Spróbuję dołączyć do grona tych wszystkich, którzy chwalą się tutaj swoim talentem pisarskim. Od razu napiszę, że ja takiego nie posiadam. Do robienia zdjęć też talent znikomy. Od niedawna mam ciut lepszy aparacik i dopiero się uczę
No to zaczynam...
PROLOG
Wszystko zaczęło się od...ślubu...mojego ślubu dla ścisłości dodam, który to odbywał się w dwóch turach. To fakt z pewnych względów dość istotny, dlatego też przytoczony. Ślub ten miał miejsce 20.08 i 27.08. 29.08 już byłem w Chorwacji, skąd teraz piszę.
Ja i moja żona pracujemy w takiej branży, że pojawiamy się w domu po pracy w okolicach godziny 19.00. Stwierdziliśmy, że nie będziemy brać urlopów na wszystkie przygotowania, bo ich po prostu szkoda, więc staraliśmy się wszystko ciągnąc tak, aby obyło się bez nich. Był...Sajgon . Do przygotowania dwie imprezy plus wyjazd. Totalna bieganina przez bite dwa miesiące przed ślubem, a i jeszcze jeden tydzień pomiędzy imprezami. Miliony przeróżnych rzeczy do załatwienia. Dobre przynajmniej było to, że mój szef miał urlop przede mną, więc w pracy mogłem troszkę "ściemniać" i całe dnie spędzałem na cro.pl, które to właśnie odkryłem i załatwianiem ostatnich rzeczy przed ślubem.
To moja pierwsza przygoda z Chorwacją. Żona już raz była, ale to było jakiś czas temu, więc...pozostały wspomnienia, ale raczej mało informacji praktycznych, a ja muszę mieć większość rzeczy zaplanowanych i poukładanych...przynajmniej tak mi się wydawało. Więc ślęczałem nad tym forum, czytałem relację, czytałem ABC, trasy...wszystko. I co? Ano psińco . W głowie zrobił się totalny bałagan. Tysiące ochów i achów nad każdym miejscem, nad każdą trasą...wszędzie och i ach....a ja mam zaplanować podróż poślubną . Założyłem temat. Dobrzy ludzie pomogli i padło na Orebić. Było najwięcej wskazań, drugie miejsce przypadło Pakostane. Więc co robi biedny żuczek? Wszędzie, gdzie pojawia się Orebić w tytule tematu, bądź w poście - jestem i ja. Przeglądam, drukuję, zapisuję każdą informację. Kolejna zagwozdka! Szukać teraz apartamentu, czy w ciemno jechać? Dobrzy ludzie z forum krzyczę po mnie "JEDŹ W CIEMNO!!". No dobra już...pojadę...pojechałem...Nie krzyczcie.
Pierwszy ślub zakończony! Pozostaje drugi i przygotowania do wyjazdu... Mały OT...rozłożenie imprezy weselnej na dwie tury ma same plusy dodatnie...rodzinka na dzień dobry...znajomi na dobranoc! Już na luzaka, już muzyka inna, świetna zabawa jednym słowem...koniec OT. Orebić nadal jest na pierwszym miejscu. W międzyczasie sam dostaję jakieś oferty od chorwackiej braci piszącej na tym forum. Odmawiam. Nie ten rejon. Środek tygodnia...środa, czwartek...żona nagle:
-"A może okolice Makarskiej?"
-"ARGH...jak to? Przecież ja już mam wszystko zaplanowane, wydrukowane, pełna wiedza!!!!"
-"No tak wiem...ale tam też jest ładnie...i bliżej, a my przecież po imprezie będziemy... Napisz może smsa do P. On teraz jest w Makarskiej i dowiedz się, jak tam sytuacja?"
Napisałem...odpisał, że musiałbym upaść na głowę, aby tam przyjechać. Ludzi mnóstwo itd... Zna mnie i wie, że czasem mam gawiedziowstręt, żona też i wolimy spokojniejsze klimaty...ale...koleżanka z pracy chwilę temu wróciła z Duce, więc telefon do Niej. Ona ochy i achy, że Brać blisko, że Hvar, że do Omisu sobie piechotką chodzili, a Omis to bardzo ładne i romantyczne miasto itd... Przekazałem żonce...pogadaliśmy...pomyśleliśmy...przeanalizowaliśmy. OK, jedziemy w okolice Omisu!!! W ciemno!!! Ot tak!!! Co ma być to będzie. Przecież to i tak mój pierwszy raz, więc i tak wszystkiego nie zobaczę.
Przed nami jeszcze jedna impreza. Nie było już czas na poczytanie o Omisie i okolicach. Zerknięcie tylko na mapę, aby wiedzieć, którym zjazdem dostać się do Omisu i tyle.
Na pierwszą imprezę wybraliśmy restaurację, gdzie musieliśmy się zatroszczyć tylko o menu i mało co więcej nas interesowało. Teraz było inaczej. Wynajęliśmy salę na odludziu, do tego catering z obsługą. Gości sztuk ok. 50 przybyło o czasie. Niczego nie brakowało, a i starsza, bo i my się do niej zaliczamy, młodzież bawiła się przednio i...baaaardzo długo. Wadą poniekąd takiego rozwiązania, czyli wynajęcia sali, jest to, że dzień później trzeba się na tej sali zjawić i wszystko posprzątać. Plan był taki, że w niedzielę wpadamy do sali na dwie godzinki sprzątania, wracamy do domu, szybkie pakowanko, bo listę jakoś udało się którejś nocy zrobić i ok. 22 wyjazd!!!
Jakże się pomyliliśmy!!!!!!!! Zanim doszliśmy do siebie po imprezie minęło ciut więcej czasu niż myśleliśmy , ale...dalej twierdziliśmy, że damy radę. Pojechaliśmy posprzątać. Z planowanych dwóch godzin zrobiło się ponad pięć . "Co myśmy tam robili, że tyle sprzątania jest????" . Wróciliśmy o 21 do domu zmęczeni okrutnie! 22.00 szlag trafił, nie damy rady. Zmęczenie plus pakowanie plus kawka, bo zmęczenie itd . Żona:
-"Chyba, że z rana pojedziemy?"
-"Nie ma szans. Za długo czekaliśmy na ten wyjazd."
-"W sumie fakt"
-"Dobra, napijemy się kawki i do 24.00 damy radę. O północy wyjazd."
Error, po wcześniejszej jeszcze wizycie przy wpłatomacie, powiedzieliśmy "Ruszamy" dokładnie o 2.05 w Katowicach!
Tak wiem ,długie to to, co naskrobałem. Kolejne będą krótsze... . Może Was nie zanudzę. W kolejnej części dłuuuuga droga do Chorwacji...ale i fotki pierwsze i pierwsze wrażenia!