Szybki zwrot i już gonimy Kubusia.
I nawet jesteśmy pierwsi w marinie w Kamieniu!
Kapitańska Baba napisał(a):Na mazurskiej majówce gdy byłoo nas ośmioro graliśmy w psychologa.